Monika Olejnik krytykowana przez dziennikarzy po debacie. „Pytała rozwlekle, sprzyjała Komorowskiemu”
Niektórzy dziennikarze zarzucili Monice Olejnik, że w czwartkowej debacie prezydenckiej Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy w TVN sprzyjała temu pierwszemu, skupiła się na sprawach światopoglądowych i zadawała zbyt złożone pytania.
Monika Olejnik prowadziła pierwszą część debaty dotyczącą polityki krajowej. Tak samo jak prowadzący dwie dalsze rundy Bogdan Rymanowski i Justyna Pochanke zadała obu kandydatom cztery pytania.
Pierwsze dotyczyło neutralności światopoglądowej państwa: czy skoro przysięga prezydencka kończy się słowami „Tak mi dopomóż Bóg”, to prezydent powinien kierować się nauką Kościoła czy być neutralny światopoglądowo i co zrobiliby kandydaci po wygraniu wyborów z ustawami zakazującymi aborcji i dopuszczającymi in vitro. Drugie było poświęcone referendom - czy kandydaci opowiedzą się za czy przeciwko JOW-om, finansowaniu partii z budżetu, zakazowi aborcji i związkom partnerskim. W trzecim pytaniu dziennikarka przypomniała Dudzie, że był członkiem komisji Antoniego Macierewicza, według której w samolocie prezydenckim w Smoleńsku doszło do wybuchu, natomiast prezydent Komorowski i prokuratura uważają, że nie był to zamach. Zapytała kandydatów, jak chcą przywrócić wiarę opinii publicznej w ustalenia prokuratury i czy Rosjanie zwrócą nam wrak samolotu i czarne skrzynki. Czwarte pytanie dotyczyło pojawiających się nieraz za granicą wypowiedzi, że Polacy są współsprawcami Holokaustu. Dziennikarka zapytała, czy nie przyczynił się do tego m.in. zakaz ekshumacji szczątków w Jedwabnem wydany przez Lecha Kaczyńskiego, gdy był on ministrem sprawiedliwości.
Czas odpowiedzi na dwa pierwsze pytania kandydaci w sporym stopniu wykorzystali na inne kwestie: Duda postawił na pulpicie Komorowskiego proporczyk Platformy Obywatelskiej, który urzędujący prezydent przekazał Monice Olejnik, politycy spierali się też o zatrudnienie Dudy na Uniwersytecie Jagiellońskim i wykładanie przez niego na innej uczelni. - Na koniec mogą sobie panowie zadawać pytania wzajemne, więc strasznie jest mi przykro, kiedy panowie nie chcą odpowiadać na moje pytania - stwierdziła dziennikarka po dwóch pytaniach.
Według kilku dziennikarzy Monika Olejnik nie zachowała obiektywizmu w debacie. Najdobitniej swoje zastrzeżenia wyraził Dominik Zdort, publicysta „Rzeczpospolitej” kierujący dodatkiem „Plus Minus”, w liście otwartym skierowanym do dziennikarki.
- Niestety, droga Moniko, „pojechałaś po bandzie”, żeby ratować Bronisława - ocenił. - Nie wiem, czy pytania dla Ciebie, Moniko, pisał sztab Komorowskiego, czy sama je wymyśliłaś. Mam nadzieję, że sama je napisałaś, bo to przynajmniej oznaczałoby, że starasz się być sobą, choć jesteś daleka od obiektywizmu. W czwartek niestety WSZYSTKIE Twoje pytania były korzystne dla Komorowskiego. Tak jakby napisał je dla Ciebie nasz wspólny znajomy Misio, razem z Ostachowiczem - zasugerował Zdort.
- Największym przegrany tej debaty nie był Bronisław Komorowski. Była nią Monika Olejnik, która (nie pierwszy raz, ale chyba pierwszy raz aż tak dobitnie) pokazała, że jest propagandystką, a nie dziennikarką. Dobór pytań (czy to rzeczywiście były największe problemy polityczne Polski?), sposób ich zadawania, a także zmienianie ich w zależności od pytanego pokazało, że gwiazda TVN24 z dziennikarstwem nie ma nic wspólnego - napisał na Facebooku redaktor naczelny Telewizji Republika Tomasz Terlikowski. - Olejnik dwoiła się i troiła, czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Ale jej skrajne manipulacje tylko pogłębiały wrażenie totalnej klęski prezydenta. Bo jeśli dziennikarka znana z prorządowych poglądów musi uciekać się do tego, że inne pytania zadaje głowie państwa, a inne kontrkandydatowi, mało tego - jeśli w przypadku tego drugiego wciska mu w żywe oczy, że ten mówi coś innego niż przed chwilę właśnie powiedział, nawet znużony widz otworzy oczy szeroko ze zdumienia - ocenił Krzysztof Feusette z „W Sieci” na wPolityce.pl.
W nieco innej formie obu kandydatom Monika Olejnik zadała przede wszystkim pytanie o Smoleńsk.
Monika Olejnik zmienia pytanie zależnie od tego, do kogo jest adresowane?
— Marcin Pieńkowski (@MPienkowski) maj 21, 2015
Inni komentujący dziennikarze negatywnie ocenili to, że Monika Olejnik zadała dość rozwlekłe pytania, składające się z kilku wątków.
- Najgorzej wypadła Monika Olejnik. Jej pytania to była sra... gonitwa myśli. Chciałbym być przy układaniu tych pytań, żeby widzieć, ile czasu na to poświęciła, czy robiła to sama, czy potem poprawiała, dawała komuś do konsultacji... - zastanawiał się na Facebooku Jerzy Skoczylas. - Ładnych parę razy (zwykle z Witkiem Beresiem) układałem różna pytania. Do wywiadów, do programów telewizyjnych (na przykład do „Testu na 15-lecie III RP w TVN). To prawie zawsze była katorżnicza robota. Choć oczywiście zdarzyło mi się parę razy, że pytania do wywiadu układałem w taksówce. Czasami nawet te pytania nie były aż takie złe. Gdzie układała pytania Olejnik? - zapytał.
- Nie pojmuję, jak można - będąc doświadczonym dziennikarzem - zadawać wielopiętrowe pytania (np. składające się z trzech odrębnych pytań) kandydatom, którzy mają zaledwie 90 sekund na odpowiedź? - napisał w komentarzu dla Wyborcza.pl reżyser Andrzej Saramonowicz, odnosząc ten zarzut do wszystkich dziennikarzy prowadzących debatę. - Być może wynika to z grzechu, który nie od dziś pojawia się w programach TVN24, gdzie dziennikarze o statusie gwiazdy uważają, że zadanie pytanie przez nich jest ważniejsze niż odpowiedź na nie - stwierdził.
Według większości dziennikarzy komentujących to na Twitterze, Monika Olejnik wypadała dużo słabiej niż Bogdan Rymanowski i Justyna Pochanke. - Spośród dziennikarzy najsłabsza, fatalna Olejnik. Profesjonalny Rymanowski, zaskakująco w porządku Pochanke - napisał Łukasz Warzecha z „W Sieci” i „Super Expressu”. - Rymanowski o wiele lepszy od Olejnik - stwierdził Michał Wąsowski z naTemat.pl. - Rymanowski to jednak miła odmiana w porównaniu do Olejnik. W końcu sensowne pytania - ocenił Marcin Pieńkowski z „Rzeczpospolitej”. - Najsłabiej przygotowane pytania zadała Monika Olejnik. Bardzo dobra Pochanke i dobry Rymanowski - oceniła Marzena Paczuska. - Monika Olejnik tworzyła atmosferę histerii, Bogdan Rymanowski - siła spokoju - napisał Stanisław Janecki z „W Sieci”. - Bogdan Rymanowski trzymał poziom jak zawsze, stanowiąc na Wiertniczej niebywały wprost wyjątek od reguły, ale miło zaskoczyła także Justyna Pochanke. Tym razem, być może doceniając inteligencję widzów, a może wagę chwili, nie zrobiła ani pól ruchu wspierającego Bronisława Komorowskiego - zrecenzował pracę dziennikarzy Krzysztof Feusette na wPolityce.pl.
Przed pierwszą debatą prezydencką, w zeszłą niedzielę w TVP i Polsacie, prowadzącym Dorocie Gawryluk i Krzysztofowi Ziemcowi niektórzy dziennikarze zarzucali, że z powodu swoich konserwatywnych przekonań nie zadadzą kandydatom, zwłaszcza Andrzejowi Dudzie, trudnych pytań o sprawy światopoglądowe (więcej na ten temat). Prowadzenie dyskusji przez dziennikarzy nie wzbudziło jednak żadnych zastrzeżeń, po czym pojawiły się opinie, że krytykujący Gawryluk i Ziemca na wyrost powinni ich teraz przeprosić.
Dołącz do dyskusji: Monika Olejnik krytykowana przez dziennikarzy po debacie. „Pytała rozwlekle, sprzyjała Komorowskiemu”