SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Radio Gdańsk odwołuje swoją nagrodę na festiwalu w Gdyni. Rano informowało, że faworytem jest „Kler”

Prezes Radia Gdańsk Dariusz Wasielewski poinformował, że stacja nie przyzna w tym roku nagrody Złotego Klakiera na festiwalu filmowym w Gdyni. Powód oficjalny: nie można zmierzyć czasu oklasków po poszczególnych filmach. Jeszcze w piątek rano rozgłośnia podawała, że wyróżnienie ma otrzymać „Kler”.

Złoty Klakier jest przyznawany przez Radio Gdańsk filmowi, po którego projekcji w ramach Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni najdłużej trwały oklaski publiczności. W piątek po południu prezes rozgłośni Dariusz Wasielewski poinformował, że podczas tegorocznego festiwalu nagroda nie zostanie wręczona.

- W związku z zaistniałą sytuacją, uniemożliwiającą obiektywną ocenę prawidłowości przeprowadzonych pomiarów długości oklasków publiczności po poszczególnych pokazach filmów, prezentowanych podczas trwającego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, po konsultacji z Kolegium redakcyjnym Radia Gdańsk, podjąłem decyzję o nieprzyznawaniu w tym roku nagrody Złotego Klakiera - poinformował Wasielewski.

Decyzja Wasielewskiego jest negatywnie oceniana przez środowisko filmowe. Wśród komentarzy pojawiają się m.in. zarzuty o jej cenzuralne czy polityczne powody.

Dyrektor festiwalu Leszek Kopeć w rozmowie z PAP przypomniał, że Złoty Klakier jest nagrodą dodatkową przyznawaną autonomicznie przez Radio Gdańsk. - Festiwal udziela gościny Radiu Gdańsk, żeby zmierzyło oklaski. Prezes Radia Gdańsk tłumaczył mi przyczyny tej decyzji; scenariusz wchodzenia na oklaskach ekip zaburzył pomiar dlatego, że część oklasków została przerwana przez prowadzących, a część mierzona była jeszcze podczas wchodzenia ekipy na scenę i to przedłużało oklaski" - powiedział. "Jako festiwal będziemy się bardziej odnosić do wyniku głosowania publiczności, która głosuje za pomocą kuponów (...) poczekajmy na jej wynik - dodał.

Nagrodę miał dostać „Kler”

W ostatnich dniach Radio Gdańsk informowało, jak długo trwały oklaski po poszczególnych filmach na festiwalu. Jeszcze w piątek rano podano, że faworytem do Złotego Klakiera jest „Kler”, po którego projekcji klaskano najdłużej.

Według „Dziennika Bałtyckiego” w piątek kierownictwo stacji przekazało dziennikarzom, żeby nie eksponować już tej informacji. Natomiast ok. godz. 14 w serwisie internetowym rozgłośni pojawił się komunikat o nieprzyznaniu Złotego Klakiera.

W tegorocznym festiwalu w Gdyni w głównym konkursie rywalizuje 16 filmów, ich reżyserami są m.in. Marek Koterski, Krzysztof Zanussi, Filip Bajon, Wojtek Smarzowski, Kinga Dębska, Jan Jakub Kolski i Małgorzata Szumowska.

Gala, podczas której wręczone zostaną wszystkie nagrody, odbędzie się w sobotę wieczorem. Ogłoszono już, że dziennikarze akredytowani na festiwal swoją nagrodę przyznali „Klerowi”.

Złoty Klakier jest przyznawany od 1994 roku. Zazwyczaj nagrodę wręczano w piątek wieczorem w przeddzień gali głównej festiwalu.

Według badania Radio Track od lutego do lipca br. Radio Gdańsk miało 6,6 proc. udziału w rynku słuchalności w Trójmieście, wobec 7,9 proc. rok wcześniej.

Fikcja inspirowana prawdziwymi wydarzeniami i postaciami

„Kler” to obraz kościoła katolickiego jako instytucji oglądanej „od strony zakrystii”, rzucający światło na tematy niewygodne, trudne, częstokroć przemilczane, ale też poruszające. Wszystko to ukazane przez pryzmat losów trójki duchownych, których wzloty i upadki udowadniają, że księżom, podobnie jak społeczności wiernych, nic, co ludzkie, nie jest specjalnie obce.

Jeszcze przed premierą „Kler” wywoływał wiele kontrowersji: od zapowiedzi rozliczeniu się z tematem pedofilii w polskim kościele, przez satyryczny zwiastun opublikowany kilka tygodni temu, aż do artystyczny plakat autorstwa Andrzeja Pągowskiego, który przedstawia purpurową świnię. Publicyści w prawicowych mediach krytykują reżysera za jednostronne przedstawienie tytułowego kleru.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Wojtek Smarzowski nie chciał bezpośrednio odnosić się do tego. - Przekazałem w filmie wszystko to, co miałem do przekazania. Chciałbym, żeby finanse kościoła były przezroczyste, a pedofile w sutannach zostali skazani, żeby kościół nie ukrywał pedofilii. To takie oczywiste sprawy - mówił pytany o przekaz płynący z „Kleru”.

- Na każdym etapie pisania scenariusza konsultowaliśmy go, tak samo w trakcie zdjęć i podczas montażu. Cały czas towarzyszyli nam konsultanci, którzy znają kościół od środka. To księża i byli księża - wyjaśnia Wojtek Smarzowski.

Twórcy podkreślają, że fabuła „Kleru” i sportretowani w nim bohaterowie są fikcją. Jednak nie ukrywają, że czerpali inspiracje z prawdziwych historii. W jednej ze scen można odnaleźć m.in. postać kapelana Solidarności, a cały film zamyka mocna scena końcowa podczas mszy inauguracyjnej sanktuarium. Występuje w niej jeden z głównych bohaterów.

- Mieliśmy bardzo poważny materiał dokumentalny zgromadzony do tego filmu. Pierwsze dwa lata, oprócz pisania scenariusza, zbieraliśmy materiały. Zobaczyliście państwo dużo wydarzeń, które gdzieś miały miejsce, ale niekoniecznie tak samo wyglądały. Ta ostatnia scena utkwiła nam w głowach jako protest, znamy te straszne wydarzenie w Polsce. Szukaliśmy miejsca, gdzie w człowieku coś pęka i zostaje tylko jedno wyjście - tłumaczy scenarzysta i producent Wojciech Rzehak.

Akcja filmu w całości dzieje się w Polsce, dużo scen rozgrywa się w kościołach, w których pracują główni bohaterowie (Arkadiusz Jakubik i Robert Więckiewicz), oraz w budynku kurii, gdzie mieszka i zarządza arcybiskup (Janusz Gajos). Jednak ekipa filmowa nie współpracowała z władzami polskiego kościoła katolickiego i nie zabiegała o pozwolenia na zdjęcia w budynkach sakralnych na terenie naszego kraju. Dlatego plan zdjęciowy przeniesiono do Czech.

- Krótko próbowaliśmy znaleźć obiekty w Polsce, ale poddaliśmy się, nie jesteśmy dziećmi. Wiedzieliśmy, że tej zgody nie otrzymamy. Rozważaliśmy wynajęcie zdesakralizowanych kościołów, głównie z cegły na ziemiach poniemieckich. Ale adaptacja była zbyt kosztowna - wyjaśnia reżyser.

Wojtek Smarzowski współpracuje głównie z tymi samymi aktorami, których obsadza w większości swoich produkcji. W „Klerze” pojawiły się całkiem nowe nazwiska, zarówno w drugim planie jak i w drobnych epizodach. - Kilku aktorów odmówiło udziału w „Klerze”. Jest także grupa aktorów, która sama zgłosiła się do pracy przy tym filmie. Nie szukałbym tu podtekstów - ujawnia Smarzowski. Nie podaje jednak żadnych nazwisk.

- Pamiętam kiedy po premierze „Wołynia”, zwłaszcza tutaj na Festiwalu w Gdyni, zostaliśmy wzięci na sztandary z prawej strony. Teraz mam wrażenie, że zostaniemy ulokowani na barykadach strony lewej. A ja, mówiąc o sobie, idę po prostu swoją drogą, po środku - podkreśla aktor Arkadiusz Jakubik, wcielający się w postać księdza Kukuły. - Oczywiście jest ogromna niezgoda, ból i gniew związane z zamiataniem pedofilii pod dywan. To jest zresztą temat, który przez wiele lat dla wszystkich, również dla dziennikarzy, był tematem tabu. Ten film powstał głównie po to, żeby oddać hołd i walczyć o prawa tych wszystkich pokrzywdzonych osób, o których kościół nie pamięta - dodaje Jakubik.

Dobre scenariusze powinny dostawać finansowanie, nawet o Smoleńsku

W zeszłym tygodniu wicepremier i minister kultury Piotr Gliński odciął się od informacji na temat finansowania przez MKiDN najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego. Polityk odnosił się do krytyki księdza Isakowicza-Zaleskiego. Gliński przypomniał, że decyzje w tej sprawie zapadały w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej za kierownictwa Magdaleny Sroki. - PISF jest - zgodnie z ust. o kinematografii - instytucją niezależną od MKiDN. Zmiana dyrektora nastąpiła rok temu z mojej inicjatywy. Wcześniej nie było podstaw prawnych - podkreślał Piotr Gliński.

- Żeby zrobić duży film potrzebne są duże pieniądze. Zebranie pieniędzy na taki film nie było łatwe, bo temat jest niebezpieczny. Ale ja to już przerabiałem przy „Wołyniu” - zaznacza reżyser. - Dobre scenariusze i dobre projekty powinny dostawać finansowanie, a złe - nie powinny dostawać finansowania. Nie ma znaczenia, czy to jest film o pedofilii w kościele czy film o Smoleńsku. Po prostu należy finansować projekty, które rokują - dodaje.

Wojciech Rzehak przyznaje, że przed premierą ekipę spotykały nieprzyjemne sytuacje. - W miarę jak zaczęliśmy wchodzić w ten film to sprawa zaczęła robić się poważniejsza. Od samego początku zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że może być różnie z konsekwencjami. Natomiast gdzieś trzeba sobie powiedzieć, że trzeba - stwierdza.

W sobotę wielki finał festiwalu

43. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych odbywa się w dniach 17-22 września 2018 roku. W sobotę wieczorem odbędzie się Gala Zamknięcia, podczas której wręczone zostaną nagrody. Twórcy walczą o nagrody w trzech sekcjach - Konkursie Głównym, Konkursie Inne Spojrzenie i Konkursie Filmów Krótkometrażowych. Portal Wirtualnemeda.pl jest partnerem Festiwalu.

Najważniejszymi nagrodami Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych są Złote Lwy i 100 tys. zł (60 tys. zł dla reżysera i 40 tys. zł dla producenta) oraz Srebrne Lwy i 50 tys. zł (30 tys. zł dla reżysera, 20 tys. zł dla producenta). Ponadto jury przyznaje nagrody indywidualne.

Przyznawane przez Jury Konkursu Głównego, któremu w tym roku przewodniczy reżyser Waldemar Krzystek, należą do najcenniejszych nagród polskiej branży filmowej. W Konkursie Głównym 43. FPFF startuje 16 filmów.

Dołącz do dyskusji: Radio Gdańsk odwołuje swoją nagrodę na festiwalu w Gdyni. Rano informowało, że faworytem jest „Kler”

45 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
a kogoś to dziwi?
Przecież Wasielewski jest człowiekiem szefa PiS na Pomorzu Śniadka.
0 0
odpowiedź
User
żenada Radia Gdańsk
i tyle
0 0
odpowiedź
User
widz555
Klakiery nie były za zawartość, tylko za długość oklasków. Trzeba było zmienić regulamin przed konkursem, a tak to tylko obnaża się zaściankowość prezesa.
0 0
odpowiedź