Walczy o uznanie 16 lat pracy w TVN
Robert Wyczałkowski, operator kamery, od dwóch i pół roku toczy spór sądowy z TVN o uznanie, że przez 16 lat pracował w tej stacji na umowę o pracę. Ma żal do instytucji państwa, które zostały powołane do kontrolowania przestrzegania prawa pracy, a nic nie robią w tej sprawie. Kolejna rozprawa sądowa w sprawie odbędzie się za 10 dni. - Zostaliśmy pozbawieni emerytury - podkreśla operator. TVN po ostatnich zmianach właścicielskich zdecydował się przyznać etaty wielu pracownikom pracującym na umowach cywilnoprawnych.
Robert Wyczałkowski pracował w TVN od października 2004 roku do marca 2021 roku, kiedy został zwolniony. Przez 16 lat był w stacji na odnawialnych czasowych umowach cywilnoprawnych, tzw. śmieciówkach. Ostatnia z nich została rozwiązana z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia.
- Wszystkim nam mydlono oczy obietnicami zawarcia umów o pracę... „już za pół roku”. Najbardziej bulwersujące w tym zwolnieniu jest to, że natychmiast zabroniono mi wstępu do firmy, co wiązało się z brakiem możliwości zabrania moich rzeczy osobistych i, tak na marginesie, one pewnie nadal tam są. Mogłem je odebrać tylko w asyście ochroniarzy. Ja nie jestem przestępcą, żeby ktoś w firmie prowadził mnie za ramię. Taka to forma podziękowania za tyle lat pracy dla TVN. Ta firma urosła tylko dzięki naszej pracy, naszym talentom i zaangażowaniu. To my, zwykli pracownicy, pracowaliśmy na sukces tej firmy - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl operator kamery.
Dlaczego został zwolniony? - Zostałem wyrzucony z pracy tylko dlatego, że zgłosiłem nieprawidłowości do działu Compliance [dział skarg i zażaleń – red.], komórki, która została stworzona przez Amerykanów i zajmuje się „niepożądanymi zachowaniami w firmie”. Zrobiłem to, ponieważ kodeks etyki, który stworzyli Amerykanie, nakazywał wręcz obowiązek zgłaszania takich nieprawidłowości – twierdzi Wyczałkowski.
- Byłem zapewniany przez prawników TVN, że nic mi nie grozi w związku z tym, że zgłosiłem sprawę do tego działu. Nie wiem, co komisja orzekła, bo raport jest utajniony, dostałem tylko lakonicznego maila od pani z HR, że „zaburzona była komunikacja wewnątrz grupy”. Problem polega na tym, że ja natychmiast po tym straciłem pracę, a mój mobber nadal w niej bryluje – mówi nam były pracownik TVN.
Po tym, jak został zwolniony z pracy, operator kamery napisał pożegnalny mail do współpracowników.
„Nie godzę i nie zgodzę się już nigdy na poniżanie mnie oraz moich kolegów przez mojego szefa. Nie godzę się na odzywanie się do mnie i moich kolegów »cześć pedale«, »jak ci się nie podoba to wypierd...«, »postanowiłem cię wyjeb...« oraz wiele innych obelżywych słów. Nie jesteśmy przedmiotami!" - napisał. Dodał, że „nigdy więcej już szef nie wyrzuci moich rzeczy do śmietnika, tak jak miało to miejsce”.
„To wszystko, z czym się nie zgadzałem, nie ma i nie miało nic wspólnego z moją pracą. Dlatego zostałem zwolniony. Przepraszam, nie przedłużono mi umowy cywilnoprawnej” – podsumował.
- Nie wykreśliłbym z tego maila ani jednego przecinka. Podtrzymuję to, co wtedy napisałem – powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl Wyczałkowski.
Czytaj także: Kamil Różalski walczy z TVN w sądzie. “Zrobię wszystko, żeby mój proces był jawny”
Oburzony decyzją stacji, wystąpił do TVN z wnioskiem o przekształcenie umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę. Kiedy to nie spotkało się z pozytywną reakcją stacji, złożył pozew przeciwko TVN, który wpłynął do sądu 20 maja 2021 roku.
Jak dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl, pozew dotyczy ustalenia „istnienia stosunku pracy” i zasądzenia odszkodowania za niezgodne z prawem wypowiedzenie umowy o pracę oraz niedozwolone skrócenie okresu wypowiedzenia. W uzasadnieniu pozwu napisano, że „mimo wykonywania przez powoda zadań w okolicznościach typowych dla stosunku pracy, pozwana spółka zastępowała umowy o pracę umowami cywilnoprawnymi”.
W pozwie Robert Wyczałkowski wspomina także o szykanach, jakie miał stosować wobec niego pracodawca. Do jego postępowania sądowego została włączona sprawa o mobbing w TVN.
- „Ty pedale” – tak byłem często obrażany przez bezpośredniego przełożonego. Proszę sobie wyobrazić, że pracując w amerykańskiej firmie, na amerykańskiej ziemi, byłbym tak traktowany przez osobę wyższego szczebla w korporacji? To byłby skandal. Dlaczego w Polsce to przechodzi bez echa? - pyta Wyczałkowski.
Kolejna rozprawa sądowa Roberta Wyczałkowskiego z TVN odbędzie się 11 października. - Nie wiem, co mamy jeszcze zrobić? Czy musimy podpalić się przed siedzibą TVN, żeby instytucje państwowe wzięły się do roboty? - pyta.
Wyczałkowski nadal pracuje przy produkcjach telewizyjnych
Operator nadal pracuje w swoim zawodzie. - Pracuję przy największych produkcjach telewizyjnych w Polsce. I tam do głowy by nikomu nie przyszło, żeby mnie obrazić czy kogokolwiek z ekipy, tak jak to miało miejsce w TVN - podkreśla.
Wyczałkowski zapewnia, że nie godził się na takie warunki zatrudnienia w TVN. - Nie zgadzałem się na umowy cywilnoprawne już po trzecim miesiącu pracy, kiedy skończył się okres próbny. Ale wiadomo, życie trwa. Kocham ten zawód, dlatego go tak długo wykonuję. Cały czas obiecywano, że za pół roku, za kolejne pół roku i tak czekaliśmy. Walczyliśmy bardzo długo, przeszliśmy całą procedurę zgłoszeń w TVN, a później w Discovery, tak, żeby nikt nie mógł nam nic zarzucić. I nic. Zostałem wyrzucony i pozbawiony emerytury – opowiada.
Były pracownik TVN zgłosił też sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy, która po przeprowadzeniu postępowania stwierdziła, że jego umowy z TVN były umowami o pracę, nie o dzieło. Z kolei ZUS uznał, że umowa operatora kamery miała charakter zlecenia i z tego tytułu TVN powinien zapłacić zaległe składki. - Odwołałem się od tego wyroku - mówi nam Wyczałkowski.
Czytaj także: Robert Jałocha po wygranej z TVN pisze o "intrygach i kłamstwach". "Niestety, wyrok nie kończy sprawy"
- Zadziwiające jest, że instytucje państwowe, które zostały powołane do przestrzegania prawa pracy, na hasło TVN dostają paraliżu. Pokazuje to sprawa Roberta Jałochy, który po wygranej w sądzie, dalej musi walczyć, tym razem nawet o to, by ZUS wyciągnął z TVN potrzebne do rozliczeń dokumenty - oburza się Wyczałkowski.
TVN przeprowadził szeroki proces etatyzacji
Jak pisaliśmy na początku września, sąd drugiej instancji oddalił apelację spółki TVN w procesie, jaki w imieniu Roberta Jałochy, byłego reportera TVN24 i „Faktów” TVN, wytoczył stacji inspektor pracy. To oznacza, że firma zatrudniając go przez cztery lata na umowie o dzieło, obchodziła prawo pracy. Dziennikarz ma teraz otwartą drogę do zażądania wypłacenia zaległych składek. Wyrok jest prawomocny, ale Jałocha nadal nie doczekał się ze strony zapłacenia zaległych składek, chociaż TVN miał siedem dni na wykonanie wyroku. Jak ustaliliśmy, teraz to ZUS - w imieniu Roberta Jałochy - będzie występował o uregulowanie wszystkich zaległości.
Sprawa Wyczałkowskiego dotyczy przede wszystkim lat, gdy TVN miał innych właścicieli niż obecnie (Grupę ITI, Canal+ i Scripps Networks Interactive). TVN po ostatnich zmianach właścicielskich (spółka w 2018 r. stała się częścią koncernu Discovery, który w 2022 r. połączyła się z Warner Media, tworząc Warner Bros. Discovery) przeprowadziła szeroki proces przekształcenia umów cywilnoprawnych w umowy o pracę.
- Charakter współpracy z naszymi pracownikami bądź współpracownikami jest zdefiniowany prawnie i wynika z charakterystyki powierzanych zadań i sposobu ich wykonywania. Ponad 1700 osób zostało zatrudnionych w naszej firmie na podstawie umów o pracę tylko w ciągu ostatnich trzech lat. Także w tym względzie TVN Warner Bros. Discovery jest liderem pozytywnych przemian w branży mediów - informowało nad w drugiej połowie września br. biuro prasowe TVN Warner Bros. Discovery
Wyczałkowski: ludzie regularnie dzwonią i pytają
Robert Wyczałkowski nie ukrywa, że jest też rozczarowany zachowaniem niektórych dziennikarzy TVN. - Mają na sztandarach najwyższe standardy, a jednak nikt nic nie robi, chociaż doskonale wiedzą, co się działo w TVN. Po moim zwolnieniu dostałem mnóstwo wiadomości od czołowych dziennikarzy stacji, w których wyrażali swoje niezadowolenie i zszokowanie tą sytuacją. Chciałbym zwrócić się do nich, do ich sumień – może ktoś z was odważy się podjąć ten problem w debacie publicznej, rozpocząć dyskusje o tym? - pyta operator kamery.
Przyznaje jednocześnie, że nadal odbiera dużo telefonów od znajomych i przyjaciół z TVN, którzy czekają na to, jakie będą wyroki w jego sprawach. - To masa ludzi, którzy regularnie dzwonią i pytają, co dalej. Są trochę na rozdrożu, bo mają kredyty i boją się stracić pracę – dodaje.
Proces Wyczałkowskiego to czwarta już (z ujawnionych publicznie) sprawa o ustalenie stosunku pracy, jaką wytoczył stacji TVN były pracownik lub (w jego imieniu) Inspektorat Pracy. Pod koniec lutego ubiegłego roku podobną sprawę wytoczył Kamil Różalski, przez 23 lata związany z TVN jako operator kamery. Proces utajniono na wniosek nadawy. W listopadzie ub. r. Główny Inspektorat Pracy zakończył kontrolowanie TVN pod kątem warunków zatrudnienia. Stwierdzono, że m.in. Różalskiemu należała się umowa o pracę, gdyż jego zatrudnienie spełniało wszelkie warunki ku temu. Inspektorzy wystąpili do TVN z wnioskiem o stosowne przekształcenie umów, przy czym nadawca - jak ujęto w piśmie pokontrolnym - „przedstawił odmienne stanowisko”.
Niedawno pisaliśmy, że na początku tego roku Jolanta Hofer, była producentka TVN, wygrała w pierwszej instancji proces ze stacją o ustalenie stosunku pracy. Stacja odwołała się od wyroku. Rozprawa odbędzie się 3 października tego roku.
Dołącz do dyskusji: Walczy o uznanie 16 lat pracy w TVN