Relacja z lądowania największego samolotu świata z rekordowym zainteresowaniem na YouTube. "Propagandowy show jak z czasów PRL"
W Warszawie wylądował Antonow An-225 Mrija z ładunkiem środków ochronnych. Ekspert od lotnictwa podkreśla, że oszczędniej byłoby ładunek przewieźć polskimi dreamlinerami, które stoją z powodu epidemii koronawirusa. Z kolei specjaliści od marketingu politycznego mówią, że "rząd zrobił propagandowy show", ale "przekaz jest skuteczny".
We wtorek przed południem na warszawskim lotnisku Okęcie wylądował Antonow An-225 Mrija, największy transportowy samolot świata. Ogromna maszyna przywiozła do Polski niezbędne środki do walki z koronawirusem. Na pokładzie samolotu znajdowało się 80 ton środków ochronnych, m.in. 7 mln masek ochronnych typu FFP2, medyczne kombinezony oraz przyłbice chroniące twarz.
Transport na zlecenie Kancelarii Premiera przygotowały spółki KGHM Polska Miedź i Grupa LOTOS. Lotniczy kolos wystartował w poniedziałek z lotniska w chińskim Tianjinie. To największy jednorazowy transport z pomocą medyczną do walki z epidemią COVID-19.
Dr Maciej Lasek, inżynier lotnictwa, uważa, że "góra urodziła mysz" i taki ładunek mógłby przewieźć znacznie tańszy samolot, jakim jest An-124 Rusłan. Właśnie takim statkiem powietrznym Czesi sprowadzili z Chin do swojego kraju 106 ton środków ochronnych pod koniec marca br. An-225 Mrija to nie tylko największy, ale też najdroższy samolot świata, zużywa trzy razy więcej paliwa niż inne maszyny transportowe.
"Dreamlinery LOT-u stoją bezczynnie"
- Jak podaje Money.pl szacunkowy koszt wynajmu An-255 na lot z Chin do Polski to ponad 12 mln zł. Ten ładunek można by przewieźć trzema polskimi dreamlinerami LOT-u, które w tej chwili stoją ze względu na pandemię koronawirusa, a pilotom płacimy postojowe. Kanadyjczycy przerobili jeden z samolotów na cargo, żeby zapewnić szybką dostawę środków medycznych - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Maciej Lasek.
Air Canada ogłosiła w ubiegły piątek, że zakończyła modyfikację jednego z trzech samolotów Boeing 777-300ER na transportowy, usuwając z niego siedzenia, aby zwiększyć ładowność. To samo ma zamiar zrobić z dwoma pozostałymi statkami powietrznymi jeszcze w tym tygodniu.
- Paliwo na lot Boeinga 787 tam i z powrotem do Chin to 100-120 ton, cena 1 ton paliwa to 420 dolarów, koszty stałe płaci się bez względu na to, czy samoloty latają, czy stoją. Ładunek to 45 ton w bagażnikach i 20 ton w kabinie w specjalnych siatkach. Wygląda na to, że koszt jednego lotu B787 jest wielokrotnie mniejszy od przytaczanych 12 mln zł. Szkoda, że nikt nie przedstawił rzetelnego uzasadnienia takiego wyboru. Samoloty stoją, piloci czekają - podkreśla Maciej Lasek.
Dodaje, że rząd "zrobił propagandowy show", a "przelot antonowem był kuriozalny". - W czasie kryzysu powinno się racjonalnie gospodarować środkami, tym bardziej, że każda złotówka się liczy, aby chronić miejsca pracy - dodaje ekspert lotniczy.
Miał przywieźć 400 ton ładunku
Internauci zwracają uwagę, że zarówno rząd, jak media publiczne podawali różne dane dotyczące wielkości ładunku, który ma przylecieć do Polski. Najpierw Ministerstwo Aktywów Państwowych i Polska Agencja Prasowa podały, że antonow przywiezie 400 ton sprzętu ochronnego.
Już we wtorek 14 kwietnia w Warszawie wyląduje kolejny transport sprzętu medycznego zakupionego przez @kghm_sa i @GrupaLOTOS. Aż 4⃣0⃣0⃣ ton środków do walki z #koronawirusem dostarczy wynajęty specjalnie do tego największy na świecie ✈️ Antonow An-225 Mrija❗️#MAPdlaPolaków 💪 pic.twitter.com/7EYstKJS9T
— Ministerstwo Aktywów Państwowych (@MAPGOVPL) April 8, 2020
Za ministerstwem i PAP powtórzyły to inne media, w tym TVP Info. Z kolei we wtorek na warszawskim Lotnisku Chopina premier Mateusz Morawiecki powiedział: - Do Polski przybyło 80 ton towarów, to bezprecedensowy transport, który będziemy w najbliższych tygodniach powielać, będziemy ściągać jak najwięcej sprzętu.
"Z czasem zatrze się informacja o 400 tonach"
Czy wprowadzanie w błąd opinii publicznej może zaszkodzić rządowi PiS? - Rządowe media od samego początku mijają się z prawdą co do skali pomocy. Każdy kto wie, że do Polski leci An-225, mógł sprawdzić w Wikipedii, jakim udźwigiem dysponuje ten samolot. Podając 400 ton władze i media ośmieszyły się. Przekaz został skorygowany, ale ślady zostały w URL newsów i w Google - uważa Artur Kurasiński, blogger, specjalizujący się w mediach społecznościowych i marketingu.
Kurasiński uważa, że niespójny przekaz nie będzie miał wpływu na wyborców PiS. - Zwolennicy rządu będą wierzyli, że to jest ogromna pomoc, bo z czasem zatrze im się informacja o 400 tonach. Zapomną, że ten sam rząd ustami premiera i szefa kancelarii Rady Ministerów deklarował "gotowość od miesięcy". Teraz po ponad miesiącu od pierwszego przypadku potwierdzonego w Polsce sprowadza pierwszą partię sprzętu medycznego - mówi Artur Kurasiński.
"Uroczystość rozładunku antonowa"
Od kilku dni zarówno rząd, jak i media publiczne zapowiadały pierwsze lądowanie antonowa w Warszawie jako doniosłe zdarzenie. Lotnisko Chopina zrobiło transmisję z tego wydarzenia na YouTube, która ma już prawie 170 tys. wyświetleń.
Na lotnisku antonowa witał premier Mateusz Morawiecki, a Ministerstwo Aktywów Państwowych poinformowało na Twitterze, że "w uroczystości rozładunku antonowa" wziął udział minister Jacek Sasin. Tweet po kilku godzinach zniknął, bo wzbudził kpiny internautów.
"Rozładunek samolotu to 'uroczystość'. Za rok będziemy obchodzić rocznicę tego wydarzenia, a wicepremier Jacek Sasin będzie składał kwiaty w tym miejscu" - napisał na Twitterze dziennikarz Marcin Dobski.
Rozładunek samolotu to "uroczystość". Za rok będziemy obchodzić rocznicę tego wydarzenia, a wicepremier Sasin będzie składał kwiaty w tym miejscu. pic.twitter.com/14obAr0FFc
— Marcin Dobski (@szachmad) April 14, 2020
"Propaganda jak z czasów PRL"
Czy zrobienie medialnego wydarzenia z lądowania samolotu jest dobrym chwytem marketingowym? Bartosz Czupryk, politolog oraz specjalista ds. marketingu politycznego i strategii, uważa, że tak.
- Rząd nieprzerwanie musi dbać o swój dobry wizerunek, dlatego chętnie wykorzystuje nadarzające się okazje, a taką właśnie jest powitanie największego na świecie - jak sam to podkreśla - samolotu przywożącego z Chin ochronny sprzęt medyczny. To kolejna okoliczność do kreowania nastrojów społecznych, w tym przypadku uspokajania, że rząd nad wszystkim panuje, dba o bezpieczeństwo służb medycznych oraz obywateli, dając wyraz swojej skuteczności, konsekwencji w działaniu w przeciwieństwie np. do Francuzów, którym podobna transakcja nie udała się - podkreśla Bartosz Czupryk.
Czupryk dodaje, że "medialną uciechę z przylotu antonowa odbiera jako swoistą propagandę, którą można porównać do tej z czasów PRL". - Wbrew pozorom ta "sztuka" zarządzania informacją i kreowania rzeczywistości, niewiele się nie zmieniła. Przybyło narzędzi i nowych bohaterów. Ewoluował kunszt - podkreśla.
Zdaniem specjalisty, medialny szum wokół lądowania antonova "skutecznie przekierowuje uwagę z problemu pandemii na rozmach, z jakim rząd stara się walczyć z wirusem w obronie zdrowia i życia obywateli".
"TVP zrobi z tego właściwy przekaz"
Szymon Sikorski, prezes agencji Publicon, uważa, że lądowanie antonowa świadczy o skuteczności medialnej spindoktorów PiS.
- Z jednej strony Facebooka rozgrzała bardzo typowa PiS-owska gigantomania: wielki antonow przywozi 400 ton pomocy dla walki w wirusem, choć ma mniejszą pojemność, a przywiózł de facto jeszcze mniej. Jedni się śmiali, drudzy gratulowali rozmachu. Było oczywiście trochę drwin i szydery. Obrazek z tego jest jednak imponujący. Przepiękna maszyneria. Wielki rozmach. Symbol. TVP zrobi z tego właściwy przekaz. W polityce przecież o to chodzi - mówi nam Szymon Sikorski.
Dodaje, że event był świetnie zaplanowany jako wydarzenie medialne. - Symboliczne wzięcie spraw w swoje ręce. Czyny, nie słowa. Poparte czymś ogromnym, imponującym antonowem, który sam z siebie jest przekazem. Zmieniła się trochę optyka uprawiania polityki - nie tylko u nas, ale i szerzej - globalnie. PiS to rozumie i robi to jak należy. Polityka to gra o sumie zero-jedynkowej. Wygrywasz albo nie. I nie ma nic poza tym - podkreśla szef Publiconu.
"Pokazówka, która wykracza poza normalny PR"
Anna Mierzyńska, specjalistka od marketingu sektora publicznego, mówi portalowi Wirtualnemedia.pl, że "wolałaby oglądać premiera, który tak bardzo przejmuje się chorymi na koronawirusa podopiecznymi DPS-ów jak ładunkiem maseczek z Chin".
- Nie dziwi mnie ta pokazówka, chociaż witanie samolotu przez premiera wykraczało daleko poza normalny PR. Nie dziwi, ponieważ podobną propagandę robiono we Włoszech, gdy tam przyleciały transporty z Chin i z Rosji. Oba te państwa (Chiny i Rosja) korzystają z epidemii, by poprawić swój wizerunek w Europie i poszerzyć strefę wpływów. Nie wiemy tego, ale być może warunkiem szybkiego transportu maseczek z Chin była właśnie odpowiednia oprawa propagandowa. Władzom chińskim mogło na tym zależeć - mówi Mierzyńska.
Specjalistka od marketingu publicznego żałuje, że rząd pominął fakt, iż transport zapewnił samolot ukraińskich linii lotniczych. - Rząd wychwala Chiny, a zapomina o naszych sąsiadach. To smutne - dodaje.
"Nie chcą podsycać lęków społecznych"
Internauci zwracają też uwagę, że na zdjęciach z lotniska widać duży kontrast między ekipą rządową, a pracownikami, którzy zajmowali się rozładunkiem. Ani premier Morawiecki ani Jacek Sasin nie mają maseczek, w przeciwieństwie do ekipy od rozładunku, która jest w specjalnych kombinezonach i ma zasłonięte twarze.
Trwa konferencja prasowa z udziałem @PremierRP , @MAPGOVPL, Grupy #LOTOS i @kghm_sa.#MAPdlaPolaków pic.twitter.com/9pZTGVps3Z
— Grupa LOTOS (@GrupaLOTOS) April 14, 2020
- Niezakładanie masek czy rękawiczek to przekaz partii Jarosława Kaczyńskiego: "zobaczcie, kto tu rządzi", "my panujemy nad wszystkim". Zwolennicy rządu PiS będą bili brawo - część z nich uważa pandemię za wymysł mediów liberalnych, a sam nakaz siedzenia w domach jako bzdurę. Już teraz można przeczytać na wielu portalach prawicowych, że to spisek lekarzy, którzy chcą szczepić masowo ludzi - uważa Artur Kurasiński.
Zdaniem specjalisty od marketingu "nic co zrobi rząd PiS nie zostanie uznane przez jego wyborców za coś złego". - Nawet jeśli nakaże się narażanie zdrowia i życia obywateli poprzez głosowanie. Chyba, że skończą się pieniądze na pomoc socjalną albo kryzys bardzo dotknie Polaków - dodaje Kurasiński.
Innego zdania jest Bartosz Czupryk. - Możliwe, że w ten sposób rząd nie chciał podsycać społecznych lęków i chciał zasygnalizować, że nawet w obliczu kryzysu nie boi się stawić czoła zagrożeniom. Przypomnijmy, że obowiązek noszenia maseczek zostanie wprowadzony dopiero 16 kwietnia, więc jeszcze będzie okazja sprawdzić, czy politycy i rząd są wystarczająco konsekwentni, jak tego oczekują od społeczeństwa - podkreśla politolog.
Dołącz do dyskusji: Relacja z lądowania największego samolotu świata z rekordowym zainteresowaniem na YouTube. "Propagandowy show jak z czasów PRL"