Co drugi polski internauta korzysta z pirackich treści, 3 miliardy złotych strat gospodarki w 2016 roku
Według badań firmy Deloitte łączne straty polskiej gospodarki z tytułu piractwa internetowego w 2016 roku wyniosły ponad 3 miliardy złotych, a straty Skarbu Państwa to około 836 milionów złotych. Z nielegalnych źródeł treści korzysta co drugi polski internauta w wieku 15-75 lat.
W swoim raporcie sporządzonym na zlecenie Stowarzyszenia Kreatywna Polska Deloitte podkreśla, że choć oferta legalnych dostawców treści jest coraz bogatsza i bardziej dostępna, internauci wybierają pirackie źródła ze względu na niższą cenę oraz łatwość i szybkość dotarcia. Problemem jest również to, że nie udało się zintensyfikować działań legislacyjnych w zakresie ochrony legalnego rynku i lepszej ochrony prawnej treści i to pomimo obowiązku dostosowania prawa krajowego do norm unijnych.
Z szacunków Deloitte wynika, że łączne roczne straty generowane w polskiej gospodarce w wyniku istnienia zjawiska piractwa treści w internecie wyniosły w ub.r. ponad 3 mld zł. Raport podkreśla że jest to kwota, za którą można by pokryć około 30 proc. rocznych wydatków Skarbu Państwa na kulturę i media lub zakupić cztery bilety do kina dla każdego obywatela.
Fakt istnienia piractwa internetowego na taką skalę to także 27,5 tys. utraconych miejsc pracy, czyli tyle ile pozwoliłoby całkowicie zlikwidować bezrobocie np. w Łodzi. To również 836 mln zł rocznie strat dla Skarbu Państwa, czyli suma za którą można by zbudować ponad 2 Centra Nauki Kopernik lub kwota, która wystarczyłaby na zasilenie bibliotek w kraju ponad 33 mln książek.
Co drugi internauta w wieku 15 –75 lat, czyli ponad 12 mln osób korzysta z nielegalnych źródeł treści. To prawie tyle osób, ile w ub.r. kupiło bilety na polskie produkcje wyświetlane w kinach lub tyle osób, ile zdołałoby zapełnić salę Opery Narodowej w Warszawie ponad 6,5 tys. razy.
Największym zainteresowaniem internautów cieszą się pirackie źródła plików wideo oraz audiobooków. Wyłącznie z serwisów oferujących nielegalny dostęp korzysta od 6 proc. (dla audiobooków) do 17 proc. użytkowników. Największy odsetek czerpiących wyłącznie z nielegalnych źródeł stanowią respondenci poszukujący w internecie książek (17 proc.) oraz treści wideo (14 proc.).
Z kolei największy odsetek ankietowanych korzystających wyłącznie z legalnych źródeł występuje na rynku transmisji na żywo (61 proc.), prasy (57 proc.) oraz muzyki (55 proc.), najmniejszy zaś na rynku treści wideo (27 proc.).
Raport podkreśla, że płacąc pirackim serwisom kilka lub kilkanaście złotych miesięcznie Polacy zasilają je sumą około 900 mln zł rocznie, a to oznacza, że ich szacunkowe przychody wyniosły około 745 mln zł (po odjęciu opłat transakcyjnych i podatków).
Według prognoz średnie tempo wzrostu piractwa w latach 2017-2024 wyniesie 3,3 proc. i będzie zdecydowanie wyższe niż średnie tempo wzrostu PKB w tym okresie.
- Nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższych latach sytuacja miała się diametralnie zmienić - ocenia Julia Patorska, ekonomistka, starszy menedżer w dziale konsultingu Deloitte. - Przy założeniu, że nie zostaną wprowadzone odpowiednie zmiany legislacyjne, prognozowana całkowita wartość pirackiej konsumpcji treści z nielegalnych źródeł w Internecie w latach 2017–2024 wyniesie około 30,4 mld zł. Taka kwota pozwoliłaby jednorazowo pokryć około 70 proc. wartości deficytu sektora publicznego za 2015 r. lub wybudować około 730 km autostrad, a jest to mniej więcej odległość pomiędzy Rzeszowem a Berlinem.
Badanie przeprowadzono metodą CAWI na próbie 1,5 tys. internautów w wieku 15–75 lat korzystających z następujących typów treści zamieszczanych w Internecie: treści wideo, transmisje na żywo, książki, audiobooki, treści muzyczne, prasa. Oprócz tego przeprowadzono wywiady indywidualne z ekspertami z branży służące pogłębieniu badań ilościowych dotyczących analizowanych zagadnień.
Dołącz do dyskusji: Co drugi polski internauta korzysta z pirackich treści, 3 miliardy złotych strat gospodarki w 2016 roku
1. Jak nie wydam na HBO GO, to wydam na lody.
2. Jak dostwałem na ulicy darmowe Metro, to nie oznaczało, że przez to nie kupię Playboya.