SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Szef Answear.com: Nie będzie żadnych korzyści z wprowadzenia zakazu handlu w niedziele

- Niewinnie i prospołecznie brzmiący projekt zakazu handlu w niedziele może się okazać jednym z najbardziej  nieodpowiedzialnych pomysłów rządu, który przyczyni się do spadku rentowności polskich firm handlowych i wszystkich z nimi współpracujących, spowoduje spadki wpływów do budżetu państwa z podatku VAT, CIT, ZUS i podatku od wynagrodzeń. Nie wiem dlaczego obecny polski rząd tak  nie lubi handlu i koniecznie chce go pokarać, jak  nie podatkiem handlowym, to zakazem handlu w niedzielę - ocenia dla serwisu Wirtualnemedia.pl Krzysztof Bajołek, współzałożyciel i prezes Answear.com.

Dołącz do dyskusji: Szef Answear.com: Nie będzie żadnych korzyści z wprowadzenia zakazu handlu w niedziele

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Aleksander
Dobrze mówi Warzecha, że przecież jest bardzo dużo sklepikarzy, którzy właśnie chcą pracować w niedzielę, np. właścicieli sklepów franczyzowych, bo oni wtedy mają najwiekszy utarg. Ta ustawa zadziała na ich szkodę
0 0
odpowiedź
User
żanka
PiS ma w sejmie większość, więc liczę, że ich posłowie się zajmą poważnie tą ustawą i poprawią te wszystkie błędy, które rząd wypunktował. Żeby nie zapomnieli, to Polacy im przypomną petycją: https://secure.avaaz.org/pl/petition/Prezes_Partii_Prawo_i_Sprawiedliwosc_Jaroslaw_Kaczynski_Ratujmy_male_polskie_sklepy_franczyzowe_przed_zakazem_handlu_w_n/
0 0
odpowiedź
User
sammler
Domyślam się, że większość krytykujących to albo pracownicy sieci handlowych, albo osoby zarabiające nie więcej niż średnią krajową. Tymczasem ten pan wypowiedział słowa, które wszyscy zignorowali: nie jesteśmy już społeczeństwem, które kupuje tylko to, co musi i kiedy musi. Zgadza się, nikt nie będzie jadł mniej bułek czy kupował spodni (choć z tym drugim nie byłbym już taki pewien - zakup może być odkładany o kolejne tygodnie, aż znajdzie się czas na zrobienie zakupów, co w skali makro będzie odczuwalne). Z perspektywy indywidualnego konsumenta w większości przypadków nic się nie zmieni. Ale przecież nie jest tak, że 100% klientów sklepów to ludzie, którzy zaspokajają tylko swoje podstawowe potrzeby. Ten człowiek wyraźnie powiedział: nie będzie tak, że całe 20% obrotów z niedzieli przejdzie na inne dni tygodnia. Ponieważ jeżeli ktoś pracuje dużo (ale i dużo zarabia) nie ma czasu i siły na zakupy w tygodniu. On te swoje bułki czy inne sushi i tak kupi, i zje. Ale już nie wyda kasy na kolejną koszulę w sklepie. Bo jeżeli czas na takie zakupy ma tylko w weekend, to przy założeniu, że tę koszulę nadal musi kupić, zrobi to np. w internecie. A skoro już raz przeniesie się do internetu, wcale nie musi zrobić tego zakupu w sklepie działającym w Polsce czy płacącym tu podatki!

To jest trochę tak, jak z liniami lotniczymi, które niekiedy zarabiają więcej na sprzedaży klasy biznes i pierwszej, które stanowią może z 15% miejsc w samolocie, niż na ofercie ekonomicznej, którą wybiera większość! Będziemy z ryngrafem na piersi sprzedawali te bułki, ale dobra bardziej wysokomarżowe zaliczą spadki sprzedaży. Oczywiście tzw. przeciętny zjadacz chleba tego nawet nie zauważy... Dopóki rząd nie podniesie mu podatków, gdy mu się wpływy z nich przestaną zgadzać.

Co więcej, zgadzam się również z opinią, że stracą hotele, restauracje itp. Argument z turystyką weekendową do mnie trafia, bo sam ją uprawiam. I nigdy nie jeżdżę nigdzie (w Polsce!) w święta, bo zwyczajnie nie ma po co. Ulice wszędzie wyglądają tak samo: wszystko zamknięte (nie tylko sklepy, także różne atrakcje turystyczne), na ulicy żywego ducha... W najlepszym razie działa na pół gwizdka. I znów: przeciętny człowiek tego nie zrozumie. Obudzi się dopiero z ręką w nocniku...

Ktoś powie: zostanie sobota. Ale przecież sklepy nie są z gumy i nie obsłużą dwa razy tylu klientów. Wielu w ogóle zrezygnuje z zakupów, wiedząc, co ich będzie czekać... A sami pracownicy dostają za niedzielę wolne w inne dni. I niech nikt mi tu nie wmawia, że dzieci, że rodzina. Dzieci kończą lekcje w szkole ok. 13-14, czyli pół dnia jest do dyspozycji. A poza tym nie słyszałem o przypadku, by ludzie, którzy w niedzielę nie pracują (szczególnie gdy zarobki mają na poziomie kasjerek - notabene głównie studentek i pań po 50.) poświęcali swoim dzieciom 100% czasu... To jest zwykła demagogia.
0 0
odpowiedź