SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Mariusz Zielke udostępnił powieść za darmo, bo zamawiający biznesmen chciał ją zablokować na 50 lat

Były dziennikarz śledczy Mariusz Zielke za darmo udostępnił w internecie swoją nową powieść sensacyjną „Dla niej wszystko”. Tłumaczy, że biznesmen, który zlecił jej napisanie, rozmyślił się i próbował zablokować jej publikację na 50 lat.

Dołącz do dyskusji: Mariusz Zielke udostępnił powieść za darmo, bo zamawiający biznesmen chciał ją zablokować na 50 lat

14 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
xyz Prawa autorskie majątkowe można przekazać tylko w formie pisemnej. Przez jedenaście miesięczy Mariusz nie mógł się doczekać umowy. Nadal ma więc prawa do książki: osobiste (niezbywalne) i majątkowe.
"Zielke informuje, że za przygotowywanie powieści otrzymywał comiesięczne wynagrodzenie". Czyli dostawał forsę za pracę, za pisanie książki na zlecenie - taki ghost writer. Więc nie powinno go interesować czy zleceniodawca wyda książkę, czy się rozmyśli, albo wydrukuje pięć egzemplarzy dla znajomych. To nie Zielke jest właścicielem książki, ale ten, który zlecił jej napisanie. Biznesmen ma do książki prawa majątkowe, a Zielke ma jedynie prawa autorskie (niezbywalne). Czyli przedsiębiorca może teraz ścignąć autora, że naraził go na straty bo wrzucił treść do sieci. Tak ja to widzę. Ale nie znam szczegółów - być może Zielke dogadał się z biznesmenem, aby zrobić szum wokół tej książeczki, co jest sposobem na promocję.
odpowiedź
User
xyz Prawa autorskie majątkowe można przekazać tylko w formie pisemnej. Przez jedenaście miesięczy Mariusz nie mógł się doczekać umowy. Nadal ma więc prawa do książki: osobiste (niezbywalne) i majątkowe.
"Zielke informuje, że za przygotowywanie powieści otrzymywał comiesięczne wynagrodzenie". Czyli dostawał forsę za pracę, za pisanie książki na zlecenie - taki ghost writer. Więc nie powinno go interesować czy zleceniodawca wyda książkę, czy się rozmyśli, albo wydrukuje pięć egzemplarzy dla znajomych. To nie Zielke jest właścicielem książki, ale ten, który zlecił jej napisanie. Biznesmen ma do książki prawa majątkowe, a Zielke ma jedynie prawa autorskie (niezbywalne). Czyli przedsiębiorca może teraz ścignąć autora, że naraził go na straty bo wrzucił treść do sieci. Tak ja to widzę. Ale nie znam szczegółów - być może Zielke dogadał się z biznesmenem, aby zrobić szum wokół tej książeczki, co jest sposobem na promocję.
odpowiedź
User
Andrzej
Czy to przypadkiem nie jest ten biznesmen, który kilka lat temu na gumtree szukał ghostwritera, żeby opisał jego perypetie z pewną kobietą, która go puściła w trąbę?
odpowiedź