„Wprost” na pierwszej stronie przeprasza Kamila Durczoka, pyta o jego przeprosiny za molestowanie
Tygodnik „Wprost” (PMPG Polskie Media) na okładce nowego numeru przeprasza Kamila Durczoka za tekst sprzed 4 lat o jego życiu prywatnym. To realizacja prawomocnego wyroku sądowego. - Tak się kończą kłamstwa i oszczerstwa - skomentował Durczok. „Wprost” ukazuje się z podwójną stroną główną, na drugiej znajduje się tytuł o Kamilu Durczoku: „Molestował! Dlaczego nie przeprasza ofiar?”.
Przeprosiny dla Kamila Durczoka na pierwszej stronie nowego wydania „Wprost” dotyczą artkułu Michała Majewskiego, Sylwestra Latkowskiego i Olgi Wasilewskiej zamieszczonego w tygodniku w lutym 2015 roku. W tekście opisano pobyt Durczoka w mieszkaniu znajomej, w którym znaleziono też materiały pornograficzne, gadżety seksualne i biały proszek. Zamieszczono też wiele zdjęć pomieszczenia z prywatnymi rzeczami dziennikarza.
Kamil Durczok pozwał wydawcę tygodnika i autorów artykułu za naruszenie dóbr osobistych i prywatności. Domagał się publikacji przeprosin na okładce tygodnika i trzech kolejnych stronach „Wprost” oraz 7 mln zł zadośćuczynienia. W maju 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że mają zostać zamieszczone przeprosiny we wskazanej firmie oraz wypłacone 500 tys. zł. Wydawca tygodnika złożył apelację, a sąd drugiej instancji w kwietniu ub.r. utrzymał wyrok w zakresie przeprosin, a kwotę zadośćuczynienia obniżył do 150 tys. zł.
Wydawca „Wprost”: to tłumienie odważnego dziennikarstwa
W niedzielę PMPG Polskie Media w komunikacie prasowym wyjaśniło, że w nowym wydaniu „Wprost” zamieszczono przeprosiny dla Kamila Durczoka, ponieważ mimo złożenia skargi kasacyjnej na wyrok drugiej instancji sąd nie wydał orzeczenia o wstrzymanie wykonania wyroku. Firma zaznaczyła, że dostała pisma, w których grożono jej egzekucją komorniczą wysokich kwot.
- Wydawca i dziennikarze „Wprost” respektują wyrok sądu publikując określone wyrokiem przeprosiny. Mamy jednak odmienną ocenę prawną sprawy. Naszym zdaniem doszło do nierozpoznania jej istoty. Oddalono wszystkie wnioski dowodowe zgłoszone przez naszą stronę, nie przesłuchano właściciela mieszkania, jego małżonki, najemczyni mieszkania, ani policjantów, którzy byli na miejscu zdarzenia - wyliczyła Paulina Piaszczyk, radca prawny AWR Wprost, spółki zależnej PMPG Polskie Media wydającej „Wprost”. - Kamil Durczok w swoim pozwie nie powoływał się „na zarzut nieprawdziwości przedstawionych w artykule informacji”. W tej sytuacji sąd nie zajął się ustalaniem, czy doszło do szarpaniny z właścicielem mieszkania albo czy w lokalu znajdowały się ślady po narkotykach. Uznał po prostu, że dziennikarze nie mieli prawa wchodzić do prywatnej sfery życia bohatera tekstu - opisała.
- Czekamy na finał to jest rozpoznanie przez Sąd Najwyższy skargi kasacyjnej - podkreśliła Paulina Piaszczyk.
- Tłumienie odważnego dziennikarstwa jest niekorzystne przede wszystkim dla samych obywateli i dla praworządności każdego kraju. Już prezydent Thomas Jefferson mówił w słynnym stwierdzeniu: „Tam gdzie prasa jest wolna i każdy może ją czytać, wszyscy jesteśmy bezpieczni”. Należy przypomnieć, że to dziennikarze różnych mediów, swoją odwagą i bezkompromisowością, przyczyniają się do ujawnienia największych afer - podkreślił Michał M. Lisiecki, prezes i główny akcjonariusz PMPG Polskie Media, pełniący też funkcję wydawcy „Wprost”.
- Dziennikarze tygodnika „Wprost” mieli odwagę ujawnić wiele afer, za co często ponosili istotne konsekwencje. Afera taśmowa, afera zegarkowa, pisali o niejasnościach w postępowaniu przetargowym na śmigłowce dla armii, można by wyliczać bez liku z 36letniej już historii tygodnika Wprost. Dlatego dziwi stanowisko polskich sądów, które w nieodpowiedni sposób ważą prawo do prywatności osób publicznych z prawem obywateli do informacji - dodał Lisiecki.
Kamil Durczok: tak się kończą kłamstwa i oszczerstwa
Z udostępnionego przez PMPG Polskie Media wniosku o wszczęcie egzekucji sądowej wynika, że wewnątrz nowego numeru „Wprost” znajdują się trzy analogiczne przeprosiny dla Kamila Durczoka - od AWR Wprost, autorów tekstu o pobycie Durczoka w mieszkaniu znajomej oraz Sylwestra Latkowskiego, który w latach 2013-2015 był redaktorem naczelnym „Wprost”.
W komunikatach firma i dziennikarze przepraszają Kamila Durczoka za „naruszenie jego dóbr osobistych w postaci prawa do wizerunku, prawa do tajemnicy korespondencji oraz prawa do prywatności i intymności”. Przeprosiny zajmują trzy kolejne strony.
- Tak się kończą kłamstwa i oszczerstwa. Oczywiście WPROST już wyje i tłumaczy, że przeprasza ale nie przeprasza, bo inny proces wygrał. Niczego nie wygrał! - tak Kamil Durczok skomentował w niedzielę po południu zapowiedź nowego numeru tygodnika. - Więcej: to smutna wiadomość - Wprost nie rozróżnia wyroku prawomocnego od nieprawomocnego. Ale ich musi boleć - dodał dziennikarz.
Tak się kończą kłamstwa i oszczerstwa. Oczywiście WPROST już wyje i tłumaczy, że przeprasza ale nie przeprasza, bo inny proces wygrał. Niczego nie wygrał! Więcej: to smutna wiadomość - Wprost nie rozróżnia wyroku prawomocnego od nieprawomocnego. Ale ich musi boleć 😂😂😂 pic.twitter.com/NAyvQj2pjT
— Kamil Durczok (@durczokk) 3 lutego 2019
Na drugiej stronie „Wprost” chce przeprosin od Durczoka za molestowanie
Nowy numer „Wprost” ukazuje się z podwójną pierwszą stroną. Na drugiej znalazło się identyczne zdjęcia Kamila Durczoka jak na pierwszej, przy czym dodano inny napis: „Sąd ustalił: Molestował! Dlaczego nie przeprasza ofiar?”.
To nawiązanie do kilku tekstów „Wprost” z lutego 2015 roku opisujących mobbingowanie i molestowanie przez Durczoka podwładnych w redakcji „Faktów” TVN. W pierwszym artykule napisano anonimowo o szefie redakcji w dużej stacji tv, który obcesowo proponuje seks dziennikarce. W kolejnym przytoczono wypowiedzi byłych i obecnych pracowników „Faktów” (bez ich nazwisk), którzy relacjonowali, że Durczok jako researcherów zatrudniał głównie kobiety, niektóre zapraszał do swojego gabinetu i faworyzował, przy czym szybko zmieniał swoje ulubienice, zdarzało mu się też krzyczeć czy wulgarnie krytykować materiały reporterów.
Po publikacji pierwszego z tych tekstów TVN powołał komisję wewnętrzną, która po rozmowach z wieloma pracownikami ustaliła, że w redakcji „Faktów” były trzy przypadki stosowania mobbingu i molestowania. Nie wskazano, że sprawcą był Kamil Durczok, ale jednocześnie za porozumieniem stron rozwiązano z nim umowę, a poszkodowanym zapłacono rekompensatę.
Kamil Durczok pozwał wydawcę i dziennikarzy „Wprost”, zarzucając im naruszenie praw osobistych. Chciał przeprosin i 2 mln zł odszkodowania. W procesie jako świadkowie zeznawało wielu obecnych i byłych pracowników TVN, m.in. dziennikarze oraz Adam Pieczyński, członek zarządu firmy kierujący pionem informacyjnym.
W maju ub.r. Sąd Okręgowy w Warszawie w całości oddalił pozew Durczoka. „Wprost” poinformował o tym w artykule promowanym na okładce, zaznaczając, że w trakcie procesu była pracownica TVN potwierdziła, że dziennikarz proponował jej seks, przy czym użył nieco innych słów niż te zacytowane w artykule tygodnika. - Sąd dał jej wiarę, bo uznał (na podstawie raportu komisji TVN oraz zeznań innych świadków), że Durczok w podobnie niestosowny sposób zachowywał się także wobec innych pracownic - zaznaczono w tygodniku.
- Wszystkich, którzy we mnie wierzyli i wierzą, zapewniam: przegraliśmy bitwę ale nie przegraliśmy wojny. Przyjdzie czas na sprawiedliwy, prawomocny wyrok. A kłamstwo doczeka się kary. Sąd w ani jednym miejscu nie orzekł, że ludzie zatrudnieni we WPROST napisali prawdę. Sąd oddalił MOJE powództwo - skomentował Kamil Durczok na Twitterze.
Według danych ZKDP w listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wynosiła 16 396 egz. Natomiast portal Wprost.pl w październiku zanotował 2,23 mln realnych użytkowników i 25,5 mln odsłon (według badania Gemius/PBI).
W trzech kwartałach br. grupa kapitałowa PMPG Polskie Media (należy też do niej wydawca tygodnika „Do Rzeczy) zanotowała spadek wpływów sprzedażowych o 6,8 proc. do 34,02 mln zł oraz 4,66 mln zł zysku netto (wobec 3,33 mln zł zysku rok wcześniej).
Dołącz do dyskusji: „Wprost” na pierwszej stronie przeprasza Kamila Durczoka, pyta o jego przeprosiny za molestowanie
przecież oni biorą radio zet