Polska pikuje w rankingu wolności mediów, organizacje dziennikarskie różnie oceniają przyczyny
W tegorocznym Światowym Rankingu Wolności Prasy Polska zajęła 47. miejsce. To spadek o 29 pozycji w porównaniu z poprzednim rokiem. W rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl przedstawiciele Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Towarzystwa Dziennikarskiego i Fundacji Press Club w różny sposób oceniają zarówno przyczyny słabnącej pozycji Polski, jak i kryteriów stosowanych przy tworzeniu zestawienia.
Raport jest przygotowywany co roku przez organizację Reporterzy Bez Granic (RWB) i ma przedstawiać stan swobody funkcjonowania mediów w 180 krajach na świecie. W najnowszym raporcie na pierwszym miejscu pod względem poszanowania swobody mediów znalazła się, podobnie jak rok temu, Finlandia. Drugie miejsce przypadło Holandii, a trzecie Norwegii. Z kolei najgorsza sytuacja panuje obecnie w Erytrei, Korei Północnej oraz Turkmenistanie.
Podsumowując wyniki raportu Christophe Deloire, sekretarz generalny RWB zwrócił uwagę na ogólnoświatowe pogorszenie się sytuacji mediów. - W wielu krajach władze starają się przejąć kontrolę nad mediami po to, by zablokować możliwości publicznej debaty. Konsekwencją jest poczucie niepewności i strachu wśród dziennikarzy, a także rodzaj cenzury w przekazywaniu informacji odbiorcom - zaznaczył Deloire.
W obecnym raporcie RWB Polska została sklasyfikowana na 47. miejscu, podczas gdy rok wcześniej nasz kraj był w rankingu na 18. pozycji. To oznacza spadek o 29 miejsc, jeden z największych w obecnej edycji zestawienia.
Diagnozując obecną sytuację w Polsce raport wskazuje na negatywne konsekwencje wprowadzonej w styczniu br. nowelizacji ustawy medialnej szeroko krytykowanej przez wiele środowisk dziennikarskich w naszym kraju, a także instytucji, w tym Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, a także plany wprowadzenia nowych przepisów, zgodnie z którymi zostaną rozwiązane umowy ze wszystkimi pracownikami mediów publicznych. Raport podaje Polskę jako przykład państw, w których rośnie kontrola nad publicznymi mediami, a wolność wypowiedzi i pluralizm są zagrożone.
Organizacja pisze w raporcie, że "krótko po wygranych wyborach w 2015 r. konserwatywny PiS przyjął ustawę medialną upoważniającą rząd do powoływania i odwoływania szefów państwowego radia i telewizji". Pomimo tej krytyki Polska według metodologii raportu jest opisywana wciąż jako kraj, w którym panuje „satysfakcjonująca sytuacja” dotycząca wolności mediów.
Raport jest prezentowany co roku przez organizację Reporterzy bez Granic i obejmuje 180 krajów na świecie. Tworzony jest w oparciu o odpowiedzi na ankiety wysłane do ponad 100 dziennikarzy z całego świata, którzy są członkami organizacji partnerskich „Reporterów bez Granic”, a także do naukowców, prawników oraz obrońców praw człowieka. Ranking przygotowywany jest na podstawie zbieranych danych dotyczących wypadków łamania zasad pluralizmu i niezależności mediów, bezpieczeństwa dziennikarzy, pod uwagę brane jest również otoczenie prawne i administracyjne, w którym działają media. Na podstawie ocen przyznawane są punkty - im jest ich mniej, tym wyższe miejsce w zestawieniu.
W rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl polskie organizacje dziennikarskie nie są zgodne w ocenie tegorocznej odsłony raportu, trafności jej diagnozy oraz miejsca zajmowanego obecnie przez nasz kraj w rankingu. Najbardziej krytycznie do zestawienia i przygotowującej je organizacji odnosi się Wiktor Świetlik, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
- Powiem tak: Gdzie byli Reporterzy bez Granic, gdy doszło do najścia na redakcję „Wprost”? Gdzie byli Reporterzy bez Granic, gdy wyleasingowano ponad pięciuset dziennikarzy Telewizji Polskiej do zewnętrznych spółek, a później ci dziennikarze zostali zwolnieni w brutalny sposób? Gdzie była ta organizacja, gdy masowo zwalniano pracowników TVP za prezesury Juliusza Brauna, także z przyczyn politycznych? - pyta retorycznie Wiktor Świetlik. - Nie zauważyłem wówczas specjalnej aktywności Reporterów bez Granic. Absolutnie nie jestem zachwycony tym, co dzieje się dzisiaj w mediach, zarówno publicznych, jak i prywatnych. To, co robi obecnie PiS jest niestety powtórzeniem tego, co pamiętamy jako konsekwencję wszystkich poprzednich wyborów w Polsce – taki mamy model mediów publicznych. Znowu partia, która doszła do władzy nie pamięta o potrzebie zmiany artykułu 212 prawa karnego. Który raz to przerabiamy? - przypomina Świetlik i podkreśla, że nie rozumie niskiej pozycji Polski w rankingu RWB.
- Nie widzę żeby coś w porównaniu z poprzednim rokiem zmieniło się zdecydowanie na gorzej, co tłumaczyłoby tak znaczący spadek Polski w rankingu wolności prasy - zaznacza szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy. - Trudno mi nie uznać, że jest to fragment liberalno-lewicowej narracji, która każe przedstawiać w jak najgorszym świetle sytuację, w kraju, w którym władzę przejęła strona konserwatywna. Przyczyn obecnej pozycji Polski w rankingu jest na pewno kilka. Jedna z nich to zagraniczna działalność rozmaitych „celebrytów dziennikarskich” w rodzaju Tomasza Lisa, z drugiej strony brak umiejętności komunikacji zewnętrznej ze strony zarówno konserwatywnych mediów, jak i obecnie rządzących. Powtarzam jednak, że nie widzę realnych przyczyn spadku Polski o prawie 30 pozycji na liście, i muszę uznać cały ranking po prostu za niewiarygodny - kończy zdecydowanie Świetlik.
Zupełnie inną ocenę raportu prezentuje Jan Ordyński, wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego, dla którego słaba pozycja Polski w medialnym rankingu jest naturalną konsekwencją polityki prowadzonej przez obecny rząd. - Myślę, że spadająca pozycja Polski w raporcie wolności prasy jest tylko pewnym wycinkiem ogólnego obecnego postrzegania naszego kraju za granicą - podkreśla Ordyński. - Nie można tego oderwać od spraw związanych z Trybunałem Konstytucyjnym, ustawy o prokuraturze, pozostałych regulacji dotyczących wymiaru sprawiedliwości i innych problemów związanych z wolnością w Polsce. Jeśli chodzi o media to z pewnością na ranking miało wpływ to, co zdarzyło się z publicznymi mediami na początku nowego roku i dokonanymi wówczas czystkami, które trwają do dzisiaj. Wymieniono całe kierownictwo telewizji i radia, a także ośrodków regionalnych. Najbardziej dramatycznie sytuacja wygląda w TVP Info, gdzie wymieniono większość zespołu, albo dziennikarze sami odeszli z pracy, chcąc zachować swoje prawo do wolności słowa - wymienia Ordyński, i jednocześnie kreśli konsekwencje obecnej polityki władz oraz możliwość dalszego zaostrzenia sytuacji wokół mediów, nie tylko publicznych.
- W tej sytuacji trzeba sobie jasno powiedzieć, że Polska ma obecnie niedobrą opinię na świecie i w Europie, szczególnie w odniesieniu do mediów publicznych - zaznacza wiceprezes Towarzystwa Dziennikarskiego. - W dodatku sytuacja może się jeszcze pogorszyć, bowiem według planów obecnych władz wszyscy pracownicy publicznych mediów mają zostać zwolnieni i przyjęci (lub nie) na nowo do pracy. Takiej sytuacji nie mieliśmy nawet w stanie wojennym, kiedy przeprowadzano tak zwane weryfikacje, ale jedynie wybranych dziennikarzy. Dodatkowo jeśli w życie wejdzie nowa ustawa medialna w kształcie proponowanym przez Czabańskiego, to obawiam się, że pozycja Polski w przyszłorocznym raporcie Reporterów Bez Granic będzie o wiele niższa od obecnego 48. miejsca. Szczególnie w kontekście zapowiedzi rządu dotyczących tak zwanej repolonizacji mediów prywatnych, która w konsekwencji może oznaczać chęć podporządkowania sobie przez rządzących także tych stacji radiowych, telewizyjnych i tytułów prasowych, na które obecna władza nie ma jeszcze wpływu - prognozuje Ordyński.
Uspokajająco brzmi opinia Jarosława Włodarczyka, prezesa Fundacji Press Club Polska, którą można streścić zdaniem: „Jest niedobrze, ale niewiele gorzej niż było wcześniej”. Jarosław Włodarczyk zwraca uwagę na ułomność polskiego systemu, który sankcjonuje od lat partyjność mediów publicznych. Przypomina także, że oceniając obecną pozycję Polski w optyce RWB trzeba pamiętać, iż w przeszłości nie tylko PiS przejmował kontrolę nad państwowymi mediami, choć tylko obecna ekipa rządząca tak jawnie łamie przyjęte standardy.
- Reporterzy bez Granic podają dwa uzasadnienia obniżenia pozycji Polski w rankingu: kontrola rządu nad mediami publicznymi oraz repolonizacja mediów prywatnych. Jestem tym trochę zaskoczony. Po pierwsze do tej pory nie pojawiła się w Polsce żadna ustawa czy regulacja dotycząca repolonizacji mediów, na razie mówimy jedynie o zapowiedziach polityków - przypomina Włodarczyk. -Jeśli chodzi o media publiczne to pojawiła się tymczasowa ustawa, która ich dotyczy, i jest to niedobra ustawa, bowiem prowadzi ona do sytuacji, w której premier może rano powołać prezesa Telewizji Polskiej, a tego samego dnia wieczorem go zwolnić. Z drugiej jednak strony z upartyjnieniem mediów publicznych mamy do czynienia już od 25 lat. W moim przekonaniu zatem sytuacja dotycząca wolności mediów w Polsce jest co prawda niedobra, ale tak naprawdę nie uległa ona pogorszeniu w porównaniu z okresem, gdy sporządzano poprzedni ranking Reporterów bez Granic, i tak znaczne obniżenie pozycji Polski w raporcie jest zdecydowanie na wyrost - stwierdza.
- Chcę jasno powiedzieć, że Press Club nie popiera obecnie przeprowadzanych regulacji dotyczących mediów publicznych, ani zapowiadanej „dużej” ustawy medialnej, która w naszej opinii nie doprowadzi do odpartyjnienia państwowego radia czy telewizji. Z drugiej strony musimy pamiętać, że na naszym rynku medialnym media publiczne są jedynie niewielkim jego uczestnikiem, a cały system medialny w Polsce działa obecnie prawidłowo z pominięciem epizodów, takich jak trudności z koncesją dla RMF FM ze strony KRRiT. Podkreślam, że sytuacja mediów w Polsce całościowo nie zmieniła się od ubiegłego roku w tym sensie, że nie uległa pogorszeniu. Oczywiście mogą nas niepokoić drastyczne momentami zmiany w antenowej ofercie telewizji czy publicznego radia, czy też zwolnienie wielu osób bez podania merytorycznych powodów - przeciwko temu protestowaliśmy i protestujemy. Musimy jednak ważyć proporcje. Naszym zdaniem o wiele poważniejszą sprawą było zwolnienie kilkuset dziennikarzy przez byłego prezesa TVP Juliusza Brauna. Z drugiej strony PiS złamał jedną z podstawowych zasad obowiązujących dotychczas przy przejmowaniu w Polsce władzy, a tym samym mediów publicznych - zasadę kadencyjności. Po poprzednich wyborach PO czekała spokojnie na swoją kolej i zmieniła prezesów mediów dopiero po upływie ich kadencji, a Jacek Karnowski był szefem „Wiadomości” TVP jeszcze przez dwa lata po objęciu władzy przez PO. Zachowano więc pewne standardy, których nie zachowano obecnie - podsumowuje prezes Fundacji Press Club Polska.
Dołącz do dyskusji: Polska pikuje w rankingu wolności mediów, organizacje dziennikarskie różnie oceniają przyczyny