Maciej Sojka (Showmax): Vega robi filmy kontrowersyjne, a ja mam dosyć sztampy
Z Maciejem Sojką, dyrektorem zarządzającym Showmax, rozmawiamy o rozwoju platformy i rynku wideo w Polsce. Pytamy też o współpracę z polskimi twórcami, w tym z Patrykiem Vegą. - Uważam, że Patryk robi filmy kontrowersyjne, ale poruszające ważne tematy. Ja mam dosyć rzeczy, które są sztampowe. Mam dosyć oglądania tego samego. To jak jedzenie kolejnego ciastka, kiedy jest się sytym - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Sojka.
Serwis VoD Showmax wystartował w Polsce w lutym 2017 roku. Należy do międzynarodowego koncernu mediowego Naspers. Działa na zasadach podobnych do Netflixa czy Amazon Prime Video. Miesięczna opłata za korzystanie wynosi 19,90 zł, pierwszy miesiąc jest darmowy.
W swojej bibliotece platforma ma głównie seriale z segmentu premium, jak "Fargo", "The Affair", "Billions". Najpopularniejszym z nich jest "Opowieść podręcznej". W połowie sierpnia premierę miał serial oryginalny "Rojst" z Andrzejem Sewerynem i Dawidem Ogrodnikiem w rolach głównych. W swojej bibliotece Showmax ma także programy rozrywkowe - "Ucho Prezesa" i "Saturday Night Live".
Serwis współpracuje z polskimi twórcami, Wojciechem Smarzowskim i Patrykiem Vegą. Ten pierwszy przygotował dla platformy m.in. etiudę "Ksiądz". Vega przygotował zaś serial "Botoks", a obecnie pracuje nad filmem "Plagi Breslau".
Showmax nie podaje oficjalnych danych na temat liczby zarejestrowanych użytkowników w Polsce. Według badania Gemius/PBI w kwietniu br. serwis odwiedziło 1,26 mln internautów, którzy wykonali 15,06 mln odsłon oraz korzystali ze strony średni przez 10 minut i 25 sekund.
"Mam dosyć oglądania tego samego"
Justyna Dąbrowska, Wirtualnemedia.pl: Od wejścia Showmax na rynek minęło już ponad półtora roku. Rośniecie w takim tempie, w jakim oczekiwaliście?
Maciej Sojka, Showmax.com: Jesteśmy bardzo zadowoleni z rozwoju spółki. Trafiliśmy na właściwy moment na rynku, gdzie ludzie szukają czegoś ciekawego, w formie najbardziej dogodnej do oglądania.
Od początku stawiacie na współprace z polskimi twórcami. Jak pracuje wam się teraz z Wojciechem Smarzowskim? Kiedy i w jakiej formie jego "Kler" trafi na Showmax?
MS: Wojtek to wybitny artysta. Od początku angażowaliśmy się w prace nad "Klerem", ponieważ ten film dotyka ważnych i trudnych tematów, na które ludzie chcą rozmawiać. Widziałem go już i myślę, że zrobi olbrzymie wrażenie na widzach. Wspieramy ten projekt ze strony producenckiej, ale na razie zapraszam do kin.
Z kolei Patryk Vega przygotowuje teraz dla Showmax "Plagi Breslau". Wokół twórcy po "Botoksie" narosło wiele kontrowersji. Na jakim etapie jest ta produkcja i czego można się spodziewać?
MS: Za kilka dni obejrzę pierwszy gotowy materiał. Wiem, że zdjęcia udały się fantastycznie. To bardzo ambitny, trudny realizacyjnie film. Wymagał olbrzymich nakładów na niektóre sceny, jak na przykład przegonienie konia przez centrum Wrocławia. To będzie spektakularne dzieło, które nie wejdzie do kin. Dlatego Patryk się na nie zdecydował. Być może pokażemy ten film w pojedynczych kinach, z pewnością jednak nie wejdzie do masowej dystrybucji.
Uważam, że Patryk robi filmy kontrowersyjne, ale poruszające ważne tematy. Ja mam dosyć rzeczy, które są sztampowe. Mam dosyć oglądania tego samego. To jak jedzenie kolejnego ciastka, kiedy jest się sytym. Chcę oglądać rzeczy, które, choć trudne i bolesne, zmuszają nas do myślenia. Tego typu emocje są istotne dla takiej marki jak Showmax.
Rozumiem, że to deklaracja dalszej współpracy z Vegą.
MS: Zdecydowanie! Współpraca z Patrykiem Vegą od początku zaplanowana było długofalowo.
Czy model kontynuacji filmu kinowego w formie serialu się sprawdza? Widzowie kinowi znający film z kina chętnie oglądają serial?
MS: Zdecydowanie. Serial jako kontynuacja filmu to taka konstrukcja marketingowa, która sprawia, że marka staje się znana, przez co łatwo ją zakomunikować i przyciągnąć publiczność. Jednocześnie tworzy się świat, w który widzowie się wciągają i mają głód dopowiedzenia niektórych historii. Myślę, że to bardzo skuteczna formuła i będziemy jej używać, oczywiście nie do każdego filmu.
"Nie martwię się grupą docelową 16-49"
Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak powiedział ostatnio, że nie obawia się konkurencji z platformami SVoD takimi jak Showmax. - Oni bardzo dużo dla nas zrobili, bo wypromowali pewien gatunek, a jednak nie są żadnym medium - są sklepami. Te sklepy nie mają w sobie wydarzeń, które niesie życie - wyjaśnił. Jak Pan to skomentuje?
MS: Edward jest wybitnym fachowcem w swojej dziedzinie - robieniu linearnej stacji telewizyjnej. Świetnie dostarcza produkt dla ludzi, którzy ten sposób konsumpcji mediów uważają za najciekawszy. Ten rynek się jednak mocno zmienia i nie raz jeszcze wszystkich duży graczy zaskoczy. Określenie "sklep" na platformę, które kreuje wydarzenia, buduje dyskusje wokół tematów, nie jest właściwe. Sama forma dystrybucji treści nie determinuje tego, czy można poruszać ciekawe i ważne tematy, czy nie. Obojętnie, czy dzieją się na żywo lub nie, oglądają je wszyscy w jednym czasie - nie to jest wyznacznikiem naszych czasów. Jest nim to, czy pokazywane historie wzbudzą dyskusje i zaangażują ludzi emocjonalnie. "Sklepy", jak to określił Edward, robią je inaczej, bo mają inne narzędzia. Ja nie muszę martwić się grupą docelową 16-49. Moje myślenie o tym biznesie polega na tworzeniu historii, które poruszą emocje i zaangażują odbiorców. Młoda widownia rozumie ten sposób odbioru treści najlepiej, i to ona przyciągnie do nas starszą generację. Jestem zachwycony posiadanym modelem biznesowym, który pozwala mi poruszać tematy, dla których z natury nie można poruszać w telewizji komercyjnej, bo się nie spieniężą.
Ma pan na myśli prawa kobiet? Głośno było o promocji serialu "Opowieść podręcznej", kiedy na jeden dzień tekst w WP udostępniono treści tylko mężczyznom. Promując ten tytuł, wspieracie też Centrum Praw Kobiet.
MS: To nie jest tak, że pokazujemy tylko serial. Poruszamy temat i stajemy się partnerem w dyskusji nad nim. A to dlatego, że dostarczamy treść pozwalającą go lepiej zrozumieć. Ten sposób komunikacji z widzem jest mi bliski, jestem bowiem z zawodu dziennikarzem.
Stawicie w Showmax na produkcje premium, jak wspomniana "Opowieść podręcznej", ale i "The Good Fight", "The Affair". Jakby z boku zostawiacie bibliotekę filmową. Dlaczego taka strategia?
MS: Choć rzeczywiście widzowie najchętniej sięgają po seriale, biblioteka filmów dostępnych w Showmax również jest bardzo chętnie konsumowana. Po prostu historie opowiadane w serialu zmuszają do głębokiego zanurzenia się w jego świecie, trwania przy bohaterach, są po prostu bardziej angażujące, choćby ze względu na odcinkowy format. Film w swojej formie jest zamkniętą historią i nie wymaga aż tak dużego zaangażowania, ale za to doskonale się sprawdza, kiedy widz chce np. nadrobić kinowe zaległości.
"Nie rozpatruję nikogo jako wroga"
O jakiego widza walczy dziś Showmax? Największej konkurencji upatrujecie w YouTube, TVN czy Netflixie?
MS: Dzisiaj mamy takie czasy, że wszystko jest blisko siebie. Ludzie są dla siebie jednocześnie partnerami i konkurentami w wielu obszarach. Netflix to kolejny gracz na rynku svod, ale i partner w lansowaniu serwisów streamingowych. Pewne ruchy Netfliksa działają na naszą korzyść, z czego jesteśmy zadowoleni. Stacje telewizyjne są dla nas teoretycznie konkurencją, bo walczymy często o tę samą widownię. Z drugiej strony, współpraca przy niektórych projektach będzie czymś naturalnym. Na to potrzeba oczywiście czasu. Rynek nie do końca rozumie jeszcze, co się dzieje, w związku z czym reaguje naturalnie - strachem, budowaniem antagonizmu wróg-przyjaciel. Zamiast tego warto postawić na koncept "Frenemy" [zbitka słów przyjaciel i wróg, ang. "friend" i "enemy" - przyp.]. Nie rozpatruję nikogo jako wroga, ale jako kogoś, od kogo mogę się uczyć.
Takim partnerem jest dla was jak sądzę Wirtualna Polska? Wasz flagowy format, "Ucho prezesa", emitowany jest w Telewizji WP. Będą kolejne?
MS: Nie wykluczamy tego. Współpraca z WP jest bardzo dobra, ale nie komentuję w tym momencie żadnych przyszłych planów. "Ucho prezesa" było na naszym rynku fundamentalnym projektem. Pokazano w nim, że można o wielu rzeczach mówić w inny sposób.
Jak traktujecie w swoim modelu biznesowym YouTube'a?
MS: 6 milionów wyświetleń klipu Moniki Brodki "Wszystko czego dziś chcę" w fantastyczny sposób wzbudza zainteresowanie serialem "Rojst". W sensie marketingowym to bardzo ważne narzędzie.
Ściągacie też do siebie youtubowe formaty, np. talk-show "7 metrów pod ziemią". Dlaczego?
MS: Musimy ustawić balans, w którym ludzie będą mieli poczucie, że warto za nasz serwis płacić. Nie możemy jednocześnie dawać tych samych rzeczy w oknie otwartym i zamkniętym. Staramy się zainspirować ludzi na YouTube, myślę, że to bardzo ważny serwis. Pracowałem tam parę lat, mam ogromny szacunek do twórców kanałów. Z wieloma współpracujemy w Showmaxie i chcemy by rozwijali skrzydła.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do dyskusji: Maciej Sojka (Showmax): Vega robi filmy kontrowersyjne, a ja mam dosyć sztampy