SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Katarzyna Bosacka: Polsat Cafe kopiuje moje pomysły

- Nie uzurpuję sobie monopolu na mówienie o zdrowych zakupach spożywczych. Jednak w „Zdrowiu na widelcu” (Polsat Cafe) podobieństwo formuły i tekstów zbyt mocno przypomina moje scenariusze, nawet w warstwie językowej - mówi nam Katarzyna Bosacka, prowadząca „Wiem, co jem” (TVN Style).

W połowie marca br. Katarzyna Bosacka złożyła w warszawskim Sądzie Okręgowym pozew przeciwko firmie Formacja TV, która jest producentem programu „Zdrowie na widelcu” emitowanego w Polsat Cafe. Zdaniem Bosackiej, Formacja TV kopiuje jej pomysły, a poszczególne odcinki bardzo często kopiują w całości scenariusze, które przygotowała dziennikarka. Bosacka żąda m.in. zaprzestania tych praktyk oraz przeprosin. Formacja TV uważa jej zarzuty za bezpodstawne.

- Mało kto wie, że firma Formacja, która jest producentem programu „Zdrowie na widelcu”, prowadzonego przez Annę Guzik w telewizji Polsat Cafe, była również producentem mojego programu „Wiem, co jem”, emitowanego na antenie TVN Style. Zrealizowaliśmy razem trzy sezony - od września 2010 roku do stycznia 2011 roku - w sumie 47 odcinków - powiedziała nam Katarzyna Bosacka.

Bosacka podkreśla, że program „Wiem, co jem” jest jej autorskim pomysłem. - Tak naprawdę, zanim powstał w marcu 2010 roku, ukazała się książka „Czy wiesz, co jesz? Poradnik konsumenta, czyli na co zwracać uwagę robiąc codzienne zakupy?” autorstwa mojego i pani profesor Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej, która posłużyła mi za bazę do scenariuszy programu. Napisane scenariusze wysyłałam do Formacji. Ze zdumieniem więc jesienią tego roku zobaczyłam - moim zdaniem - łudząco podobny pod względem formuły, jak i zawartości merytorycznej do mojego program „Zdrowie na widelcu” - żali się Bosacka.

Katarzyna Bosacka podkreśla, że „nie uzurpuje sobie monopolu w kwestiach mówienia o zdrowych zakupach spożywczych”. - Wręcz przeciwnie - uważam, że im więcej dziennikarzy o tym mówi, tym lepiej dla nas wszystkich. Jednak moim zdaniem akurat w tym programie podobieństwo formuły, a przede wszystkim tekstów pojawiających się w programie zbyt mocno przypomina moje scenariusze, nawet w warstwie językowej. Mam nadzieję udowodnić moje racje przed sądem. To, jaki wyda werdykt, będzie zależało tylko od niego - mówi Bosacka.

Autorka „Wiem, co jem” powiedziała nam, że w listopadzie 2012 roku wysłała do Formacji TV pismo upominawcze. - W odpowiedzi usłyszałam, że moje zarzuty są bezpodstawne, więc zdecydowałam się na skierowanie sprawy do sądu - mówi Katarzyna Bosacka.

Magazyn „Wiem, co jem” jest najchętniej oglądanym programem w stacjach lifestylowych w lutym 2013 roku. Do TVN Style program ten przyciągnął uwagę aż 340 tys. widzów (więcej na ten temat).


Z Katarzyną Bosacką, która w TVN Style prowadzi program „Wiem, co jem” rozmawiamy o jej konflikcie z producentem programu „Zdrowie na widelcu” (Polsat Cafe), który - zdaniem Bosackiej - kopiuje jej pomysły. Nasza rozmowa dotyczy także kwestii potencjału tematyki żywieniowej w produkcjach telewizyjnych oraz tego, na co uważać robiąc zakupy przed świętami.


Krzysztof Lisowski: Złożyła Pani w sądzie pozew o ochronę dóbr osobistych z powodu rzekomego kopiowania Pani pomysłów przez program „Zdrowie na widelcu” emitowany na antenie Polsat Cafe. Skąd taka decyzja i jakie ma Pani dowody?

Katarzyna Bosacka, prowadząca m.in. program „Wiem, co jem” w TVN Style: Mało kto wie, że firma Formacja, która jest producentem programu „Zdrowie na widelcu”, prowadzonego przez Annę Guzik w telewizji Polsat Cafe, była również producentem mojego programu „Wiem, co jem”, emitowanego na antenie TVN Style. Zrealizowaliśmy razem trzy sezony - od września 2010 roku do stycznia 2011 roku - w sumie 47 odcinków. Program „Wiem, co jem” jest moim pomysłem autorskim. Tak naprawdę, zanim powstał w marcu 2010 roku, ukazała się książka „Czy wiesz, co jesz? Poradnik konsumenta, czyli na co zwracać uwagę robiąc codzienne zakupy?” autorstwa mojego i pani profesor Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej, która posłużyła mi za bazę do scenariuszy programu. Napisane scenariusze wysyłałam do Formacji. Ze zdumieniem więc jesienią tego roku zobaczyłam - moim zdaniem - łudząco podobny pod względem formuły, jak i zawartości merytorycznej do mojego program „Zdrowie na widelcu”.

Oba formaty dotyczą tematyki zdrowego żywienia. Może się zdarzyć, że tematy będą się po prostu nakładać - podobnie, jak np. w programach informacyjnych. Danego dnia jest pewna pula tematów, gdzie każdy program mówi o tym samym, tylko w innym świetle… Jest to dopuszczalne, nikt nie mówi o kopiowaniu...

Nie uzurpuję sobie monopolu w kwestiach mówienia o zdrowych zakupach spożywczych. Wręcz przeciwnie - uważam, że im więcej dziennikarzy o tym mówi, tym lepiej dla nas wszystkich. Jednak moim zdaniem akurat w tym programie podobieństwo formuły, a przede wszystkim tekstów pojawiających się w programie zbyt mocno przypomina moje scenariusze, nawet w warstwie językowej.

Jakiej decyzji sądu Pani oczekuje?

Mam nadzieję udowodnić moje racje przed sądem. To, jaki wyda werdykt, będzie zależało tylko od niego.

Czy przed złożeniem pozwu w sądzie miała Pani jakiś kontakt z prowadzącą „Zdrowie na widelcu” albo z producentem?

W listopadzie 2012 roku wysłałam pismo upominawcze na ręce pani Magdaleny Kłaczyńskiej, szefowej Formacji. W odpowiedzi usłyszałam, że moje zarzuty są bezpodstawne, więc zdecydowałam się na skierowanie sprawy do sądu. Z Panią Anną Guzik nigdy nie miałam przyjemności rozmawiać. Mój pozew nie dotyczy jej bezpośrednio. Jak wiadomo, Anna Guzik jest aktorką, nigdy nie czytałam żadnej jej publikacji na tematy konsumenckie czy żywieniowe.

Czy sądzi Pani, że programy typu „Wiem, co jem” mają szanse zagościć na dłużej na antenach telewizyjnych?

Rzetelne dziennikarstwo specjalistyczne zawsze będzie miało swoją publiczność. Może nie wielomilionową, ale stałą i wierną. Informacje na temat kupowania produktów spożywczych i ich walorów zdrowotnych dotyczą nas wszystkich. Każdy kupuje masło, chleb, szynkę. Na szczęście coraz częściej uświadamiamy sobie, że zdrowy styl życia ma sens, że jedzenie może dawać przyjemność, ale może też zabijać. Chorób dietozależnych nie jest pięć czy dziesięć, ale aż 80! Wiele z nich da się wyleczyć albo zaleczyć odżywiając się zdrowo.

Zgadza się Pani z opinią, że w dzisiejszych czasach tak naprawdę wrzucamy w siebie „śmieci”, że prawie wcale nie ma wartościowego jedzenia, a producenci bardzo często próbują konsumentów po prostu oszukać?

I tak, i nie. Staram się pokazywać telewidzom, że w każdym sklepie - osiedlowym, wielko powierzchniowym, eleganckim czy dyskoncie można znaleźć produkty lepszej i gorszej jakości. I że niekoniecznie te najdroższe są najzdrowsze. Moim zdaniem w ostatnich latach nasza żywność poprawiła się trochę jakościowo. Dobre parówki czy ser można już dziś kupić nawet w dyskoncie. Trzeba tylko wiedzieć, na co zwracać uwagę.

Zajmuje się Pani tematyką, która jest łakomym kąskiem dla działów reklamy producentów żywności. Czy zdarzają się naciski? Wyobraźmy sobie sytuację, że producent kupuje reklamę albo product placement i oczekuje prezentacji przez Panią jego produktu jako tego zdrowego, wartościowego, dobrego?

Nie. Nigdy się na to nie zgadzam. Mam obsesję na punkcie wiarygodności. Na szczęście mam w tej kwestii pełne wsparcie ze strony stacji.

Wirtualnemedia.pl to serwis branżowy. Rozmawiamy jednak w przeddzień Wielkanocy. Mam nadzieję, że czytelnicy wybaczą mi pytanie nieco life-stylowe... Wpadamy teraz w szał zakupów przedświątecznych - jakie pułapki mogą na nas czekać w tym okresie?

Oj, długo by opowiadać. Odradzam kupowanie majonezu light. Olej (oliwa) jest naturalnym konserwantem. Jeśli zastąpi się go wodą, by zmniejszyć w majonezie ilość kalorii, trzeba coś dodać. Najczęściej chemię - konserwanty, zagęstniki i inne dodatki. Biała kiełbasa powinna składać się z mięsa wieprzowego, odrobiny wody i przypraw. Jeśli gdacze nam na talerzu, czyli ma dodatek tańszego drobiu, nie jest prawdziwa. Przestrzegam przed jajami fermowymi z trójką na stemplu - nie są one dobre ani dla naszego smaku, ani sumienia. Ja mam zasadę taką: do ciast i pasztetów kupuję jaja ściółkowe, do święconki - ekologiczne lub od kur z wolnego wybiegu. Wszystkie napisy typu - jaja ze wsi, z zagrody, prosto od chłopa, nic nie znaczą, o ile nie mają odpowiedniego numerka na stemplu. Ważne, żeby nie dać się zrobić w jajo.

Dołącz do dyskusji: Katarzyna Bosacka: Polsat Cafe kopiuje moje pomysły

27 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
aad
Droga Pani, smiech mnie ogarnia.
Proponuje pozew dla programow o odchudzaniu bo to rowniez plagiat Pani progdamu. Oj sorry ale Pani sie nie udalo. By ukryc porazke w odchudzaniu zaszla Pani.
A tak powaznie , na kazde g. Ktore pani robi pracuje sztab ludzi, wobec tego jaki autorski program?
Smieszne i tyle. Kazda stacja ma swoich widzow, i swoje programy.
0 0
odpowiedź
User
merd
Lubię jej programy.
0 0
odpowiedź
User
Sam Basador
Mam w tej kwestii mieszane uczucia... merytorycznie nie ma sie do czego przyczepic w programach pani Katarzyny , wszystko pod wzgledem fachowosci gra., Dziecinadą trochę traci jednak to jej upodobanie do przebierania się za wszelka cenę. Tych programów o jedzeniu, gotowaniu i pichceniu jest po prosty za duzo. gdzie sie nie spojrzy to gotowanie na ekranie. Nastepuje po prostyu saturacja i zmeczenie widza. Telewizja drufuje w ogole ku trywailnosci i samooograniczeniu, bo albo kuchcenie, albo spiewanie, albi taniec. I to na okragło... PAni Kasi po co Pani to sądzeniu sie, przyklei Pani środowisko etukietke pieniaczki i tyle Pani na tym zyska. Luzik :-) :-) pojedzie Pani z meżusiem w ambasadory wkrotce i zapomni Pani o kłopotach... :-) :-)
0 0
odpowiedź