Przeprosiny i 150 tys. zł dla Kamila Durczoka od „Wprost” za tekst o mieszkaniu z pornografią i białym proszkiem
Sąd Apelacyjny w Warszawie nakazał wydawcy i trojgu byłych dziennikarzy „Wprost” przeproszenie Kamila Durczoka i zapłacenie mu 150 tys. zł zadośćuczynienia za tekst z lutego 2016 roku, w którym opisano pobyt Durczoka w mieszkaniu znajomej, gdzie były też materiały pornograficzne i biały proszek.
Wyrok dotyczy artykułu „Kamil Durczok. Fakty po faktach” autorstwa Michała Majewskiego, Sylwestra Latkowskiego i Olgi Wasilewskiej. Materiał ukazał się we „Wprost” 15 lutego 2015 roku.
W tekście opisano, jak Kamil Durczok miesiąc wcześniej został znaleziony przez policję w mieszkaniu wynajmowanym przez jego znajomą, która zalegała z opłatami, więc właściciele wezwali funkcjonariuszy. Potem właściciel wpuścił do środka dziennikarzy „Wprost”, a ci opisali, że były tam materiały pornograficzne, gadżety seksualne i biały proszek, mogący być narkotykiem. Do artykułu dołączono zdjęcia wykonane przez Latkowskiego i Majewskiego.
Durczok pozwał dziennikarzy i wydawcę „Wprost” za naruszenie dóbr osobistych, domagał się przeprosin i 7 mln zł zadośćuczynienia. W maju 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał dziennikarzowi zadośćuczynienie w wysokości 500 tys. zł (dziennikarz domagał się w pozwie 7 mln zł) oraz nakazał wydawcy „Wprost” publikację przeprosin na okładce tygodnika i trzech kolejnych stronach numeru.
- Po roku gehenny zasądzona kwota nie jest dla mnie najistotniejsza. Ważne jest to, że sąd w uzasadnieniu absolutnie zmiażdżył metody i cel pracy Majewskiego i Latkowskiego - komentował Durczok w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił wyrok pierwszej instancji, zmniejszając wysokość zadośćuczynienia do 150 tys. zł. W uzasadnieniu stwierdzono, że publikacja „Wprost” ewidentnie naruszyła dobra osobiste Durczoka.
- Prawomocnie wygrałem z Latkowskim, Majewskim, Wasilewską, Dzierżanowskimi (Marcin Dzierżanowski nie został pozwany w tej sprawie - przyp.) i Wprost! Tak się kończą oszczerstwa. Pierwszy etap trzyletniej gehenny zakończony - skomentował Kamil Durczok na Twitterze.
Prawomocnie wygrałem Latkowskim, Majewskim, Wasilewską, Dzierżanowskimi i Wprost! Tak się kończą oszczerstwa. Pierwszy etap trzyletniej gehenny zakończony. Dziękuje mec. Kosinskiej, mec. Piątkowskiej i mec. Jackowi Dubois! Bez Was by się nie udało. #sprawiedliwość
— Kamil Durczok (@durczokk) 19 kwietnia 2018
- Szarpanie się z właścicielem mieszkania, barykadowanie. Na miejscu narkotyki i pornografia z zoofilią (seks kobiety z koniem). Policja nie chce zająć się sprawą, a ściga za marihuanę. Dotyczy to szefa najważniejszego programu informacyjnego, pouczającego, moralizującego - przypomniał na Twitterze materiał z lutego 2015 roku Sylwester Latkowski.
- A sąd uznał, że Kamil Durczok nie jest osobą publiczną i trzeba było milczeć. Oczywiście nie dopuszczono naszych wniosków dowodowych. Jak powiedział mi prokurator, magia nazwiska zrobiła swoje - dodał były redaktor naczelny „Wprost”. Zamieścił też niektóre ze zdjęć z tego mieszkania opublikowanych w lutym 2015 roku.
Dotyczy to wyroku w sprawie Kamila Durczoka. Okazało się, że nie jest osobą publiczną. Nie dopuszczono naszych wniosków dowodowych. Jak powiedział mi prokurator, magia nazwiska zrobiła swoje. https://t.co/0QdHgUZCKh
— Latkowski Sylwester (@LatkowskiS) 19 kwietnia 2018
Swoje stanowisko Sylwester Latkowski, Olga Wasilewska i Michał Majewski obszernie przedstawili w serwisie Latkowski.com. Szczegółowo opisali okoliczności powstania teksu o mieszkaniu, w którym policja zastała Kamila Durczoka.
- Taka historia byłaby tematem i w Niemczech, i w Wielkiej Brytanii, i w Stanach Zjednoczonych. Durczok nie jest osobą prywatną, ale publiczną. Zasiadał w telewizyjnym studiu przed milionami ludzi. W rozmowach piętnował dwulicowość, podwójne standardy, wychowywał młodych dziennikarzy, kreował politykę informacyjną jednej z najważniejszych telewizji. Jego wpływ na polską rzeczywistość pozostawał, w naszej ocenie, większy niż zapewne 3/4 pojedynczych osób zasiadających w parlamencie - podkreślili dziennikarze. - Mieliśmy wypowiedzi biznesmena, udokumentowaną historię z miejsca wydarzenia, rozmawialiśmy z policjantami, daliśmy szansę wypowiedzi najemczyni mieszkania i Durczokowi, który najpierw plótł androny, a w końcu cisnął słuchawką, nie chcąc wyjaśnić, o co w tej sprawie chodzi - wyliczyli.
Wyrazili też swoje zastrzeżenia co do przebiegu procesu. - Proszę sobie wyobrazić, że odrzucono wnioski dowodowe zgłoszone przez naszą stronę. Nie przesłuchano nawet biznesmena, jego małżonki, najemczyni mieszkania, policjantów. Nikogo z nich. Sąd nie zgodził się nawet, by do akt sprawy dołączyć rozmowę, którą odbyliśmy z Durczokiem, zbierając materiał do tekstu. Przesłuchano za to wszystkich świadków zgłoszonych przez Kamila Durczoka - opisali.
PMPG Polskie Media, właściciel AWR Wprost, wydawcy tygodnika „Wprost”, o wyroku poinformowała w komunikacie giełdowym. - Sąd Apelacyjny przyznał rację AWR Wprost, że kwota zadośćuczynienia, której zapłaty domagał się w pozwie Kamil Durczok, a także kwota zasądzona przez sąd I instancji była rażąco wygórowana - zaznaczyła firma.
W ub.r. grupa kapitałowa PMPG Polskie Media (wydawca m.in. „Wprost” i „Do Rzeczy”) zanotowała spadek wpływów ze sprzedaży o 9,4 proc. do 51,77 mln zł, a jej wynik netto spadł z 7,99 mln zł zysku do 5,33 mln zł straty. Według danych ZKDP w styczniu br. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wynosiła 17 339 egz., o 17,7 proc. mniej niż rok wcześniej.
Nadal bez wyroku w procesie dot. tekstów „Wprost” o tym, że Durczok mobbingował
Kamil Durczok pozwał też wydawcę i byłych dziennikarzy „Wprost” za kilka tekstów z początku 2015 roku, w których zarzucono mu mobbing w redakcji „Faktów” TVN. W procesie jako świadkowie zeznawali m.in. pracownicy TVN, jako ostatni w listopadzie 2016 roku zeznania złożył Adam Pieczyński, członek zarządu TVN ds. programów informacyjnych.
Sąd nadal nie wydał wyroku w tej sprawie.
Po publikacji pierwszego z tych teksów zarząd TVN powołał komisję ds. wyjaśnienia pogłosek o mobbingu w redakcji „Faktów”. Komisja ustaliła, że trzy zatrudnione osoby mogły być narażone na niepożądane zachowania (nie wskazano, że sprawcą był szef „Faktów”). Wypłacono im rekompensatę, jednocześnie za porozumieniem stron rozwiązano umowę z Kamilem Durczokiem.
W październiku 2016 roku, po wygaśnięciu zakazu konkurencji z TVN, Kamil Durczok zaczął prowadzić swój program publicystyczny w Polsat News (przez pierwszy rok miał on tytuł „Brutalna prawda”, a potem „Durczokracja”, przestał być emitowany z końcem ub.r.). Jednocześnie jesienią 2016 roku Durczok uruchomił serwis Silesion.pl.
W marcu 2015 roku Sylwester Latkowski został zwolniony z funkcji redaktora naczelnego „Wprost”, razem z nim odeszła spora grupa dziennikarzy. Od czerwca 2015 roku przez niecały rok redagowali wspólnie serwis dziennikarstwa śledczego Kulisy24.com Michał Majewski od marca ub.r. pracuje w agencji doradztwa komunikacyjnego Bridge.
W połowie ub.r. Sylwester Latkowski zapowiedział, że chce nakręcić film dokumentalny o sprawie Kamila Durczoka.
Dołącz do dyskusji: Przeprosiny i 150 tys. zł dla Kamila Durczoka od „Wprost” za tekst o mieszkaniu z pornografią i białym proszkiem