SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Kochanie na ekranie. Dlaczego widzowie tak chętnie oglądają programy o miłości?

Programy o miłości nie od dziś królują w telewizyjnych ramówkach. Dlaczego widzowie tak chętnie je oglądają? Co poza rozrywką mogą w nich znaleźć i jakie wiążą się z tym zagrożenia? Dla Wirtualnemedia.pl komentują psycholożka Katarzyna Kucewicz i dyrektor programowy Polsatu Edward Miszczak.

Kadr z programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" (fot. TVN, Facebook) Kadr z programu

Telewizyjne stacje w każdym sezonie starają się zaskoczyć widzów nowościami. W najnowszym wyraźnie widać jednak dominację dobrze znanego trendu na programy z miłością w tle. Tylko tej jesieni widzowie głównych stacji telewizyjnych mogą wybrać spośród sześciu takich formatów, począwszy od hitowego „Rolnik szuka żony” TVP1, przez dobrze znany „Ślub od pierwszego wejrzenia” TVN i „Hotel Paradise” Siódemki, kończywszy zaś na nowościach Polsatu czy TVN jak „Twoja mama i twój tata” czy „B&B Love”.  W zależności od grupy docelowej  mamy więc różnych bohaterów (samotnych rolników, marzących o miłości śmiałków gotowych na ślub z nieznajomym, napalonych singli czy samotnych rodziców po przejściach) i różne programy, choć wciąż o tym samym: o nadziei na znalezienie wielkiej miłości. I w błędzie jest ten, kto myśli, że wysyp randkowych programów to moda z ostatnich lat.

Nawet kultowa „Randka w ciemno” z Jackiem Kawalcem wcale nie była pierwszą tego typu produkcją w polskiej telewizji, bo już w połowie lat 80. TVP z pomocą Katarzyny Dowbor i… super komputera pomagała widzom w aranżowaniu związków w „Telewizyjnym biurze matrymonialnym”. Wystarczyło napisać kilka słów o sobie i wysłać  list do TVP, a wspomniany komputer łączył na podstawie zgodności  listów ich nadawców w pary. Już wtedy telewizja widziała swoją rolę w „parowaniu” samotnych widzów, a po prawie 40 latach od tego programu robi to i z większym rozmachem, i na zdecydowanie większą skalę. 

 Od początku lat 90. czołowe polskie stacje zrealizowały przeszło 20 randkowych formatów takich jak: „Kawaler do wzięcia” i „Tylko miłość” (obie produkcje TVN-u z 2003 roku), "Gra wstępna" (Polsat 2009 rok), „Kto poślubi mojego syna” (TVN 2014 rok), „Pierwsza randka” (TVP2 2017 rok), „Wkręceni w randkę” (TVP2 2019 rok), „Umów się ze mną” i ”Wyjdź za mnie” (obie produkcje Polsatu z 2018 roku). To tylko niektóre z miłosnych formatów telewizyjnych, o których dziś niewielu już pamięta, zwłaszcza gdy od paru ładnych lat serca widzów podbiły takie programy jak „Rolnik szuka żony”, „Sanatorium miłości”, „Ślub od pierwszego wejrzenia” czy formaty bikini reality-show – „Love Island” i „Hotel Paradise”, które doczekały się średnio prawie 10 edycji.

Czytaj także: Uczestniczka ”Sanatorium miłości” prowadzi program w regionalnej stacji TVP

Wymienione programy to prawdziwe lokomotywy oglądalności swoich stacji, które na stałe znalazły miejsce w ramówce i choć statystyki dotyczące trwałości zawiązanych za ich pośrednictwem związków są raczej niekorzystne (wyjątkiem może być jedynie „Rolnik szuka żony”), to po każdej ze stron szklanego ekranu nie brakuje ani chętnych do udziału, ani widzów. Z czego wynika ten fenomen? To pytanie zadaliśmy m.in. Katarzynie Kucewicz, psycholożce i psychoterapeutce znanej z eksperckich wypowiedzi w mediach i profilu „Psycholog na Insta”. Jej zdaniem programy o miłości zaspokajają konkretne potrzeby widzów i dziś są nowocześniejszą formą tak popularnych niegdyś książkowych romansów. 

- Z punktu widzenia psychoterapeuty domyślam się, że jest to jakaś odpowiedź na potrzebę oglądania w internecie bądź w telewizji treści romantycznych, będących tęsknotą widzów za romantyczną miłością, uniesieniami i historiami z happy endem. Powiedziałbym, że to próba przeniesienia na ekrany Harlekinów, które przecież cieszyły się kiedyś wielką popularnością i dziś takie książki też biją rekordy popularności, bo lubimy historie, które się dobrze kończą. Lubimy patrzeć na historie ludzi, którzy się dobierają w pary i żyją długo i szczęśliwie. Często daje nam to nadzieję na znalezienie tej wymarzonej, ukochanej osoby. I to w dość szybkim czasie, bo przeważnie we wszystkich tych programach czy filmach ta miłość znajduje się szybko i jest niezwykła, intensywna. To dodatkowo podbija fantazję, że to jest możliwe, że to jest realne, że się da. Ludzie lubią patrzeć na takie obrazki – tłumaczy psycholożka.

Miszczak: miłość napędza świat

O wielkiej sile przyciągania pokazywanej na szklanym ekranie miłości mówi także Edward Miszczak, nawiązując do jednej z jesiennych nowości Polsatu, programu „Moja mama i twój tata”, w którym samotni rodzice nastolatków – pod okiem swoich dzieci – szukają szczęścia w miłości. 

- Poza tym, że pracujemy w telewizji i robimy programy, jesteśmy ludźmi i doskonale wiemy, że tym, co napędza świat i daje sens do życia, jest szeroko rozumiana miłość. Nie ma nic fajniejszego niż zrobienie dobrego i mądrego programu o tym, jak ktoś jej szuka – mówi dyrektor programowy Polsatu. 

Edward Miszczak pytany też o to, czym przy wyborze właśnie tego formatu kierowała się stacja, mówi o rosnących oczekiwaniach odbiorców. - Widzowie są coraz bardziej wymagający względem telewizji. Widzimy, że sama rozrywka to zdecydowanie za mało. Program "Moja Mama i twój tata" wypełnia niszę - twierdzi, wymieniając zalety programu. - Jego bohaterami nie są seniorzy, ani ludzie młodzi, tylko osoby w tzw. wieku dojrzałym. Jest to bohater po którego telewizja do tej pory rzadko sięgała, a szkoda. Ludzie w tym wieku mają już za sobą dużo doświadczeń, ale też nieprawdopodobną ciekawość i głód tego, co przed nimi – przekonuje dyrektor programowy Polsatu. 

Czytaj także: Nowe reality-show Polsatu ogląda średnio 340 tys. osób. Ale widzów ubywa

Dlaczego jednak widzowie tak chętnie podglądają na ekranie randkowanie innych? Zdaniem Katarzyny Kucewicz kolejnym powodem może być samotność i tęsknota za relacjami, których być może sami nie mają. 

- Ludzie wciąż w większości podzielają ten pogląd, że miłość jest bardzo istotną wartością w życiu, a w dzisiejszych czasach ludzie są bardzo samotni. Mówi się o czymś takim jak epidemia samotności. To sprawia, że w jest w nas bardzo duża tęsknota za relacjami, za bliskością. I czasami tę tęsknotę realizujemy poprzez właśnie oglądanie innych ludzi. Czy poprzez wyobrażanie sobie, że skoro na przykład osoba w moim wieku sobie kogoś poznała, to może mi też się uda. Myślę, że wiele osób tak naprawdę za tym tęskni – mówi ekspertka.

Jednak poza tym, że w programach o randkowaniu szukamy romantycznych treści, to także przyglądamy się ludzkim relacjom i zachowaniom, nie tylko po to, by je oceniać, ale i porównywać do swoich doświadczeń. 

- Takie programy cieszą się popularnością także dlatego, że oprócz oglądania procesu zakochiwania się widzimy też różnego rodzaju konflikty międzyludzkie i możemy się temu przyjrzeć trochę jak w zwierciadle. Często porównujemy swoje doświadczenia czy zachowania do doświadczeń i zachowania bohaterów. Przyglądamy się, jak ludzie reagują na różne sytuacje. Czasami może mieć to walor edukacyjny – zauważa Katarzyna Kucewicz, wymieniając konkretne przykłady. 

 - Jeżeli w programie czy na planie jest psycholog, który może moderować pewne zachowania, pokazywać, które są w porządku, a jakie niekoniecznie, to może mieć walor edukacyjny w aspekcie samej komunikacji. Możemy popatrzeć na to, jak ludzie się porozumiewają, ale i jak odbierają różne słowa czy gesty. I dla wielu osób to też jest znaczące.

 

O tym, że widzowie szukają w miłosnych programach nie tylko miłosnych historii, ale i czerpią z nich wiedzę na temat relacji, zachowań, a nawet są one dla nich inspiracją, mówią także wyniki badań przeprowadzonych jesienią 2022 roku przez agencję SW Research na zlecenie aplikacji randkowej Badoo (badanie przeprowadzono metodą wywiadów online na próbie 1064 randkujących singli  w wieku 18+, oglądających programy randkowe). Aż czterech na pięciu respondentów przyznało, że randkowe programy są dla nich źródłem inspiracji i punktem odniesienia do własnych zachowań podczas randek. “Niemal 1/3 badanych stwierdziła, że programy randkowe pokazują im, czego powinni oczekiwać od życia i inspirują ich do zmian. Dla pozostałych osób to okazja, aby rozważyć własne zachowania i zobaczyć sytuacje, których chcieliby uniknąć we własnym życiu” - czytamy w opisie badania opracowanym przez PAP.

Miłość wypaczona, czyli ciemne strony randkowych formatów

I właśnie dlatego z takimi programami wiąże się także pewne ryzyko dla widzów. Ponieważ jak podkreśla Katarzyna Kucewicz rola psychologów w takich formatach jest raczej znikoma, to widzowie otrzymują za ich pośrednictwem wyjątkowo spłyconą wizję związku i miłości.

- W żadnym z tych programów niestety nie jest pokazane, że związek to ciężka praca i żeby go utrzymać, to nie wystarczy się zakochać i być w słonecznej Hiszpanii, razem się opalać i pić drinki. Tylko, że związek to jest ustawiczna praca, to są kompromisy, to są rezygnacje, to jest umiejętność konfliktowania się. I to rzadko kiedy jest pokazywane w telewizji. Nie wystarczy ładnie wyglądać, żeby być szczęśliwym ze sobą do końca. Myślę, że część tych programów tworzy nierealistyczną wizję związku i to moim zdaniem może być szkodliwe – wyjaśnia ekspertka, która właśnie w aspekcie tego, jak na ekranie pokazana jest relacja dwojga ludzi, widzi największe zagrożenie.

Inna sprawa to wiarygodność uczestników randkowych programów, którzy – jak wiadomo - nie zawsze szukają w takich programach wyłącznie miłości. Mimo wszystko odbiorcy tego typu formatów wydają się być tym faktem niezrażeni. Dlaczego widzowie nadal tak chętnie oglądają coś, czemu bliżej do wyreżyserowanego spektaklu niż produkcji typu reality? Odpowiedzią na to pytanie ponownie może być  ludzka tęsknota za romantyczną miłością i nieco naiwna wiara w miłosny happy end. 

Czytaj także: Rusza "Miłość za wszelką cenę". Nowy format TV4 kusi widzów nagrodami

- Mimo wszystko chcemy wierzyć w to, że miłość naszych bohaterów będzie tą miłością po grób. Jeżeli zżywamy się z jakimiś bohaterami, bo oni występują w kolejnych odcinkach, no to im bardzo kibicujemy i jest w nas nadzieja, że z tego coś będzie na lata. Bardzo często jest to związane z naszym marzeniem i naszą wizją romantycznej miłości – tłumaczy psycholożka. 

- Choć statystyki [dotyczące trwałości telewizyjnych par – red.] może nie działają na korzyść programów, to są pary, w których ludzie są ze sobą czasami nawet wiele lat i mają dzieci. Nawet takie pojedyncze przypadki już dają nadzieję, że może jednak jest to możliwe. Pomimo, że statystyki w ogóle są nieubłagalne dla naszych związków, nie tylko tych w internecie czy w telewizji – dodaje Kucewicz. 

I nawet jeśli miłosne programy najogólniej mówiąc, pokazują niepełny obraz relacji, a intencje ich uczestników nie zawsze są zgodne z deklaracjami składanymi na ekranie, to według psycholożki tego typu formaty będą królować w telewizji tak długo, jak będzie na nie zapotrzebowanie. I ma to nawet swoje dobre strony, przekonuje ekspertka. 

- Lepsze są takie treści niż treści epatujące przemocą czy takie, które mocno stresują. Bardzo często te romantyczne programy są dosyć kojące, spokojne, więc mam takie poczucie, że one nikogo specjalnie nie krzywdzą. Oczywiście fajnie by było, gdyby były zrównoważone z programami o większych walorach edukacyjnych i bardziej pokazującymi prawdę na temat życia, a nie lukrowaną wersję miłości – zaznacza psycholożka, która z chęcią zobaczyłaby w telewizji format pokazujący prawdziwe i zróżnicowane oblicza miłości. 

 - Marzy mi się taki program, który pokazywałby, jak naprawdę radzić sobie w kryzysach, których doświadczamy na co dzień jako para. Bo takie programy, gdzie po prostu ludzie się zakochują w sobie i tworzona jest narracja, że żyją długo i szczęśliwie po wyłączeniu kamer mogą być niebezpieczne, jeżeli uznamy, że wystarczy tylko tyle. 

Pytanie tylko, czy głodni romantycznych wizji widzowie, szukający w miłosnych programach odskoczni od stresów dnia codziennego, nadal byliby nimi tak bardzo zainteresowani.

Dołącz do dyskusji: Kochanie na ekranie. Dlaczego widzowie tak chętnie oglądają programy o miłości?

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl