Radio Łódź nie nadawało prawie przez dwie godziny. "Nie było wcześniej tak długiej przerwy"
- Dziennikarz siedział w wozie satelitarnym przez dwie godziny i prowadził stamtąd program. Koledzy dostarczali mu płyty, żeby na antenie była też muzyka. A serwisant czytał wiadomości z laptopa, z którym biegał co godzinę do samochodu - tak pracę Polskiego Radia Łódź w poniedziałkowe popołudnie 19 grudnia opisała Małgorzata Warzecha, dziennikarka rozgłośni. Stacji przez prawie dwie godziny nie było słychać w województwie, a później nadawała awaryjny program.
Najpewniej silny mróz spowodował dużą awarię prądu we wschodniej części Łodzi. To tam znajduje się siedziba regionalnej rozgłośni Polskiego Radia. - Przez dwie godziny nie było nas słychać. Emisja padła przed godz. 11 i powróciła dopiero przed godz. 13 - opowiada portalowi Wirtualnemedia.pl Małgorzata Warzecha, dziennikarka Radia Łódź. Przed południem nie mogliśmy się dodzwonić do stacji. Nie działała także strona internetowa. Zresztą podobnie było w radiu. - Padły telefony, komputery, drukarki, wszystkie studia. Nawet karty do drzwi przestały działać - dodaje Małgorzata Warzecha.
Przed godz. 13 pojawił się w eterze sygnał Polskiego Radia Łódź. Wóz satelitarny, który rozgłośnia zakupiła w zeszłym roku, wyjechał z garażu. To z niego przez kolejne dwie godziny nadawano program. - Ma pełne wyposażenie bezprzewodowe. W związku z tym, że niektóre urządzenia w radiu nie działały, trzeba je było omijać. A wóz transmisyjny to małe radio, stąd decyzja, by uruchomić go do nadawania programu - opowiada Tomasz Podwysocki, dyrektor działu transmisji w Polskim Radiu Łódź.
- Dziennikarz siedział w wozie satelitarnym przez dwie godziny i prowadził stamtąd program. Koledzy dostarczali mu płyty, żeby na antenie była też muzyka. A serwisant czytał wiadomości z laptopa, z którym biegał co godzinę do samochodu. Na antenie nie było dżingli ani reklam. Jakość tego była koszmarna - zżyma się Warzecha. - Pracuję w tym radiu 40 lat. Oczywiście zdarzały się już wcześniej awarie, ale nigdy nie było dłuższej przerwy w nadawaniu niż kilka minut.
Prezes Radia Łódź milczy
Jak to możliwe, że stacji nie było słychać tyle czasu, skoro posiada zasilanie awaryjne? Na to pytanie Podwysocki nie chciał odpowiedzieć.
- Po 20 minutach zasilanie awaryjne zasygnalizowało, że pada - opisuje Małgorzata Warzecha. - W styczniu zlikwidowano stanowisko dyrektora technicznego. W tej chwili nie ma w stacji nikogo, kto formalnie odpowiada za tego typu sprawy. Tego dnia nie było też w radiu elektryka, bo jest na urlopie. Mimo to ściągnięto go, choć już po przywróceniu prądu. Nie było więc ani jednej osoby, która potrafiłaby opanować sytuację i zdecydować, co robić dalej. Bieganie po korytarzu pana prezesa z kierownikiem administracji i jednym z dziennikarzy nic nie zmieniło - opowiada Małgorzata Warzecha.
Zadzwoniliśmy do prezesa Polskiego Radia Łódź Arkadiusza Paluszkiewicza. Nie odebrał telefonu. "Proszę o SMS-a" - napisał w wiadomości. Zapytaliśmy o poniedziałkową awarię. Chcieliśmy wiedzieć, dlaczego przez dwie godziny nie było słychać radia i czemu stacja nie była przygotowana na taką sytuację. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Jak wynika z informacji portalu Wirtualnemedia.pl powodem braku emisji Radia Łódź była awaria prądu, a w poniedziałek przed południem w siedzibie radia nie było nikogo, kto potrafiłby uruchomić zasilanie awaryjne. Jedyny elektryk Radia Łódź miał przebywać na urlopie.
Spór pracowników z prezesem
W Polskim Radiu Łódź od dłuższego czasu trwa spór zbiorowy pracowników z zarządem. Pracownicy (reprezentowani przez związkowców) żądali powstrzymania zapowiadanych wcześniej zwolnień i przestrzegania regulaminu wynagrodzeń, a także podwyżek. Grozili strajkiem w przypadku niespełnienia postulatów. Prezes radia zapowiadał, że wystąpi o sądowy zakaz strajku, a protestujący nie dostaną wynagrodzeń i zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Rozmowy zamrożono wiosną, ale w połowie marca do stacji weszła Państwowa Inspekcja Pracy, która kontroluje stosunki panujące w rozgłośni na linii prezes - związki zawodowe/pracownicy. W firmie rok temu pojawiła się też prokuratura i policja, sprawdzając, czy i kto ingerował w służbowy komputer Małgorzaty Warzechy. Jej zdaniem odpowiedzialność za to spada na prezesa Arkadiusza Paluszkiewicza.
W ub.r. Radio Łódź przy wzroście przychodów o 9,5 proc. do 19,02 mln zł osiągnęło 1,54 mln zł zysku netto (wobec 830 tys. zł rok wcześniej). Na koniec ub.r. zatrudnienie w rozgłośni wynosiło 78,5 etatów.
Dołącz do dyskusji: Radio Łódź nie nadawało prawie przez dwie godziny. "Nie było wcześniej tak długiej przerwy"
Radio PiK co najwyżej ma co jakiś czas przerwę od 10:00 do 17:00, ale tylko przy konserwacji nadajnika, niestety na wiodącej częstotliwości 100,1 FM.