SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Radio Łódź nie nadawało prawie przez dwie godziny. "Nie było wcześniej tak długiej przerwy"

- Dziennikarz siedział w wozie satelitarnym przez dwie godziny i prowadził stamtąd program. Koledzy dostarczali mu płyty, żeby na antenie była też muzyka. A serwisant czytał wiadomości z laptopa, z którym biegał co godzinę do samochodu - tak pracę Polskiego Radia Łódź w poniedziałkowe popołudnie 19 grudnia opisała Małgorzata Warzecha, dziennikarka rozgłośni. Stacji przez prawie dwie godziny nie było słychać w województwie, a później nadawała awaryjny program.

Najpewniej silny mróz spowodował dużą awarię prądu we wschodniej części Łodzi. To tam znajduje się siedziba regionalnej rozgłośni Polskiego Radia. - Przez dwie godziny nie było nas słychać. Emisja padła przed godz. 11 i powróciła dopiero przed godz. 13 - opowiada portalowi Wirtualnemedia.pl Małgorzata Warzecha, dziennikarka Radia Łódź. Przed południem nie mogliśmy się dodzwonić do stacji. Nie działała także strona internetowa. Zresztą podobnie było w radiu. - Padły telefony, komputery, drukarki, wszystkie studia. Nawet karty do drzwi przestały działać - dodaje Małgorzata Warzecha.

Przed godz. 13 pojawił się w eterze sygnał Polskiego Radia Łódź. Wóz satelitarny, który rozgłośnia zakupiła w zeszłym roku, wyjechał z garażu. To z niego przez kolejne dwie godziny nadawano program. - Ma pełne wyposażenie bezprzewodowe. W związku z tym, że niektóre urządzenia w radiu nie działały, trzeba je było omijać. A wóz transmisyjny to małe radio, stąd decyzja, by uruchomić go do nadawania programu - opowiada Tomasz Podwysocki, dyrektor działu transmisji w Polskim Radiu Łódź.

- Dziennikarz siedział w wozie satelitarnym przez dwie godziny i prowadził stamtąd program. Koledzy dostarczali mu płyty, żeby na antenie była też muzyka. A serwisant czytał wiadomości z laptopa, z którym biegał co godzinę do samochodu. Na antenie nie było dżingli ani reklam. Jakość tego była koszmarna - zżyma się Warzecha. - Pracuję w tym radiu 40 lat. Oczywiście zdarzały się już wcześniej awarie, ale nigdy nie było dłuższej przerwy w nadawaniu niż kilka minut.

Prezes Radia Łódź milczy

Jak to możliwe, że stacji nie było słychać tyle czasu, skoro posiada zasilanie awaryjne? Na to pytanie Podwysocki nie chciał odpowiedzieć.

- Po 20 minutach zasilanie awaryjne zasygnalizowało, że pada - opisuje Małgorzata Warzecha. - W styczniu zlikwidowano stanowisko dyrektora technicznego. W tej chwili nie ma w stacji nikogo, kto formalnie odpowiada za tego typu sprawy. Tego dnia nie było też w radiu elektryka, bo jest na urlopie. Mimo to ściągnięto go, choć już po przywróceniu prądu. Nie było więc ani jednej osoby, która potrafiłaby opanować sytuację i zdecydować, co robić dalej. Bieganie po korytarzu pana prezesa z kierownikiem administracji i jednym z dziennikarzy nic nie zmieniło - opowiada Małgorzata Warzecha.

Zadzwoniliśmy do prezesa Polskiego Radia Łódź Arkadiusza Paluszkiewicza. Nie odebrał telefonu. "Proszę o SMS-a" - napisał w wiadomości. Zapytaliśmy o poniedziałkową awarię. Chcieliśmy wiedzieć, dlaczego przez dwie godziny nie było słychać radia i czemu stacja nie była przygotowana na taką sytuację. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Jak wynika z informacji portalu Wirtualnemedia.pl powodem braku emisji Radia Łódź była awaria prądu, a w poniedziałek przed południem w siedzibie radia nie było nikogo, kto potrafiłby uruchomić zasilanie awaryjne. Jedyny elektryk Radia Łódź miał przebywać na urlopie.

Spór pracowników z prezesem

W Polskim Radiu Łódź od dłuższego czasu trwa spór zbiorowy pracowników z zarządem. Pracownicy (reprezentowani przez związkowców) żądali powstrzymania zapowiadanych wcześniej zwolnień i przestrzegania regulaminu wynagrodzeń, a także podwyżek. Grozili strajkiem w przypadku niespełnienia postulatów. Prezes radia zapowiadał, że wystąpi o sądowy zakaz strajku, a protestujący nie dostaną wynagrodzeń i zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Rozmowy zamrożono wiosną, ale w połowie marca do stacji weszła Państwowa Inspekcja Pracy, która kontroluje stosunki panujące w rozgłośni na linii prezes - związki zawodowe/pracownicy. W firmie rok temu pojawiła się też prokuratura i policja, sprawdzając, czy i kto ingerował w służbowy komputer Małgorzaty Warzechy. Jej zdaniem odpowiedzialność za to spada na prezesa Arkadiusza Paluszkiewicza.

W ub.r. Radio Łódź przy wzroście przychodów o 9,5 proc. do 19,02 mln zł osiągnęło 1,54 mln zł zysku netto (wobec 830 tys. zł rok wcześniej). Na koniec ub.r. zatrudnienie w rozgłośni wynosiło 78,5 etatów.

Według danych z badania Radio Track od maja do października br. Radio Łódź miało 3,5 proc. udziału w rynku słuchalności w tym mieście, po wzroście o 1,1 pkt proc. rok do roku.

Dołącz do dyskusji: Radio Łódź nie nadawało prawie przez dwie godziny. "Nie było wcześniej tak długiej przerwy"

29 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Standard
Radio rozpada się na oczach społeczeństwa. Polskie Radio. Na czele z prezeską, przewodniczącym RMN i regionalnymi, pisowskimi aparatczykami nominowane. Kumoterstwo, nepotyzm, towarzystwo wzajemnej adoracji. Wypadające audycje, awantury, niski poziom warsztatu nowych gwiazd. Najważniejsze żeby koryto było pełne, wydoić państwo i portfele obywateli.
odpowiedź
User
wikary
Są perełki w radiu publicznym. Patrz wrocławskie Radio RAM. Prezenterzy ci sami od wielu lat. Grają chill out, soul, funky i smooth jazz, a więc ambitny format muzyczny. Wydaje się, że dziennikarze mają tam większą swobodę. Może dlatego, że nie ma mocnego angażowania się w politykę na antenie. Zajmują się głównie muzyką i kulturą.
odpowiedź
User
Gość X
Akurat w moim regionie nie jest tak źle.
Radio PiK co najwyżej ma co jakiś czas przerwę od 10:00 do 17:00, ale tylko przy konserwacji nadajnika, niestety na wiodącej częstotliwości 100,1 FM.
odpowiedź