Administracja USA rozważa ingerencję w przejęcie Twittera z uwagi na udział Saudów i Chińczyków
Administracja Joe Bidena rozważa przeprowadzenie formalnego przeglądu przejęcia Twittera przez Elona Muska - podał w środę "Washington Post". Według dziennika, transakcja dała dostęp do poufnych danych - w tym potencjalnie dotyczących użytkowników Twittera - inwestorom związanym z Arabią Saudyjską i Chinami.
Elon Musk w czwartek sfinalizował przejęcie Twittera. Jednym z jego pierwszych posunięć było zwolnienie czołowych menedżerów (w tym CEO i dyrektora finansowego), których oskarżył o wprowadzenie go w błąd co do liczby kont spamowych na platformie, a także generalnego radcy prawnego.
Administracja USA rozważa ingerencję w przejęcie Twittera
Według "Washington Post", umowa Muska z podmiotami, które udzieliły mu funduszy, by zakupić Twittera za 44 mld dolarów, przewiduje, że każdy z graczy, który zainwestował ponad 250 mln dolarów, będzie miał dostęp do poufnych informacji na temat finansów firmy, w tym potencjalnie na temat użytkowników platformy.
Tymczasem wśród największych graczy, którzy zainwestowali w przejęcie portalu przez Elona Muska, są firma należąca do saudyjskiego księcia Al-Walida ibn Talala, założona w Chinach giełda kryptowalut Binance oraz spółka zależna państwowego katarskiego funduszu majątkowego.
W poniedziałek do przyjrzenia się transakcji wezwał senator Demokratów Chris Murphy.
"Powinniśmy być zaniepokojeni, że Saudowie, którzy mają jasny interes w represjonowaniu politycznych głosów i wpływaniu na politykę USA, są teraz drugim największym właścicielem ważnej platformy mediów społecznościowych" - napisał na Twitterze senator z polskimi korzeniami, wymieniany niegdyś przez media wśród kandydatów na szefa amerykańskiej dyplomacji.
Według "Washington Post", podległy resortowi finansów Komitet ds. inwestycji zagranicznych w Stanach Zjednoczonych (CFIUS) rozważa, czy ma odpowiednie uprawnienia do interwencji. Choć Musk jest obywatelem USA, to prawo daje CFIUS możliwość wglądu w przypadkach, kiedy podmioty zagraniczne są mniejszościowymi udziałowcami. Gazeta pisze, że administracja nie chce być jednak "oskarżana o używanie procesu bezpieczeństwa narodowego jako broni, by atakować Muska".
Miliarder popiera gubernatora Florydy Rona DeSantisa
Miliarder twierdził, że głosował w wyborach 2020 r. na Bidena, lecz w ostatnim czasie sugerował, że popiera gubernatora Florydy Rona DeSantisa, typowanego na głównego obok Donalda Trumpa kandydata Republikanów w 2024 r.
Obok Arabii Saudyjskiej, która w przeszłości miała swojego szpiega wewnątrz Twittera, który przekazywał saudyjskim służbom dane na temat użytkowników, wątpliwości budzą związki Muska z Chinami. Chodzi zarówno o Binance - choć firma twierdzi, że nie jest obecna w Chinach i nie przyjęła od państwowych podmiotów żadnych pieniędzy - jak i zależność koncernu Tesla od Chin. Należący do miliardera producent samochodów elektrycznych swoją największą fabrykę ma w Szanghaju, a Chiny są też głównym dostawcą litu używanego w akumulatorach.
Według cytowanych przez dziennik dwóch byłych doradców CFIUS, prawdopodobną podstawą do interwencji byłyby prawdopodobnie wpływy Saudów.
"Myślałbym, że oni mają w tym jakiś hak, jeśli chcieli wziąć to na siebie" - powiedział jeden z nich.
Zdaniem ekspertów, ewentualne działania CFIUS dotyczące umowy w sprawie Twittera nie unieważniłyby przejęcia, ale dostosowały umowy tak, by ograniczyć wpływy zagranicznych inwestorów.
Jak wynika z badania Mediapanel, we wrześniu Twittera w Polsce odwiedziło 11,23 mln internautów (37,82 proc. zasięgu), każdy spędzał tam przeciętnie 53 minuty i 14 sekund.
W drugim kwartale br. przychody Twittera zmalały o 1 proc. do 1,18 mld dolarów, mimo wzrostu liczby użytkowników platformy o 16,6 proc. do 237,8 mln. Jako jedną z przyczyn wskazano niepewność związaną z niedoszłym przejęciem firmy przez Elona Muska.
Dołącz do dyskusji: Administracja USA rozważa ingerencję w przejęcie Twittera z uwagi na udział Saudów i Chińczyków
Może dlatego, że "prawactwo" (stosując twoją konwencję językową) nagminnie stosuje komunikację w internecie do szczucia na innych, siania dezinformacji i manipulowania faktami. Wszystko na zasadzie "cel uświęca wszystkie środki". Z wolnością słowa powinna iść też odpowiedzialność za głoszone tezy.
Mylisz cenzurę z normalnym moderowaniem dyskusji.