[Przeczytane] Jacek Hugo-Bader, Biała gorączka

Dariusz Cichocki Data ostatniej zmiany: 2010-08-11 15:31:56

[Przeczytane] Jacek Hugo-Bader, Biała gorączka

2010-06-29 10:22:27 - Dariusz Cichocki

Tajga, ekstremalne warunki podróżowania, ludzie - ekstremalne warunki życia,
ludzie - skrajne emocje i niezwykła wiara, wszechogarniająca tragedia i
beznadziejność - oto pierwsze wrażenie po lekturze Białej gorączki.
Jacek Hugo-Bader jest doświadczonym reporterem, twardym gościem, który nie boi
się wyznań, ale nie jest macho. Z sympatią odnosi się do swoich bohaterów,
chociaż nie kryje swoich uczuć w obliczu ich niekiedy skrajnej
nieodpowiedzialności. Takim go postrzegałem kilka lat temu i zdania nie
zmieniłem.
Tym razem Bader spróbował sięgnąć nie tylko dna biedy, lecz przede wszystkim
dna ludzkiego nieszczęścia. Podczas ryzykanckiej podróży z Moskwy do
Władywostoku spotyka ludzi, którzy mogą z powodzeniem zastąpić
najbiedniejszych bohaterów Kapuścińskiego, a może nawet w swojej biedzie i
opuszczeniu są od nich bardziej wyraziści. Mają jednak cechę, której
mieszkańcy Afryki nie ujawniają: są twardzi i zaradni, i pewnie spełnialiby
wszelkie wymagania socrealistycznego typu bohatera, gdyby nie alkohol...
Biała gorączka zabiera do lasu, wyzwala niezwykłe możliwości fizyczne i
zabija. Albo ona, albo doprowadza do zakończenia tego beznadziejnego życia
strzałem w głowę. Kolonialiści walczyli gruźlicą, wódką i batem z czepiającymi
się życia tubylcami. Tu, jak w Ameryce czasów Buffalo Billa, podano im wodę
ognistą, której nie tolerują i giną setkami. Dzielni, zdrowi, mocni, a tak
naprawdę?
Opowiada Bader i o tych, których znamy z naszych dworców i śmietników. Nasi są
oswojeni i w porównaniu z tamtymi mają luksusowe warunki. Tamci są
wykształceni, z tytułami naukowymi, piją równo i wszystko. Bader nie ogląda
ich przez przysłowiowe szkiełko, chce być z nimi i poczuć dno. Ja dzięki jego
reportażom je poczułem.
Staję przed tą książką bezradny, przytłoczony nie tyle ogromem biedy, co
raczej swojej całkowitej bezradności. To już drugi raz dotkliwie odczuwam -
raz w Afryce, a teraz na kartach Białej gorączki, że drobny splot
okoliczności, drobna zmiana warunków może mnie obrócić w człowieka, który już
tylko czeka na śmierć.
A wszystkie losy ludzkie, które tak sugestywnie przedstawia Badara, toczą się
w kraju pretendującym do miana demokratycznego. To prawda, że więcej wolno,
ale czy cokolwiek zmieniło się w stosunku Państwa do człowieka? Warto czytać
Białą gorączkę, żeby przynajmniej spróbować odpowiedzieć na to pytanie.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> www.gazeta.pl/usenet/



Re: [Przeczytane] Jacek Hugo-Bader, Biała gorączka

2010-08-11 15:31:56 - Wojtek Walczak

Porównawczo:

Białą gorączkę Jacka Hugo-Badera czytałem powoli. Po kilka stron na raz,
nie więcej. Problemem nie był styl (a styl JHB ma ? proszę nie traktować
tego jako obelgi! ? nieliteracki, surowy, reporterski). Chodziło raczej o
zbyt wysoki współczynnik nieszczęść na stronę tekstu (jednostka N/S,
nieszczęść na stronę; u JHB czasem współczynnik N/S był tak wysoki, że za
niektóre strony powinien dostać mandat). Ale ? wspomnieć należy ? że tu i
ówdzie Autor lojalnie przestrzega:

W tym tekście czterdzieści cztery razy pada słowo ?umrzeć?, ?zabić?,
?śmierć?. Jedenaście razy słowo ?karabin?, piętnaście razy słowo ?wódka? i
tylko jeden raz słowo ?miłość?, do tego nieszczęśliwa (Hugo-Bader 2009:
153).

Rzeczony tekst ma 21 (sic!) stron, a ponieważ dotyczy Ewenków, rdzennego
ludu zamieszkującego południową Syberię, trzeba dodać, że słowo ?wódka? to
w zasadzie synonim słów ze zbioru ?umrzeć?, ?zabić?, ?śmierć? (bo
tolerancja Ewenków na alkohol, między innymi ze względu na dietę, jest dużo
mniejsza niż nasza, co czyni wódkę ? trucizną, cyklonem B).

Do katalogu nieszczęść opisanych w książce ? poza nędzą, wypadkami,
rozbojami, oszustwami, gwałtami, zabójstwami, niewolnictwem, złodziejstwem,
narkomanią, chorobami, itd. ? dopisać też trzeba tę olbrzymią, ruską,
komunistyczną głupotę, tak wielką, jak sama Rosja. Przykład:

W 1961 roku, na dwa miesiące przed XXII Zjazdem Komunistycznej Partii
Związku Radzieckiego, Chruszczow postanowił niczego nie zaniedbać. To miał
być historyczny zjazd, który przyjmie program budowy komunizmu. Potrzebny
był zupełnie nowy koniak. Osobiście zadzwonił do zakładów Kvint w Tyraspolu.
- Dwa miesiące [wytłuszczenia moje - WW], towarzyszu sekretarzu? ?
dukał w słuchawkę telefonu dyrektor Aleksander Podogin. ? Markowy koniak
dziesięciu lat? potrzebuje. Potem odpoczywać co najmniej rok? To może na
XXIII zjazd byśmy?
- To będzie zjazd, który na tysiąc lat zaprogramuje szczęśliwy rozwój
ludzkości ? zaryczał Chruszczow ? a wy tu, towarzyszu, liczycie miesiące
jak lichwiarz! (Jacek Hugo-Bader 2009: 298)

Ręce opadają (choć to zabawne i straszne zarazem). Podobnie zresztą jak ten
fragment dotyczący biznesu w Republice Naddniestrzańskiej:

- Spółka Szeryf to potężne imprerium ? mówi Andriej Safonow, były
minister edukacji ? oligarchiczne monstrum gospodarcze o urodzie mafijnej
ośmiornicy, które zostało monopolistą.
- W czym?
- W gospodarce.
- Ale na co mają monopol? ? nie mogłem zrozumieć. ? Nie można mieć
monopolu na wszystko.
- Ale oni mają. To struktura najbliższa władzy, które nie ma żadnej
konkurencji. A jeśli konkurencja się pojawia, jest likwidowana.
- Jak?
- Fizycznie ? mówi Safonow i przykłada palec do skroni, a potem
strzela (Hugo-Bader 2009: 310).

Uf. Cieszę się, że dobrnąłem do końca. Książka jest ciekawa i można się z
niej sporo dowiedzieć, ale polecać ją komuś, to jak polecać za długi pobyt
na karuzeli. Pod koniec już się nie pamięta, że miało być przyjemnie
(przyjemnie na karuzeli?!?) i chce się tylko wysiąść. Dlatego w tym
półroczu żadnych więcej książek o Rosji, o!

Hugo-Bader, Jacek. 2009. Biała gorączka, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne.

--
Pozdrawiam,
Wojtek Walczak,
wojtekwalczak.wordpress.com/



Tylko na WirtualneMedia.pl

Galeria

PR NEWS