[Przeczytane] A. Domosławski, Kapuściński non-fiction

Dariusz Cichocki Data ostatniej zmiany: 2010-08-28 11:07:48

[Przeczytane] A. Domosławski, Kapuściński non-fiction

2010-08-28 11:07:48 - Dariusz Cichocki

Nie lubię czytać biografii znanych osób, szczegóły ich życia i zachowania
odbierają mi bowiem całą przyjemność obcowania z utworami, które stworzyli, a
które wzbudzają we mnie zachwyt lub podziw. Okazuje się często, że proza życia
mistrza była nieatrakcyjna albo wątpliwa moralnie. Dlatego dłuższy czas
zastanawiałem się, czy zabierać się za kolejną analizę Kapuścińskiego, mając
jeszcze w pamięci znakomitą analizę twórczości literackiej sławnego reportera,
napisaną z pasją i starannością przez Nowacką i Zientka (B. Nowacka, Z.
Zientek, Ryszard Kapuściński - biografia pisarza, Opole 2008). Zrobiło się
jednak wokół tej nowej biografii tak wiele szumu, wypowiedziano tyle ostrych,
nierzadko przykrych słów, że postanowiłem chwycić tego kilkusetstronicowego
byka za rogi. Nie lubię bowiem słuchać zażartych dysput o tym, o czym nie mam
zupełnie pojęcia.

Domosławski rozpoczął swoje studia nad życiem Kapuścińskiego z
uprzywilejowanej pozycji. Był zaprzyjaźniony z autorem i cieszył się zaufaniem
jego rodziny. Zaczął więc starannie śledzić losy późniejszego króla
reporterów. Już od samego początku tej biografii widać, że autor skoncentrował
się szczególnie na tym, co niejasne, niepewne i wieloznaczne w życiu autora
Hebanu, Podróży z Herodotem, czy licznych artykułów o charakterze ideowym,
publikowanych w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia w Sztandarze
Młodych. W analizie tych wieloznaczności nie wyczuwałem jednak żadnej złej
woli, złośliwości albo zjadliwości. Domosławski stara się pokazać losy
dziennikarza, powolną ewolucję jego poglądów i jej odzwierciedlenie w całej
twórczości pisarza.

Młody ideowiec, rozczarowany systemem dobrze zapowiadający się dziennikarz,
komentator wyzwalającej się z kolonializmu Afryki, pasjonat Ameryki
Łacińskiej, znakomity analityk, wreszcie samotnik i sławny, podszyty strachem,
tworzący swój mit pisarz. Na takie etapy można podzielić tę biografię. Bardzo
wiele tu cytatów, wspomnień znajomych, ocen zagranicznych dziennikarzy, nie
zawsze przychylnie nastawionych do reporterskiej rzetelności Kapuścińskiego.
Z drugiej jednak strony Domosławski wielokrotnie podkreśla, że zwykły warsztat
dziennikarski u Kapuścińskiego nabiera innego wymiaru - zostaje przetworzony w
dzieła o ogromnych walorach literackich, dlatego wszystkie potknięcia,
przeinaczenia, a czasem przekłamania schodzą na drugi plan, nabierając wręcz
anegdotycznego wyrazu.

Niekiedy pojawiają się poważne zarzuty, a zwłaszcza te o oportunizm i chęć
promowania samego siebie. Nihil novi sub sole! Ileż to razy wielcy poeci
Wschodu (Hafiz, Fuzuli, Omar Chajjam i inni) wiązali losy swojej twórczości z
łaską pańską, co na bardzo pstrym koniu jeździła. Pisarz też człowiek i swoje
słabości ma. Dlatego Kapuściński w wizji Domosławskiego jest mi bliski. Nie
jest bowiem pomnikiem, lecz człowiekiem miotanym wieloma sprzecznościami,
uwikłanym w miniony system, o silnym, lewicowym kośćcu. I chociaż odszedł do
PRL-owskiego socjalizmu, nie stracił wrażliwości na ludzką krzywdę i biedę.

Zarzuca się Domosławskiemu wyciąganie na światło dzienne życia intymnego
pisarza. Wiele o to było krzyku i uraz. A przecież Domosławski nie uległ
pokusie, by szczególnie oświetlić pikantne sceny i przygody miłosne
Kapuścińskiego. Napisał ten rozdział niezwykle powściągliwie, dla mnie aż
nazbyt oględnie. Gdyby go nie było, biografia byłaby niepełna. A to, że życie
rodzinne Kapuścińskich nie układało się zbyt harmonijnie, dodaje jedynie
autentyczności tej pracy.

Najtrudniejszym problemem, z którym Domosławski musiał się zmierzyć, była
kwestia działalności agenturalnej autora Imperium. Zwłaszcza w atmosferze
nagonki, pośmiertnego ujawniania prawdy, o czym tak chętnie się teraz
zapomina, wytaczając działa przeciwko tym, którzy złym słowem kalali świętość.
Kapuściński przez większość życia musiał, chcąc nie chcąc, ocierać się o
działalność służb specjalnych i być narażonym na ich oferty. Czy udało mu się
wyjść z tych kontaktów z twarzą? Oceńcie to sami.

Dobrze się stało, że przeczytałem to opasłe tomisko. Jeszcze raz przewinęła mi
się przed oczami tamta epoka, jeszcze raz zobaczyłem ludzi, których nazwiska
były powszechnie znane, jeszcze raz wreszcie zobaczyłem artystę w zmaganiu z
rzeczywistością. Domosławski niczego nie zmienił w moim odbiorze prozy
Kapuścińskiego, jednakże sprawił, że moje spojrzenie na losy ludzkie nabrało
większej ostrości - stało się może jeszcze wrażliwsze.

Dariusz Cichocki

Artur Domosławski, Kapuściński non-fiction, Świat Książki 2010

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> www.gazeta.pl/usenet/



Tylko na WirtualneMedia.pl

Galeria

PR NEWS