Źle się dzieje w państwie Lecha
Próby wciągnięcia branży reklamy zewnętrznej w polityczne rozgrywki są być może elementem wywierania wpływów na niezależne media, do których się zaliczamy.
Próby wciągnięcia branży reklamy zewnętrznej w polityczne rozgrywki są być może elementem wywierania wpływów na niezależne media, do których się zaliczamy. Być może, bowiem tezę tę trudno z dzisiejszego punktu widzenia udowodnić. Stanowi jednak dobrą pożywkę dla zwolenników teorii spisku. Tym niemniej zbieranie materiałów w tak zwanej „aferze billboardowej” (to określenie jest ewidentnym nadużyciem) przez prokuraturę w firmach reklamy zewnętrznej jest faktem i w dużej mierze przeszkadza normalnej pracy. Zwłaszcza, że trwa nieskończenie długo.
Nie chodzi o kwestię docierania do prawdy, bo poszukiwanie prawdy jest zrozumiałe. Chodzi o zrozumienie specyfiki działalności branży reklamy zewnętrznej i nie posądzania jej na podstawie przypadkowych oskarżeń.
Sieci nośników reklamy z powierzchniami ekspozycyjnymi są szczegółowo opisane i dostępne każdemu klientowi, który zamierza je wykorzystywać w kampaniach promocyjnych. Rezerwacje powierzchni dokonywane są z dość dużym wyprzedzeniem (średnio trzy, cztery miesiąca przez rozpoczęciem kampanii). Umowy podpisywane z klientami zawierają zapisy ogólne, które przed laty wypracowane zostały przez branżę. Różnica sprowadza się jedynie do warunków finansowych, zależnych oczywiście od wielkości wykorzystywanych w kampaniach powierzchni ekspozycyjnych. Te stanowią naturalnie tajemnicę handlową. Ważnym aspektem ekspozycji materiałów reklamowych (plakatów) jest jej okres. Wiadomo, gdy jedna kampania się kończy, zaczyna się kolejna itd. Zdarza się, że w kampanii jednego produktu wykorzystywanych jest kilka projektów plakatów. Na przykład w kampanii trwającej trzy miesiące może pojawić się sześć różnych plakatów (co dwa tygodnie nowy plakat). Teoretycznie zmiana plakatu może następować codziennie (w jednym miesiącu 30 różnych plakatów). Ponadto zawsze kolejna kampania będzie „zaklejać” czy też zastępować tę wcześniejszą. I nie może być w tym wypadku domniemania, że kampania wcześniejsza „finansuje” kolejną, ponieważ wykorzystuje te same powierzchnie ekspozycyjne. I nieprawdziwa jest teza, że można przerzucać kampanię z powierzchni na jednych nośnikach na inne nośniki, bowiem ich wielkość jest zupełnie inna. Wystarczy sprawdzić na stronach internetowych Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej.
Kampanie monitorowane są przez cały rok przez co najmniej dwie niezależne od siebie instytucje. Ich sprawozdania są ogólnie dostępnie – odpłatnie i nieodpłatnie. Raporty z monitoringu pokazują dokładne liczby wykorzystywanych nośników w danej kampanii, niezależnie od ilości zastosowanych plakatów. Dostępne są również sprawozdania branżowe, dotyczące promocji konkretnych sektorów i produktów. Trzeba jedynie chcieć je wykorzystać.
Piszę o tym, by uświadomić ludziom, którzy znają się na wszystkim, że warto dotrzeć do szczegółów, aby wyrazić prawdziwą opinię. Niestety nie jest to reguła w dzisiejszej rzeczywistości, ponieważ nie ma kary za pospolite gadanie. A tak być nie powinno, ponieważ przeczy to sprawiedliwości.
Politycy i ich eksperci coraz częściej przypominają sobie o reklamie, nie tylko w okresach kampanii wyborczych. Chętnie z niej korzystają i doskonale zdają sobie sprawę z reguł, które obowiązują na naszym rynku. Czystych i przejrzystych reguł. Dlatego winni ich przestrzegać. W końcu branża reklamowa nie kończy się na polityce, a polityka na reklamie.
P.S.
Przedstawione poglądy są osobistą refleksją autora.
Dołącz do dyskusji: Źle się dzieje w państwie Lecha