SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Zaskakujący zwrot ws. zbiórki na seicento. "Prokuratura na tacy dostała podejrzanego"

Rafał B., organizator zbiórki na nowe seicento dla Sebastiana Kościelnika, który uczestniczył w wypadku z rządową limuzyną ówczesnej premier Beaty Szydło, został wreszcie przesłuchany i usłyszał zarzuty - dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl. Śledczy przez kilka lat nie mogli się zdecydować, czy przywłaszczenie przez Rafała B. pieniędzy ze zbiórki jest przestępstwem. Dopiero, kiedy Kościelnik wskazał im prawdopodobne miejsce pobytu podejrzanego, wznowili śledztwo. - W bardzo słabym stanie i kondycji musi być organ ochrony prawa, skoro ja ja muszę wyręczać śledczych, aby ci na tacy otrzymali miejsce pobytu podejrzanego - skomentował pokrzywdzony.

Chodzi o wypadek, do którego doszło w lutym 2017 roku w Oświęcimiu. Fiat seicento Sebastiana Kościelnika po zderzeniu z pancerną limuzyną rządową premier Beaty szydło nadawał się tylko do kasacji. Wtedy jeden z internautów, Rafał B., w serwisie Pomagam.pl zorganizował zbiórkę na zakup nowego samochodu dla Sebastiana.

"Celem tej akcji jest uzbieranie kwoty potrzebnej na zakup nowego auta marki Fiat Seicento. Auto, które zostało uszkodzone, to rocznik 1998-2000 według ustaleń Klubu Miłośników Fiata Seicento. Ceny takiego auta wahają się od 3,5 tys. zł do 5 tys. zł, w zależności od przebiegu i jego stanu. Zależy mi, aby młody chłopak mógł kupić auto w pełni sprawne, bez podejrzanej historii, ukrytych wad itp." - napisał wówczas organizator zbiórki.

Internauci, łącznie ponad 8 tys. osób, wpłacili na zbiórkę 139 tys. zł. Większość z tych pieniędzy została przelana na konto żony Rafała B. Jak ustaliła prokuratura, pieniądze ze zbiórki małżeństwo wydało na własne potrzeby, m.in. na czynsz, bieżące wydatni i zaległości komornicze.

Czytaj także: Pomagam.pl: wpływy 42 proc. w górę, 2,7 mln zł dla udziałowców

Prokuratura stawia zarzuty Rafałowi B.

Prokuratura przez sześć lat nie potrafiła się zdecydować, czy doszło do przestępstwa i zmieniała zdanie w tej sprawie. Początkowo zajęła się sprawą pieniędzy, które znikły wraz z organizatorem, jednak w 2019 roku umorzyła śledztwo. - Ten pan [Rafał B. - red.] według regulaminu stał się właścicielem tych pieniędzy, w związku z tym nie można mówić, że przywłaszczył cudze pieniądze. To oczywiście jest naganne, bo wykorzystał sytuację, ale trudno mówić o przywłaszczeniu cudzych pieniędzy w takiej sytuacji - powiedział wtedy prokurator Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie. W następnych latach śledczy wracali do tej sprawy i ponownie ją umarzali lub zawieszali.

Przełom w sprawie nastąpił dopiero latem tego roku, kiedy Sebastian Kościelnik zdobył adres zamieszkania Rafała B. i przekazał go prokuraturze.

- Śledztwo w sprawie zostało podjęte 7 sierpnia 2023 r. (od 30 czerwca 2023 r. było ono zawieszone), w związku z uzyskaniem możliwości przeprowadzenia czynności z udziałem podejrzanego Rafała B. Podejrzanemu przedstawiono zarzuty popełnienia czynu z art. 284 § 2 kk i został on już przesłuchany. Rafał B. jest podejrzany o popełnienie przestępstwa przywłaszczenia pieniędzy w kwocie 139 328,35 zł, uzyskanych w drodze zbiórki internetowej prowadzonej na rzecz osoby trzeciej. W wyniku działań podejrzanego pokrzywdzonych zostało 8701 osób - darczyńców, którzy wsparli zbiórkę - powiedział portalowi Wirtualnemedia.pl Krzysztof Dratwa, śledczy z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

- Postępowanie w niniejszej sprawie było w przeszłości (w 2019 i 2020 r.) dwukrotnie umarzane wobec stwierdzenia, że czyn popełniony przez Rafała B. nie zawiera znamion czynu zabronionego. U podstaw tych rozstrzygnięć leżał pogląd prawny, zgodnie z którym organizator zbiórki (Rafał B.) stawał się właścicielem środków wpłacanych przez darczyńców i dopiero za jego pośrednictwem miały one trafić do beneficjenta ostatecznego. Na obecnym etapie śledztwa dokonano pogłębionej analizy treści regulaminu zbiórki oraz relacji jego postanowień do norm prawa powszechnie obowiązującego, co doprowadziło do rewizji opisanego wyżej stanowiska; umożliwiło to przedstawienie zarzutów popełnienia czynu z art. 284 § 2 kk Rafałowi B. - dodał prokurator.

Czytaj także: Sejm uchwalił podatek od zbiórek internetowych. Menedżer Zrzutki: to uderzy w istotę crowdfundingu

Sebastian Kościelnik: Tysiące internautów straciło swoje pieniądze

Sebastina Kościelnik cieszy się, że po zlożeniu przez niego zawiadomienia o prawdopodobnym miejscu zamieszkania podejrzanego, Prokuratura Okręgowa w Krakowie wznowiła postępowanie oraz postawiła zarzuty podejrzanemu.

- Nie może być tak, że zbierając ogromną sumę pieniędzy na zbiórce publicznej, organizator przeznacza je na prywatne cele i pozostaje bezkarny. Nie ma to mojej zgody i nigdy nie będzie, zważywszy, że wykorzystując dobrą wolę innych, doprowadził do tak dużej szkody. Ten czyn podważył nie tylko moje dobre imię, ale spowodował, że tysiące internautów straciło swoje oszczędności - mówi nam Kościelnik.

- Do tej pory internauci zarzucają mi, że przywłaszczyłem te pieniądze, jednocześnie się wzbogacając, co nigdy nie miało miejsca. Ponadto, w jak słabym stanie i kondycji musi być organ ochrony prawa jakim jest prokuratura, skoro ja jako pokrzywdzony w tej sprawie, muszę wyręczać śledczych, aby ci na tacy otrzymali miejsce pobytu podejrzanego. Mam głęboką nadzieję, że winny zostanie sprawiedliwie osądzony przez niezależny i niezawisły sąd, oraz poniesie konsekwencje swoich czynów - dodaje pokrzywdzony.

Sebastian Kościelnik podkreśla też, że w sprawie zbiórki nie tylko on jest pokrzywdzony. - Przede wszystkim jest ponad 8 tysięcy osób, które na tę zbiórkę wpłaciły pieniądze- mówi.

Czytaj także: Dzięki crowdfundingowi Polacy zebrali 3,5 mld zł

Zderzenie z limuzyną Beaty Szydło

Pod koniec lutego tego roku w Sądzie Okręgowym w Krakowie zapadł prawomocny wyrok ws. wypadku w Oświęcimiu. Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, został uznany za winnego, ale sąd warunkowo umorzył postępowanie na rok próby.

Sąd nie zgodził się z rozstrzygnięciem sadu rejonowego, że winę za wypadek ponosi kierowca Biura Ochrony Rządu. Zdaniem sądu, do wypadku przyczynił się inny kierowca BOR, który prowadził trzeci samochód w kolumnie. Krakowski sąd przyznał jednak, że pojazdy rządowe nie używały sygnałów dźwiękowych i nie były kolumną uprzywilejowaną.

Dołącz do dyskusji: Zaskakujący zwrot ws. zbiórki na seicento. "Prokuratura na tacy dostała podejrzanego"

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl