Yuri Drabent: Facebook na pewno nie umrze, Instagram rządzi
- Przy okazji spojrzenia na rozmaite nowości w social media trzeba mieć świadomość skali. Takie nowinki jak Yo czy Tinder są sexy, bo są kolorowe i przyciągają jakimś nowym pomysłem. Ale póki co pozostają wciąż tylko gadżetami - podstawą komunikacji są nadal największe platformy społecznościowe - mówi Wirtualnemedia.pl Yuri Drabent, dyrektor kreatywny agencji social media Lubię To - linked by Isobar
Co stało się z Google+? Wydaje się, że coraz bardziej traci swój potencjał, a koncern z Mountain View przespał swoją szansę na stworzenie poważnej konkurencji dla Facebooka…
Fakt, FB tutaj wygrał. Choć są kwestie, gdzie G+ jest mocniejsze, np. współdziałanie w całym ekosystemie Google – rzeczy, które tam wrzucasz, super się pozycjonują. Ale tak, zgadzam się – nie można być najlepszym we wszystkim, w socialu Google trochę przespało. Choć do niektórych zastosowań G+ jest interesującym rozwiązaniem.
Podczas jednego ze swoich ostatnich wystąpień zwróciłeś uwagę na kilka aplikacji i serwisów, które zdobywają coraz większą popularność niejako "pod skórą" głównego nurtu platform społecznościowych. Które z nich uważasz za najciekawsze i niosące ze sobą największy potencjał dla komunikacji reklamowej?
Pytanie-rzeka. A odpowiedź na nie mocno zależy – od tego, co chcesz osiągnąć, do kogo mówisz, gdzie chcesz trafić. Tinder jest fajny, Yo jest głupie (śmiech), ciekawe są obszary typu Secrets czy Whispers. Jest mnóstwo nowych rzeczy – wiesz, there’s an app for everything.
Spójrzmy na przykład na Snapchata. Jedna z firm wykorzystała go do przeprowadzenia rekrutacji nowych pracowników. Nasza agencja też sięgnęła po ten serwis. Urządziliśmy na nim grę miejską i akcję poszukiwania przez użytkowników biletów na imprezę. Nie oszukujmy się – akcję zobaczyło na Snapchacie około tysiąca osób, ale już wielokrotnie więcej usłyszało o niej na Facebooku, więc osiągnęliśmy pożądany efekt wizerunkowy. Z kolei Tinder wykorzystała na przykład Amnesty International do zareklamowania jednej ze swoich akcji. Wszystko polegało na tym, aby zaciekawić użytkowników i wciągnąć ich w grę prowadzącą do konkretnego celu.
Oczywiście przy okazji spojrzenia na rozmaite nowości w social media trzeba mieć świadomość skali. Takie nowinki jak Yo czy Tinder są sexy, bo są kolorowe i przyciągają jakimś nowym pomysłem, który czasem jest bardziej, a czasem mnie udany. Ale póki co pozostają wciąż tylko gadżetami – podstawą komunikacji są nadal największe platformy społecznościowe, i to na nich koncentrują się działania agencji funkcjonujących w naszej branży.
Ostatnio pojawiają się informacje o tym, że Facebook czy Twitter robią coraz więcej, by przyciągnąć do siebie biznes. Na przykład wprowadzają rozwiązania ułatwiające zakupy bezpośrednio z poziomu serwisu. To dobra droga?
No pewnie. To bardzo dobrze, że chcą monetyzować wypracowany przez siebie ruch. Zarabianie pieniędzy jest naturalne. Każde skuteczne rozwiązanie w tym kierunku jest zrozumiałym i naturalnym etapem rozwoju platform społecznościowych.
Co z takimi nowymi inicjatywami jak na przykład Ello, serwis, który robi w sieci błyskawiczną karierę? Czy podobne platformy mają szansę zaistnieć w społeczności internautów w sytuacji dominacji wspomnianych wcześniej największych portali społecznościowych?
Jeżeli nie zredefiniują niczego istotnego, a jedynie pokażą odnowioną wersję tego, co znamy - niewielką. Ello to idealny przykład. Weekendowy hype, wszyscy zabijają się o zaproszenia, w ciągu 24 godzin rejestruje się, nie pamiętam, z 50 tysięcy userów. Ile procent wraca? Pewnie z 1. Ja się na przykład zalogowałem, pocieszyłem, że nowe, wylogowałem i tyle mnie platforma widziała. To nie jest tak, że trzeba zrobić następnego Facebooka, żeby pokonać Facebooka. Trzeba wymyślić coś nowego, coś świeżego, coś innego. W Ello nowym był fakt, że nie chcą reklamodawców i że platforma jest tylko dla userów, bo nie chodzi tu o monetyzację. Co tak czy inaczej pewnie w długim okresie okazałoby się nieprawdą.
Lubię To jest przykładem agencji, która znalazła swój sposób na funkcjonowanie na niełatwym rynku social media. Macie na swoim koncie wiele udanych kampanii. Które z nich cenisz najbardziej?
Oj, wiele. Z przyjemnością wspominam współpracę z Tigerem i kampanię z Wojtkiem Sokołem, którą robiliśmy wspólnie z DDB Warsaw – byliśmy tam odpowiedzialni za cały digital, dostaliśmy za to sporo nagród. Nieustająco inspirująca jest współpraca z NIVEA, jednym z naszych najlepszych klientów – w zeszłym roku stworzyliśmy dla nich jeden z pierwszych przykładów w pełni customowej telewizji na YouTube z wykorzystaniem blogerek. H&M i stworzony dla nich przez nas serwis Qelement.pl – high fashion content magazyn, który swoim nakładem przebijał wszystkie drukowane odpowiedni z segmentu. Aktualnie pracujemy blisko z Virgin Mobile Polska, gdzie wraz z Isobar Poland i Platige Image jesteśmy odpowiedzialni za ich całość komunikacji, od metra przez telewizję do internetu… jest tego mnóstwo.
Jakie Lubię To ma plany na bliższą i dalszą przyszłość? Projekty i akcje, o których mógłbyś już teraz opowiedzieć?
Konsekwentny rozwój, walka o największe budżety na rynku, umiędzynarodowienie działalności, na dalszą przyszłość przejęcie władzy nad światem (śmiech). Co do nowych projektów, wolałbym nie uchylać rąbka tajemnicy, ale ‘’gotujemy w domu’’ parę naprawdę fajnych rzeczy – niedługo powinno być głośno.
Poprzednia 1 2
Dołącz do dyskusji: Yuri Drabent: Facebook na pewno nie umrze, Instagram rządzi