Wojciech Czuchnowski: Zamiast publikacji o molestowaniu dostaliśmy relację z grzebania w majtkach Durczoka
Publikację „Wprost” o Kamilu Durczoku należy czytać razem z fotostory z mieszkania, które miał odwiedzić i dopiero wtedy można w całością ją interpretować. Dostaliśmy relację redaktora naczelnego „Wprost” i szefa działu śledczego z tego jak grzebią w majtkach Kamila Durczoka - ocenia Wojciech Czuchnowski, dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Zapewnienie, że tekst o Kamilu Durczoku jest elementem większego śledztwa traktuję jako niemoralny chwyt, bo przecież molestowanie seksualne jest ważniejszym tematem od gumowych lalek. Niemoralność polega tu przede wszystkim na tym, że jest to rodzaj szantażu wobec osób, które są zdziwione publikacją i naruszeniem prywatności Durczoka. To jest taki szantaż: Uważajcie, bo za chwile przedstawimy dowody, że będzie wam wstyd. Drugi element niemoralny jest taki, że to ma nabić nakład kolejnego numeru. Już sama zapowiedź poniedziałkowej publikacji to zrobiła. Jedni czytelnicy poczuli się oszukani tymi pikantnymi rzeczami znalezionymi w mieszkaniu, inni zamęczeni, rzeczami, które nie do końca wiadomo, czy należą do Durczoka. A teraz jeszcze się tych czytelników kusi, że „za tydzień to dopiero zobaczycie”.
Dla mnie publikację „Wprost” należy czytać razem z foto story z mieszkania, które miał odwiedzić Kamil Durczok i dopiero wtedy można w całości ją interpretować. Mieliśmy zapowiedź artykułu na temat molestowania seksualnego w jednej ze stacji telewizyjnych, mieliśmy zapowiedź przedstawienia twardych dowodów, natomiast dostaliśmy relację redaktora naczelnego „Wprost” i szefa działu śledczego z tego jak grzebią w majtkach Kamila Durczoka i pokazują różne wstydliwe dla niego rzeczy. Nie ma to nic wspólnego z bardzo poważną kwestią molestowania seksualnego, niczego do tej sprawy nie wnosi.
Wydaje mi się, że jest to mocne naruszenie zaufania czytelników oraz przekroczenie granicy, którą można przekroczyć tylko w ważnym interesie społecznym. Jeżeli nielegalne przeszukanie rzeczy Durczoka miałoby udowodnić, że on popełnia przestępstwo molestowania seksualnego to można powiedzieć, że to było dopuszczalne. Natomiast robienie tego, żeby epatować opinię publiczną tym, co Durczok ma w swoich szafach i komputerze jest po prostu bulwersujące i niedopuszczalne. Mam nadzieję, że redakcja „Wprost” w końcu wykona to, czego się od niej oczekuje i przedstawi dowody - jeżeli takie posiada - na przypadki molestowania seksualnego przez Durczoka, a nie będzie go niszczyła w sprawach, które z tym przestępstwem nie mają nic wspólnego.
Molestatorem może być osoba, która nie używa gumowych lalek i nie ogląda pornografii i odwrotnie - ktoś kto lubi takie gadżety nie musi molestować. Publikacja „Wprost” opisuje tło śledztwa dziennikarskiego, a od tła nie powinno się zaczynać pokazywania obrazu, tak jak od komina nie rozpoczyna się budowy domu.
Wojciech Czuchnowski, dziennikarz „Gazety Wyborczej”
Dołącz do dyskusji: Wojciech Czuchnowski: Zamiast publikacji o molestowaniu dostaliśmy relację z grzebania w majtkach Durczoka