Sylwester Wardęga krytykuje YouTube’a w Polsce: zawiść twórców i sieci partnerskich, wyrywanie sobie zleceń reklamowych
Jeden z najpopularniejszych polskich youtuberów Sylwester Wardęga mocno skrytykował branżę twórców internetowych i sieci partnerskich za niezdrową rywalizację o budżety marketingowe. - Większość youtuberów źle życzy innym youtuberom. Ja nie chcę być tego częścią, bo to strasznie mi ryło psychikę przez kilka ostatnich lat - stwierdził.
Sylwester Wardęga jest jednym z pierwszych polskich youtuberów, który zyskał dużą popularność. Już siedem-osiem był znany z materiałów, w których zaskakiwał ludzi w codziennych sytuacjach (to tzw. pranki), udając bohaterów filmów i seriali, m.in. Spidermana, Supermana czy Samarę Morgan.
Kulminacją youtube’owej kariery Wardęgi był opublikowany jesienią 2014 roku filmik z psem-pająkiem, który spodobał się na całym świecie, dzięki czemu zanotował do tej pory 178 mln odtworzeń. Potem twórca był dużo mniej aktywny - przez ostatnie dwa lata zamieścił tylko sześć filmów, w tym dwa pranki.
W konsekwencji jego kanał w połowie ub.r. przestał być liderem w Polsce pod względem liczby subskrybentów, został wyprzedzony przez Blowka.
„Większość youtuberów źle życzy innym youtuberom”
Kilka dni temu Sylwester Wardęga na swoim drugim kanale Krulestwo - Wataha zamieścił nagranie, w którym wyjaśnił, dlaczego w ostatnich latach przygotował tak niewiele treści. Zauważył, że do 2014-2015 na współpracę z youtuberami i innymi twórcami internetowymi nie przeznaczano dużych budżetów reklamowych, dlatego większość twórców traktowała to jako zabawę.
Sytuacja mocno zmieniła się w późniejszych latach, kiedy nakłady reklamowe w social media poszybowały w górę, a równocześnie zaostrzyła się konkurencja między twórcami. - W tym momencie ludzi, którzy chcą z tego tortu jeść, jest naprawdę bardzo dużo. Tych instagramerów, instagramerek jest pełno, youtuberów pełno, teraz dochodzą powoli tiktokerzy - wyliczył Wardęga.
Skrytykował niezdrową jego zdaniem konkurencję między twórcami. - Straszna zawiść, straszne obgadywanie się za plecami. Wręcz wyrywanie sobie tych kawałków tortu, robienie wszystkiego, żeby jak najwięcej zarobić, żeby ten drugi zarobił mniej - opisał .
- Większość youtuberów źle życzy innym youtuberom. Praktycznie jak się spotkacie z jakimś youtuberem, to zawsze obgaduje dupsko innym youtuberom. To normalne, że nie każdy lubi każdego, ale na tym świecie youtube’owym jest bardzo dużo takich fałszywych ludzi - czyli takich, z którymi normalnie pogadacie, a za plecami będą wam objeżdżać tyłek - stwierdził Sylwester Wardęga. Dodał, że sam bywał w takich sytuacjach. - Raz na pewnym evencie, pewien youtuber wypił za dużo alkoholu, to po prostu w towarzystwie zaczął wykrzykiwać, dlaczego Wardęga ma takie stawki. Robiliśmy jakąś współpracę, ja dostawałem od marki dwa razy więcej niż on. Oczywiście mnie wtedy nie było, ale słyszeli to moi pracownicy i też inni twórcy - zrelacjonował.
- Takich sytuacji jest oczywiście pełno, youtuberzy są w stanie wyrywać sobie te współpracę z reklamami. Jak się któremuś noga powinie, to jest straszna radość, straszną satysfakcję mają youtuberzy - skomentował Wardęga. - Tak naprawdę każdy youtuber ma takie swoje historie i każdy mógłby taki film jak ja - zaznaczył.
Jako przykład podał zmianę nastawienia niektórych twórców do instagramerów Deynn i Majewskiego. Wiosną ub.r. przeżywali oni tarapaty wizerunkowe, po tym jak znajomi zarzucili im, jakoby nie spłacali swoich należności. Wtedy na kanale Abstrachuje TV pojawiło się parodiujące ich nagranie „Deynn i Majewski vs. cały świat”.
Wardęga przypomniał, że w połowie 2016 roku Deynn była gwiazdą imprezy w należącym do twórców Abstrachuje TV klubie Bal (został zamknięty wiosną ub.r.), a wszyscy twórcy chwalili się wspólnymi zdjęciami.
Według Sylwestra Wardęgi twórcy internetowi potrafią nawet udawać związki uczuciowe na potrzeby swoich profili w mediach społecznościowych. - Kilka lat temu, zaraz po „Psie-pająku”, miałem ofertę od jednej z popularniejszych polskich (…), żeby stworzyć związek. Bo na przykład miłość się na Instagramie strasznie dobrze sprzedaje - statystyki praktycznie zwiększają się o 50 proc., a wtedy stawki idą w górę. Odrzuciłem tę ofertę i powiem wam, że inny youtuber wybrał tą ofertę i chyba są, jakoś to się kręci - powiedział..
Zarzuty wobec sieci partnerskich
Dużo krytycznych słów Sylwester Wardęga skierował też wobec sieci partnerskich, które pozyskują dla youtuberów zlecenia reklamowe i pomagają im w produkcji treści oraz optymalizacji kanałów. - To głównie one sieją taki straszny zamęt - skwitował.
Powodem podobnie jak w przypadku samych twórców jest silna konkurencja o budżety marketingowe. - Sieciom partnerskim bardzo zależy, żeby marki brały do współpracy ich partnerów, bo one wtedy mają prowizję. I też strasznie zależy sieciom, że jak youtuber od nich odchodzi, tak jak na przykład ja odchodziłem z mojej sieci partnerskiej, to nie może tak, że youtuber odchodzi i sobie świetnie radzi, bo to by znaczyło, że po co być w sieci partnerskiej, oddawać te 20-30 proc., skoro samemu człowiek sobie dobrze radzi - stwierdził Wardęga. - Dlatego sieci partnerskie to robią, tak obrabiają tyłek - dodał.
Przykłady? Sylwester Wardęga wymienił Daniela Rusina, autora kanału Reżyser Życia. Przez pewien czas pracował on jako montażysta w jednej z sieci partnerskich, twierdził, że był tam bardzo źle traktowany. Po tym jak zdecydował się odejść z firmy i skupić na tworzeniu swojego kanału, w agencjach marketingowych pojawiły się pogłoski, że gwiazdorzy i jest trudny we współpracy.
- Dla mnie to było strasznie śmieszne, bo Daniel jest akurat chłopakiem, który praktycznie w ogóle nie gwiazdorzy, jest wręcz niepewny siebie. No ale jego była sieć partnerska tak załatwiła sprawę, że był na czarnej liście - skomentował Wardęga. - Pamiętam, że Daniel się wtedy strasznie podłamał, bo właśnie zwolnił się z pracy, żeby skupić się na YouTubie, a nagle się dowiaduje, że prawdopodobnie ma już tak objechany tyłek w warszawskich agencjach, że nie będzie miał żadnej współpracy - zaznaczył, dodając, że w tej sytuacji Rusin musiał podjąć inną pracę zarobkową.
Wardęga podobnego oczerniania doświadczył na własnej skórze. Stwierdził, że przy ostatnich czterech współpracach marketingowych od dwóch reklamodawców usłyszał pogłoski mające go zdyskredytować. - Że ja jestem strasznie nieodpowiedzialny, że położę im kampanię, że na pewno zerwę umowę, bo wstanę lewą nogą, że w ogóle jestem po prostu niepoważnym gościem - przytoczył.
„Zawiść jest w tym świecie ogromna”
Autor „Psa-pająka” zasugerował też, że umowy z sieciami partnerskimi są niekorzystne dla twórców. Powołał się opinię sprzed kilku lat Marcina „Klamera” Radziwonia, współtwórcy kanału 5 Sposobów na….
- „5 sposobów na…” Klamer od razu jak zobaczył tę umowę - bo też mu sieć partnerska proponowała, żeby się przyłączył - powiedział, że ta umowa jest niepoważna, kompletnie się nie opłaca twórcy. I też nam przekazał tę informację - stwierdził Sylwester Wardęga. - Pamiętam, jak później 5 Sposobów na… było strasznie obgadywane po agencjach w Warszawie. Więc trzeba chłopakom pogratulować, że dali radę jakoś to przezwyciężyć i współprace nawet łapali na własną rękę - dodał.
Ponadto przywołał niedawną sytuację z siecią partnerską Video Brothers, założoną i kierowaną przez Łukasza Skalika, wcześniej związanego m.in. z Wirtualną Polską i Agora Internet Artists. W kwietniu Skalik pochwalił się świetnymi wynikami finansowymi jego firmy w ub.r., a na początku lipca portal Wirtualnemedia.pl opisał je szczegółowo - zanotowała 3,72 mln zł wpływów sprzedażowych i 1,04 mln zł zysku netto, wobec 1,81 mln zł przychodów i 120,7 tys. zł zysku rok wcześniej.
Natomiast Łukasz Skalik poinformował na Facebooku, że niedługo po jego wpisie o wynikach w firmie zaczęła się kontrola skarbowa. - Z potwierdzonego źródła wiem, że nalot urzędników był wypadkową solidnie przygotowanego donosu, który (teraz najlepsze) wpłynął do skarbówki 4 dni po publikacji rzeczonego posta na fejsie (badumtss!) - napisał.
- Tu może zaskoczę, tym co napiszę, ale chciałem w tym miejscu podziękować anonimowemu bólodupcowi. To dzięki Twoim projekcjom i konfabulacjom misiu kolorowy - przeszliśmy w darmowy due diligence, w postaci trzepania/kopania w papierach przez bite 2 miesiące. Dosłownie: 63 dni - zaznaczył. - Finalnie inspektorzy nie dopatrzyli się najmniejszego wykroczenia. Nie otrzymaliśmy mandatu, upomnienia, kary, egzekucji - podkreślił Skalik.
Wardęga stawia na YouTube’a w Indiach, w Polsce vlogi zamiast pranków
Przy takich relacjach między youtuberami i sieciami partnerskimi Sylwester Wardęga nie zamierza na poważnie wrócić do tworzenia treści na swój polski kanał. - Dla mnie zawsze było ważne, żeby to była zabawa, a nie takie wyrywanie sobie, walka. W Polsce YouTube strasznie zrobił się biznesem. Nie chcę rezygnować całkowicie z polskiego YouTube’a, ale nie chcę być częścią walki o ten tort - uzasadnił. - Jeśli chodzi o biznesy, o to żeby zarabiać na YouTubie, chcę się skupić na Indiach. A w Polsce mam tę widownię, nie chciałbym z niej rezygnować, ale chcę do tego podejść całkowicie na luzie. Nie chcę walczyć o wyświetlenia, clickbaitować na maksa - dodał.
O starcie swojej działalności w Indiach mówił portalowi Wirtualnemedia.pl już na początku br. - Rynek indyjski jest o tyle ciekawym miejscem, że ma niewidzialną granicę pop kultury i bardzo rzadko ludzie zaglądają tam na YouTube zagraniczny - tłumaczył. Zapowiedział, że uruchomi w Indiach także kanały w języku hindi i będzie je nadzorował od strony produkcyjnej. - Języka jeszcze nie znam, ale będę mieć zespół, który będzie te filmy odpowiednio tłumaczyć - aby były zabawne także dla widza z Indii - deklarował.
A co z działalnością w Polsce? - Gdybym ja chciał wrócić na polski YouTube i robić na przykład pranki, żeby był budżet na nie - a jak wiecie Adsense jest teraz często blokowany na prankach - musiałbym mieć współpracę - zauważył Wardęga w nowym nagraniu. - Więc najpierw całą moją energię musiałbym wykorzystać, żebym chodził po warszawskich agencjach i zmieniał swój wizerunek: „Ej, to nieprawda, że ja wstaję lewą nogą i mówię nagle: Ej, ja nie chcę zarobić 100 tys., bo wstałem lewą nogą”. Wiecie, ja mam też swoją dumę, nie lubię się prosić o jakieś deale i tak dalej - zaznaczył.
- Jest ten tort, jest dużo osób, które chcą jeść ten tort i niech sobie jedzą. Ja nie chcę być tego częścią, bo to strasznie mi ryło psychikę przez kilka ostatnich lat - stwierdził.
O tym, że nowe zasady na YouTubie są niekorzystne dla autorów tzw. pranków Sylwester Wardęga alarmował już na początku ub.r. - Zmiany w regulaminie już od jakiegoś czasu uderzają w twórców. Najgorsza moim zdaniem jest dezinformacja i poczucie braku jasnych zasad. Poświęcanie się i uzależnianie od jednego portalu było złą decyzją - mówił wtedy portalowi Wirtualnemedia.pl.
W nowym nagraniu dodał, że może dalej realizować nagrania dla polskich widzów, ale raczej nie będą to tzw. pranki. - Chciałbym dla was tworzyć, ale pytanie, czy wy w ogóle chcecie. Rozumiem, że teraz strasznie dużo jest treści na YouTubie, jest dużo ciekawszych wideo niż ja. Bo ja nie mam niesamowicie ciekawego życia, powiedziałbym nawet, że mam nudne życie. Na pewno na moim kanale nie będzie odcinków typu, że kopię do jądra Ziemi albo piję wodę z toalety. Będą albo vlogi, gdzie będę poruszał dany temat, albo pokazywał mój dany dzień - zapowiedział.
Dołącz do dyskusji: Sylwester Wardęga krytykuje YouTube’a w Polsce: zawiść twórców i sieci partnerskich, wyrywanie sobie zleceń reklamowych