SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Subskrybenci Netfliksa, entuzjaści czy malkontenci?

Nowości Netfliksa, a tym samym recenzje tych seriali wzbudzają zawsze duże zainteresowanie naszych czytelników. Często się z nami nie zgadzacie, albo deklarujecie, że nie planujecie kolejnego serialu tej platformy oglądać. Zapytaliśmy ekspertów zajmujących się platformami streamingowymi, jak aktualnie wygląda oferta Netfliksa i kim są jego użytkownicy, a także czy recenzje to relikt przeszłości.

Gdy Netflix udostępnił swoją ofertę polskim użytkownikom 6 stycznia 2016, wśród internautów zapanowało poruszenie i coś w rodzaju nieformalnego święta, dominowała radość, że oto polski widz ma w końcu dostęp do tego wycinka kultury popularnej dotychczas zarezerwowanego dla „zachodnich odbiorców”.

Po siedmiu latach obecności platformy w Polsce wiele się zmieniło, jesteśmy zalewani ofertą wielu innych platform streamingowych, mamy w czym wybierać. Możemy wręcz mówić o klęsce urodzaju.

Jak na tle konkurentów wypada dzisiaj Netflix? -  Mam wrażenie, że w Polsce dopiero zmienia się świadomość co do seriali Netfliksa. Bardzo długo, za długo, wśród użytkowników pokutowało przekonanie, że Netflix robi najlepsze seriale. Tymczasem to nieprawda: najlepsze seriale robi prawdopodobnie wciąż HBO, a po piętach depczą mu inne platformy, w tym niszowe, ale mające wielkie ambicje Apple TV+. A Netflix? Netflix robi najwięcej seriali. Tak, trafiają się dobre, ale często giną w morzu przeciętności i bylejakości. Często też są kasowane, zanim zdążą w pełni rozwinąć swój potencjał. Nie dziwię się więc, że wśród użytkowników jest coraz więcej frustracji i że jest ona wylewana na różne sposoby - mówi Marta Wawrzyn, redaktor naczelna Serialowej.

Wojny kulturowe

Zapowiedzi nowych seriali Netfliksa wciąż wywołują emocje zwłaszcza jeśli stoją za nimi popularne nazwiska, kontrowersyjna tematyka, albo gdy są to produkcje polskie, jak ostatnio „Dziewczyna i kosmonauta”, a kilka lat wcześniej „1983”.

Zapytaliśmy Kamila Kalbarczyka, medioznawcę z Uniwersytetu Jagiellońskiego i redaktora czasopisma „Ekrany” o to, skąd częsty wybuch negatywnych emocji pod recenzjami seriali Netfliksa. - Przede wszystkim kluczowy jest tu fakt, że platformy streamingowe, a zwłaszcza Netflix jako ta najpopularniejsza i niejako pionierska w Polsce, stały się jednym z najważniejszych pól, w których toczą się tzw. wojny kulturowe. Netflix ze swoją inkluzywną ofensywą stawiającą na różnorodność reprezentacji w połączeniu z często wątpliwą jakością produkcji jest pretekstem do podnoszenia sprzeciwu. A polem takiej bitwy mogą być właśnie przestrzenie z omówieniami czy recenzjami filmów i seriali. Wówczas recenzent(ka) staje się niejako reprezentantem samego nadawcy, jako że jego głos jest w jakimś stopniu legitymizowany - wyjaśnia ekspert.

- Przykładowo oburzenie czy wręcz niecenzuralny hejt na pozytywną recenzję inkluzywnej produkcji jest przede wszystkim deklaracją własnych poglądów. W takim ujęciu krytyka filmowa, zwłaszcza dotycząca produkcji z platform streamingowych, publikowana na najpopularniejszych portalach jest skazana na bycie poligonem wojen kulturowych, bo tylko tam hejterzy i „obrońcy” mogą znaleźć jakąś namacalną reprezentację tego, przeciw czemu się buntują. Ciekawe jest jednak, że wciąż produkcje, wokół których narasta najwięcej tego typu dyskusji, a równocześnie uważane za nieudane, czy słabe pozostają niezmiernie popularne. Potrzebne byłoby badanie, by stwierdzić, w jakim stopniu komentujący recenzje seriali Netfliksa, to rzeczywiście osoby regularnie te seriale oglądający, czyli jego użytkownicy - podkreśla Kalbarczyk.

Przemiany na rynku platform streamingowych

Zaskakujące decyzje Netfliksa, jak choćby skasowanie udanego serialu „Archiwum 81” albo produkcji „1899” po zaledwie jednym sezonie, wzburzyły fanów i wzbudziły nieufność wobec kolejnych działań platformy. Czy warto angażować się w nowy serial jeśli są niewielkie szanse na to, że poznamy dalsze losy bohaterów skoro trzy sezony to zaszczyt, którego dostępuje niewiele produkcji giganta streamingu? Marta Wawrzyn z serwisu Serialowa.pl rozumie skąd bierze się niezadowolenie subskrybentów:

- Jesteśmy w trakcie wielkich przemian na rynku platform streamingowych, które wciąż szukają odpowiedzi na pytanie, czy lepiej walczyć ilością, czy jakością, czy może po prostu jednym popularnym blockbusterem emitowanym przez dziesięć tygodni po odcinku. Zwykły użytkownik niekoniecznie cokolwiek rozumie z tych wielkich, sejsmicznych ruchów - czemu Netflix znów skasował fajny serial po jednym sezonie? Czemu w zamian zamówił trzy mniej fajne? Czemu seriale Netfliksa są do siebie tak podobne? Czemu nie ma tam drugiego „The Last of Us” czy „The Mandalorian”? Uważam, że Netflix ma wiele do przemyślenia, jeśli chodzi o swoje podejście do treści, i naprawdę nie dziwię się frustracji fanów popkultury, którzy słysząc hasło „nowy serial Netfliksa”, z miejsca zakładają, że pewnie będzie to kolejny przeciętniak - wyjaśnia redaktor naczelna Serialowej.

Ilość ponad jakość?

Paradoks Netfliksa dotyczy także oceny jego seriali. Z jednej strony widzowie narzekają na „Emily w Paryżu” albo kolejne produkcji Ryana Murphy’ego, jak „Dahmer-Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” i „Obserwator”, z drugiej jednak teksty dotyczące tych produkcji cieszą się olbrzymim zainteresowaniem. O specyficznej sytuacji subskrybenta uwikłanego w relację hate-love z Netfliksem opowiada Radosław Czyż, dziennikarz „Gazety Wyborczej”:

- Netflix od lat słynie z tego, że daje swoim twórcom bardzo dużą swobodę przy pracy nad filmami i serialami. A duża swoboda czasem oznacza to, że brakuje producenta z ramienia platformy, który mógłby zbyt rozochoconych twórców przyhamować. Inną rzeczą jest samo podejście, którego oczywiście nikt z platformy nie wyrazi wprost, ale widać je gołym okiem - ilość ponad jakość. Netflix bardzo mocno stawia na swój algorytm doboru treści - w branży mówi się, że to również algorytm odpowiada za śledzenie trendów i budowanie statystyk tego, co ludzie oglądać chcą. Stąd, wydaje mi się, niekiedy zbytnie nastawienie na samą zawartość, treści, a nie jakość, z jaką się te treści opowiada i umieszcza w fabule - ocenia Radosław Czyż, dziennikarz „Gazety Wyborczej” specjalizujący się w tematyce seriali i telewizji.

- A jak seriale oceniają widzowie? Przede wszystkim portfelem. Dużo czyta się i słucha narzekań na jakość seriali Netfliksa, ale wciąż to ta platforma dominuje na rynku. A jest przecież z konkurencji najdroższa! Może taka sytuacja zmieni się, gdy Netflix zacznie czynnie walczyć ze współdzieleniem kont - dodaje Radosław Czyż.

- W przypadku Netfliksa, który miesięcznie wypuszcza dużo więcej premier niż jakikolwiek inny serwis i jest zdecydowanie najpopularniejszą platformą VOD, dodatkowo mamy do czynienia też z sytuacją, w której ilość musi wpływać na jakość. I, szczerze, wydaje mi się, że ludzie robiący seriale czasem chcą zrobić dobry serial, ale im nie wychodzi, a czasem po prostu wykorzystują nasze instynkty. Wszystkie te bożonarodzeniowe filmy, które w listopadzie i grudniu trafiają do TOP10, trylogia „365 dni”, to doskonały przykład. W przypadku produkcji w odcinkach ten proces możemy jeszcze wydłużyć w czasie. I w stosunkowo bezpieczny sposób dać ujście nie tylko serialowym, ale może też życiowym, frustracjom - podkreśla Marta Korycka, dziennikarka serwisu Gazeta.pl, specjalizująca się w temacie kultury popularnej.

Malkontenci vs. płatna promocja

Czy lubimy oglądać „złe” seriale? A może po prostu lubimy narzekać na to, czego i tak nie oglądamy? O reakcje widzów na te najpopularniejsze i nie zawsze najlepsze seriale zapytaliśmy dziennikarkę Martę Korycką:

- Gdzieś przeczytałam takie zdanie, że dobry serial na zawsze zdobędzie miejsce w naszych sercach, ale zły zdobędzie je na zawsze w naszych głowach - i coś w tym jest. Idealnym przykładem jest tu „Gra o tron”. Owszem, serial zawsze był chętnie oglądany, ale liczba widzów rosła z sezonu na sezon mniej więcej proporcjonalnie do spadku jakości. A co się działo w sieci? Siódma i ósma seria pod względem tekstów, komentarzy, memów - to była jakieś niesamowita sytuacja. W redakcji widać było zainteresowanie tekstami krytycznymi nie tylko wśród „hardcorowych” fanów, ale też ludzi, którzy serialu nie śledzili - mówi ekspertka.

O co najczęściej czytelnicy „podejrzewają” recenzentów? Jaka lista zarzutów formułowana jest pod artykułami oceniającymi premiery zarówno Netfliksa, jak i innych platform streamingowych?

- Co do licznych narzekań widzów. Jako recenzenci czy krytycy widzimy to często pod swoimi recenzjami. Jeśli czemuś wystawiamy dobrą ocenę - na pewno zostaliśmy kupieni, a materiał jest kryptoreklamą. Zupełnie jakby funkcja krytyka sztuki miała rację bytu w kinie czy teatrze, ale już nie w streamingu. Inna obserwacja dotyczy narzekania na samą tematykę. Jeśli media dużo piszą o danym tytule, w komentarzach zazwyczaj znajdziemy oskarżenia o monotematyczność (i oczywiście płatną promocję). Prawda jest bardziej banalna. Jeśli media o jakimś serialu piszą wyjątkowo często, to tylko dlatego, że teksty te mają wysokie statystyki wejść. Innymi słowy - ludzie chcą je czytać - stwierdza Radosław Czyż.

- Jeśli coś jest dobre, możemy się tym pozachwycać, ale jeśli jest złe, możemy doświadczyć czegoś więcej - wyobrażać sobie, że zrobilibyśmy to lepiej i podzielić się swoją frustracją oraz pomysłami w social mediach, by tam zyskać zainteresowanie i poparcie, poczucie wspólnoty. I oczywiście, im więcej takich opinii, tym więcej kolejnych widzów. Dobry serial będzie miał grono wiernych fanów skupiających się w jakichś grupach w sieci, ale o złym może wypowiedzieć się każdy. To uwielbienie do krytykowania, roztrząsania miałkości fabuły, idiotycznych zachowań bohaterów czy nielogiczności jest po prostu łatwiejsze - wielu recenzentów filmowych czy serialowych, w tym ja, twierdzi, że dużo łatwiej napisać recenzję złego niż dobrego tytułu - podsumowuje Marta Korycka.

Netflix ma globalnie 230 mln subskrybentów

Netflix nie podaje, ilu użytkowników ma w Polsce. Z danych Mediapanel wynika, że platforma, jako strona www oraz aplikacja na urządzenia mobilne i smart tv, przyciągnęła 12,92 mln polskich internautów, z których każdy spędził tam średnio 7 godzin, 10 minut i 47 sekund. Zasięg platformy wyniósł 43,55 proc.

W IV kwartale 2022 r. liczba subskrybentów Netflixa urosła o 7,66 mln do 230,75 mln. Natomiast wzrost przychodów wyhamował do 1,9 proc., a zysk netto skurczył się z 607 do 55 mln dolarów. Współzałożyciel platformy Reed Hastings z funkcji jednego z szefów platformy przeszedł do jej rady dyrektorów.

Dołącz do dyskusji: Subskrybenci Netfliksa, entuzjaści czy malkontenci?

6 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Prav
Liczba widzów Gry o Tron rosła bo ludzie dopiero poznawali i wchodzili w ten serial. Jeśli ktoś był na 4 czy 6 sezonie to mimo spadku jakości chciał poznać zakończenie historii.
Jak Netflix jest twardy to niech da pod filmami ciągle widoczne łapki w dół u górę lub możliwość oceny w serwisie od 1 do 10 widoczną na podglądzie z oceną.
Recenzenci przy wielkich markach rzadko oceniają krytycznie, a średnie komercyjne byle jakie produkcje wychwalają pod niebiosa. Rzadko można znaleźć recenzje czegokolwiek innego niż popularne produkcje. Proponują to za co ktoś płaci lub komercyjny chłam.
Netflix staje się głupią telewizją - seriale dla nastolatków o fabule i poziomie ala Polsat i TVN z najgorszych produkcji lub soft romanse/erotyki.
0 0
odpowiedź
User
T
Niestety Netflix produkuje za dużo (wręcz taśmowo). W dodatku stali się bezmyślnymi niewolnikami swojego algorytmu (co w dłuższej perspektywie prowadzi niestety to tworzenia coraz niższej jakości seriali i płytkich treści) - wiele gatunków jest nadreprezentowanych, innych jak na lekarstwo. Celują dziś w nastolatków i jednocześnie odstraszają od siebie starszego, dojrzalszego i bardziej wymagającego widza (który raczej wybierze serial na AppleTV+ czy HBO Max).
0 0
odpowiedź
User
Momo
Może by tak Netflix Polska posłuchał co wrzuca na platformę. Np. ścieżki dźwiękowej nowego, dobrego serialu Po ciemnej stronie torów. Kto zgrywał lektora? Więcej korzyści odniosą osoby hiszpańskojęzyczne niż polskojęzyczne, a przecież to oferta dla Polaków.
0 0
odpowiedź