SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Puls Biznesu”: informacja o Ergo Hestii była imprezowym żartem

- Wiadomość o odwołaniu prezesa Ergo Hestii, którą przekazałem dziennikarzowi „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”, była jedynie żartem podczas imprezy zorganizowanej przez tę firmę dla mediów - informuje Wirtualnemedia.pl Grzegorz Nawacki, zastępca redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu”.

Przypomnijmy, że informacja o odwołaniu Piotra Śliwickiego z funkcji prezesa firmy ubezpieczeniowej Ergo Hestia 10 lipca pojawiła się na kilka godzin w serwisach internetowych „Rzeczpospolitej” i „Parkietu”. News okazał się zupełnie nieprawdziwy, a jego autor Piotr Rosik został następnego dnia zwolniony z pracy. Natomiast w ubiegły weekend na obu portalach ukazały się przeprosiny skierowane do firmy i jej prezesa. Redakcja portali zaznaczyła, że Rosik został wprowadzony w błąd przez Grzegorza Nawackiego, zastępcę redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu”, który telefonicznie podał się za prezesa Ergo Hestii (więcej na ten temat).

Grzegorz Nawacki przyznaje, że podszył się pod Piotra Śliwickiego, ale zaznacza, że zrobił to dla żartu, a nie z chęci wprowadzenia konkurencyjnych gazet w błąd. - W nocy z 9 na 10 lipca dziennikarze ubezpieczeniowi byli na jubileuszowej imprezie STU Ergo Hestii. Po oficjalnej części przenieśliśmy się do klubu w Sopocie. Wspominaliśmy głośne wpadki branżowych dziennikarzy - wspomina kulisy całej sytuacji. Nawacki dodaje, że bawiący się redaktorzy przede wszystkim wyliczali błędy nieobecnego wśród nich Piotra Rosika, który w lutym napisał, że ze swoim stanowiskiem może się pożegnać… Piotr Śliwicki, co później się nie sprawdziło.

- Postanowiliśmy zadzwonić do Piotra Rosika, który został w hotelu. Pomysł na żart narodził się wspólnie, ale zrealizowałem go ja. Piotr nie odebrał, nagrałem się na pocztę głosową - relacjonuje Grzegorz Nawacki. - Powiedziałem mniej więcej tak: „Kilka miesięcy temu, pisząc o moim odwołaniu, miałeś rację. Zostałem odwołany, pozdrawiam, Piotr Śliwicki” - opisuje.

- Nie wiem i nie rozumiem, dlaczego Piotr Rosik nie podjął żadnej, nawet najmniejszej, próby zweryfikowania informacji. Nie wiem, dlaczego Piotr Rosik uwierzył, że właśnie do niego zadzwoni prezes Ergo Hestii w środku nocy, w trakcie obchodów dwudziestolecia firmy, i pochwali się, że stracił pracę. Nie wiem, dlaczego redakcji portalu nie zapaliła się lampka alarmowa po wcześniejszych wpadkach dziennikarza i nie spróbowała zweryfikować tekstu - wylicza Nawacki. Dodaje, że tego samego dnia poinformował o swoim telefonie wszystkich zainteresowanych, a po powrocie do Warszawy wyjaśnił całą sprawę Krzysztofowi Jedlakowi, redaktorowi naczelnemu „Parkietu”. 

Grzegorz Nawacki deklaruje, że ani on, ani inni dziennikarze nie spodziewali się, że ten żart może zaowocować publikacją. - Niestety sytuacja wymknęła się spod kontroli. Podobne „informacje” trafiają do wielu redakcji każdego dnia, ale nikt nie publikuje ich bez weryfikacji - ocenia dziennikarz. - Za całe zamieszanie przepraszam prezesa Piotra Śliwickiego i STU Ergo Hestia. Przepraszam też redakcje „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” - dodaje.

Natomiast przedstawiciele Ergo Hestii informują, że satysfakcjonują ich przeprosiny zamieszczone w serwisach RP.pl i Parkiet.com. - Nasza firma od początku była zainteresowana treścią informacji, a nie jej pochodzeniem. Z punktu widzenia spółki sprawa została więc wyjaśniona - deklaruje Maciej Kuźmicz, rzecznik prasowy Ergo Hestii.

Dołącz do dyskusji: „Puls Biznesu”: informacja o Ergo Hestii była imprezowym żartem

9 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Marek
I prezesi poważnych firm kupują reklamy w tej niepoważnej gazecie, jaką jest PB? Żenada.
odpowiedź
User
Jurek
Ileż informacji przechodzi bez weryfikacji! Strach pomyśleć, że rzetelność zawodową wielu "dziennikarzy" stawia na ostatnim miejscu. Najważniejsza dla nich jest wiadomość - sensacja. Kanon dobrego dziennikarstwa jest lekceważony - pod warunkiem, że znany.To skutek oszczędzania - zatrudniania niedoświadczonych, rządnych sukcesu młodzieńców/panienki (pieski tropiące), którym nie przydziela się starszego znacznie mentora, a puszcza samopas licząc, że nie będzie wpadki. Jeśli do niej dojdzie, udaje się, że nic się nie stało. Opisany przypadek świadczy, że nierzetelnych toleruje się nawet wtedy, gdy narazili redakcję na przykrości wcześniej.
odpowiedź
User
M.
Cóż, pracuję w jednym domu mediowym i od dawna mam wątpliwości co do "szefostwa" tej gazety i tego, jak kompetentni ludzie są tam wydawcami itp.
odpowiedź