Michał Karnowski: W mediach rząd obrywa piórkiem, opozycja - pałką
- Jest dokładnie odwrotnie niż twierdzi Donald Tusk - żaden rząd nie był przez media tak głaskany, a żadna władza nie miała tak dużych ambicji, by mediami sterować i manipulować - pisze dla Wirtualnemedia.pl Michał Karnowski, publicysta tygodnika „Sieci”.
Oczywiście, sterować i manipulować nie wszystkimi mediami, ale większością już tak. Niestety, długo udawało się jej to z sukcesem. Było dokładnie tak, jak w znanym dowcipie o naradzie w TVN po wyborach w roku 2007. Według anegdoty szefostwo po zwycięstwie PO przekazało tam następujące wytyczne: „Przez ostatnie lata zajmowaliśmy się władzą, teraz będziemy krytykowali opozycję”.
Teraz trochę się zmienia (choć w TVN akurat nie), bo notowania rządu i Donalda Tuska spadły tak nisko, iż media chcące utrzymać choć minimalną więź z odbiorcą, muszą nieco dywersyfikować przekaz. Daleko jednak do elementarnej w demokracji równowagi. Rząd czasem oberwie piórkiem, ale opozycja nadal obrywa pałką.
Weźmy przykłady z ostatnich dni. TVN i „Wyborcza” potrafią zorganizować atak na opozycję z byle powodu, choćby zapowiedzi Kaczyńskiego, iż chciałby zmiany konstytucji, a taka prowokacja ze służbami specjalnymi w tle jak wypuszczenie taśm w końcówce kampanii w Elblągu, przechodzi bez echa. Co by się działo, jak wałkowano by temat, gdyby taśmy wypuściło PiS?
Nie wiem zatem, skąd wrażenie pana Tuska, iż jest atakowany. Może oczekuje jeszcze więcej? Chciałby, by dziennikarze nie tylko usprawiedliwiali bałagan, np. śmieciowy, ale po prostu o nim nie wspominali? Oczekuje, by nadal opierać się wyłącznie na jego deklaracjach, a nie czynach? Swoją drogą to ostatnie stosowano przez lata. Czołówkami gazet zapowiadającymi, co to rząd nie zrobi, komu nie da laptopów, a komu przedszkoli, można by wytyczyć drogę na księżyc. Rzadko dziennikarze szli potem za tematami i sprawdzali, co naprawdę zrealizowano. Częściej można było odnieść wrażenie, że to rzecznik rządu redaguje gazety, a partyjne przekazy dnia wędrują także do niektórych dziennikarzy.
Więc może to jest odpowiedź? Nawet trochę krytycyzmu, choć zazwyczaj połączonego ze straszeniem opozycją, jawi się Platformie jako wielki atak. Prawda jest taka, że gdyby media potraktowały tę ekipę tak, jak traktowały ekipę PiS, nie przetrwałaby pół roku.
Same media prorządowe wychodzą z epoki rządów Tuska z dużymi problemami. Te opozycyjne musiały działać w skrajnie trudnych warunkach i zbudowały bardzo tanie struktury i redakcje. Dziś zbierają tego owoce. Są sprawniejsze, nowocześniejsze, a ich utrzymanie wielokrotnie tańsze. Te popierające Platformę na kryzys sprzedażowy i reklamowy odpowiedziały nie modernizacją, ale zwiększeniem transferów ze sfery publicznej. Dziś doszło to już do absurdu - we wtorkowej „Gazecie Wyborczej” są dziesiątki ogłoszeń publicznych i ani jedna komercyjna. Co się stanie, gdy ten strumień setek milionów złotych wyschnie? Czy „Gazeta Wyborcza” wtedy przetrwa? I czy takie uzależnienie pozwala na jakąkolwiek niezależność?
Jeszcze innym tematem są media publiczne, które chwilami nie potrafiły zachować nawet pozorów równowagi. Ich upublicznienie jest dziś, po wywalczeniu koncesji dla TV Trwam, najpilniejszym zadaniem.
Michał Karnowski, publicysta tygodnika „Sieci”
Dołącz do dyskusji: Michał Karnowski: W mediach rząd obrywa piórkiem, opozycja - pałką