SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Legia Warszawa po serii porażek i ataku kiboli na dnie także wizerunkowo. „Kryzys większy niż za ITI”

Wskutek kolejnych porażek Legia Warszawa odpadła z Ligi Europy, a w PKO BP Ekstraklasie zsunęła się na ostatnie miejsce w tabeli. W niedzielę po meczu grupa kiboli zaatakowała piłkarzy, klub potępił to w oświadczeniu. - To, co teraz dzieje się w Legii, to konsekwencja nie jednego, ale wielu złych wyborów w ciągu kilku lat. Nie pamiętam, żeby za mojego życia Legia była aż w takim kryzysie - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Maciej Akimow, szef Shark Agency.

W niedzielę Legia Warszawa przegrała na wyjeździe z Wisłą Płock 0:1 i spadła na ostatnie miejsce w PKO BP Ekstraklasie. Drużyna, która w minionym sezonie zdobyła mistrzostwo, w 16 kolejkach bieżącego wygrała tylko cztery mecze ligowe, a od początku października zaledwie jeden.

Ponadto po dwóch wrześniowych zwycięstwach w Lidze Europy doznała czterech porażek i w zeszły czwartek pożegnała się z rozgrywkami. Legii udało się jedynie pokonać dwa zespoły z niższych lig w kolejnych fazach Pucharu Polski.

Stołecznej drużynie nie pomogła zmiana trenera - pod koniec października Czesława Michniewicza zastąpił Marek Gołębiewski, wcześniej szkoleniowiec drużyny rezerw. Media poinformowały, że Gołębiewski po niedzielnej porażce w Płocku złożył rezygnację.

Zajście z kibolami kolejnym ciosem dla Legii

W niedzielę wieczorem niektórzy kibice Legii Warszawa jechali po meczu za autokarem z zawodnikami i sztabem szkoleniowym. Gdy autobus dotarł do ośrodka treningowego pod Warszawa, weszli do środka i bili piłkarzy.

Kilka serwisów sportowych w poniedziałek w południe podało, że ucierpieli m.in. Mahir Emreli i Luquinhas, którzy nie zagrają w najbliższym meczu, a także Rafael Lopes. - W związku z pojawianiem się w przestrzeni medialnej sprzecznych informacji dot. wczorajszych wydarzeń z udziałem kibiców Legii, do sprawy zaangażowani zostali policjanci z wydziału do spraw zwalczania przestępczości pseudokibiców. Wszczęto czynności sprawdzające w sprawie - przekazano przed godz. 14 na twitterowym profilu Komendy Stołecznej Policji.

Legia do zajścia odniosła się w oświadczeniu wydanym dopiero po godz. 15. Klub przyznał, że chociaż jego autokar po meczu był eskortowany przez policję, w pewnym momencie został zmuszony do zatrzymania, a do środka wtargnęło kilka agresywnych osób.

- W wyniku interwencji policji grupa została niezwłocznie rozgoniona. Szczegóły zajścia weryfikowane są od wczoraj z policją, która wydała oficjalny komunikat w sprawie - opisano.

Klub podkreślił, że „traktuje incydent z najwyższą powagą i dąży do jego pełnego wyjaśnienia”. - Jednocześnie z całą mocą potępiamy wszelkie formy  agresji, na którą nie może być miejsca w sporcie niezależnie od poziomu emocji. Podkreślamy, że uważamy takie działania za nieakceptowalne i szkodliwe. Współpracujemy z policją w celu wyjaśnienia okoliczności tego zajścia i podjęcia kolejnych niezbędnych działań - wyliczono.

- Obecnie prowadzimy rozmowy z piłkarzami, po których wspólnie podejmiemy decyzje w kwestii dalszych formalnych kroków. Podjęliśmy także natychmiastowe decyzje mające na celu dodatkowe zwiększenie środków bezpieczeństwa w ramach i wokół klubowych obiektów - poinformowała Legia.

Minimum trzech piłkarzy - Mahir Emreli, Luquinhas oraz Rafa Lopes - chce odejść z Legii Warszawa rozwiązując kontrakt z winy klubu. Taką informację w magazynie „GOL” podał Maciej Iwański z TVP Sport. Azerski napastnik miał już nawet kontaktować się z prawnikami. Obecnie przebywa na L4, bo w wyniku pobicia jest niezdolny do treningów. Emreli w nocy był w szpitalu, z kolei wczoraj lekarze „oglądali” Luquinhasa.

- Kilku zawodników #Legia zamierza złożyć wnioski o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. To straty idące w miliony euro (konieczność wypłaty całej wartości umowy przez klub) - informował Maciej Iwański. - Trwa ciężki czas dla piłkarzy @LegiaWarszawa. Po niedzielnej awanturze w autokarze kilku z nich udało się do szpitala, kilku rozważa rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Dziś Legia odwołała trening, bo zawodnicy wciąż są w szoku - dodał Sebastian Staszewski z Interii.

Katastrofa Legii Warszawa

Maciej Akimow, szef firmy marketingu sportowego Skark Agency, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl ocenia, że ten incydent jeszcze pogarsza sytuację Legii Warszawa. - Agresja wobec piłkarzy to zachowanie skrajne, totalnie patologiczne, sytuacja niedopuszczalna. Nie chcę nie chcę oczywiście w żaden sposób bronić sprawców tego zajścia. Natomiast prezes i właściciel Legii swoimi decyzjami doprowadził do tego, że klub sportowo jest tam, gdzie jest - komentuje.

- Część zawodników po tym zajściu będzie rozwiązywała kontrakty, oczywiście z winy klubu, i wtedy Dariusz Mioduski jako właściciel będzie podstawiony w podwójnie złej sytuacji - dodaje Akimow.

Zdaniem niektórych dziennikarzy Legia Warszawa zbyt późno zamieściła komunikat na temat zajścia. Ponadto po południu pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że nowym trenerem zostanie Aleksandar Vukovic, zwolniony z klubu jesienią ub.r., a Legia nie przekazała nawet informacji o odejściu Marka Gołębiowskiego.

- Hej @LegiaWarszawa, śpicie? Szczerze mówiąc, to niepoważne względem kibiców, że od wczoraj czytają tyle informacji i plotek po meczu i jest zero oficjalnych informacji od klubu - skomentował Samuel Szczygielski z Meczyki.pl. - Jednocześnie mamy godzinę 10:20. Wczoraj zrezygnował trener, a po meczu z dwóch stron autokaru (przód i tył) weszli kibice w kominiarkach i łokciami wyprowadzali ciosy piłkarzom. Zostali szybko spłoszeni przed policję, ale nie wiadomo, czy to koniec porachunków. Klub wciąż milczy - napisał Krzysztof Stanowski z Grupy Weszło i Kanału Sportowego.

- Jeszcze jedna wątpliwość. @LegiaWarszawa pisze o wejściu do autokaru mimo eskorty policji. Z kolei policja przekazała naszemu dziennikarzowi, że nie eskortuje autokarów klubowych - zauważył Paweł Pawłowski z RMF FM.

Właściciel Legii zapowiedział nowego trenera i odpowiadał na pytania kibiców

Legia Warszawa w dolnej części tabeli była już od wielu tygodni, od końca września zanotowała siedem kolejnych porażek ligowych, wyrównując swój niechlubny rekord z 1936 roku. W drugiej połowie listopada, krótko przed meczem z Leicester w Lidze Europy, na portalu Legii ukazało się wywiad z jej szefem i właścicielem Dariuszem Mioduskim.

Włodarz klubu podkreślił, że stara się jak najszybciej zatrudnić chwalonego w ostatnich latach trenera Marka Papszuna, obecnie pracującego w Rakowie Częstochowa. Wyjaśnił, z czego wzięły się częste zmiany trenerów Legii w ostatnich sezonach. - Można stwierdzić, że potencjalnym błędem, który biorę na klatę, było zatrudnianie trenerów przede wszystkim pod wynik, pod presją czasu, mediów i różnego typu ekspertów. Podejmowaliśmy takie decyzje, bo zawsze najważniejsze było zdobycie mistrzostwa Polski i zazwyczaj ten cel osiągaliśmy. I choć zatrudniani trenerzy gwarantowali nam krótkotrwały sukces, to w dłuższej perspektywie drużyna się nie rozwijała - powiedział.

Mioduski przeprosił za słabe wyniki Legii w PKO BP Ekstraklasie. - Ta sytuacja nigdy nie powinna zaistnieć. Rozumiem gorycz kibiców. Także czuję gniew i wiem, że sytuacja wymaga nie tylko diagnozy, ale także zdecydowanych działań, które podejmujemy. Jednocześnie dziękuje całemu środowisku związanemu z naszym klubem za słowa wsparcia i kibicowską postawę w tych trudnych dla nas wszystkich chwilach - stwierdził. Zapewnił, że „sezon nie jest stracony”.

- Całkowicie nie rozumiem publikacji tego wywiadu. Jeśli wypuszcza się komunikat, że obecny trener jest tymczasowy, to co sobie tak naprawdę mogą pomyśleć zawodnicy w szatni. Pod tym względem nie było to do końca przemyślane - komentuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Maciej Akimow. - To była raczej decyzja nowych doradców wizerunkowo-PR-owych Dariusza Mioduskiego - zaznacza.

Z kolei na początku zeszłego tygodnia Mioduski odpowiadał na pytania w ramach opcji Twitter Spaces. - Ta dyskusja w była pewnym gestem odwagi: skonfrontować się otwarcie z kibicami, których w pewnym momencie rozmowy było nawet kilka tysięcy. Przy czym kibice zbyt wielu nowych rzeczy się nie dowiedzieli - zauważa Maciej Akimow.

Puchar Polski jedyną szansą dla Legii

Będąc na dnie tabeli po prawie połowie sezonu, Legia nie ma już szans, żeby wspiąć się na miejsce w czołówce zapewniające start w eliminacjach europejskich pucharów. Jedyną drogą do gry w eliminacjach Ligi Konferencji jest dla klubu zdobycie Pucharu Polski. W ostatnich miesiącach mimo kryzysu Legia zdołała przebrnąć kolejne dwie rundy, przy czym w kolejnych będzie grać z silniejszymi rywalami.

- Zdobycie tylko Pucharu Polski w tym sezonie będzie marnym pocieszeniem, ale ratowałoby budżet klubu, ponieważ ewentualny kolejny rok bez udziału w europejskich byłby dramatem - ocenia Maciej Akimow. - Jedynym pozytywem z bieżącego sezonu jest na razie to, że Legia dzięki awansowi do fazy grupowej Ligi Europy zagwarantowała sobie pewną pulę środków od UEFA, która pomoże zasypać lukę finansową. Przy czym Legia i tak nie ma obecnie komfortu finansowego, w przeciwieństwie chociażby do Lecha Poznań - zauważa.

Awans do fazy Ligi Europy oznacza ponad 40 mln zł od UEFA z praw medialnych i marketingowych, w funkcjonującej od bieżącego sezonu Lidze Konferencji premie są niższe. Legii od 2017 roku tylko raz, w tym sezonie, udało się wskoczyć do etapu grupowego Ligi Europy.

Maciej Akimow zwraca uwagę, że obecny kryzys jest tym mocniej widoczny na tle sukcesów z ostatnich lat. - Legia i jej kibice ostatnio byli przyzwyczajeni, że zdobycie mistrzostwa i Pucharu Polski jest dla klubu oczywistością. Od 2013 roku Legia tylko dwa razy nie wygrała tytułu mistrzowskiego - przypomina.

Jego zdaniem w klubie nawarstwiło się wiele problemów. - To, co teraz dzieje się w Legii, to konsekwencja nie jednego, ale wielu złych wyborów w ciągu kilku lat, tak naprawdę całego okresu samodzielnych rządów pana Mioduskiego w klubie - ocenia Akimow.

- Nie pamiętam, żeby za mojego życia Legia była aż w takim kryzysie. Jestem przekonany, że obecny kryzys przebija ten z czasów, gdy właściciele klubu było ITI - dodaje szef Shark Agency. W latach 2004-2012, gdy Legia Warszawa należała do Grupy ITI, tylko raz wygrała Ekstraklasę i raz zdobyła Puchar Polski. Przez kilka lat kibice na stadionie nie dopingowali drużyny, tylko wulgarnie obrażali ówczesnego właściciela.

W sezonie 2019/2020, którego końcówkę obciążył wybuch epidemii, Legia Warszawa osiągnęła wzrost przychodów sprzedażowych o 10 proc. do 101,9 mln zł i 7,85 mln zł zysku. Mocno zwiększyły się wpływy reklamowe, z praw mediowych i transferów, a zmalały przychody z biletów.

We wcześniejszych sezonach, i zarazem latach obrachunkowych, klub notował duże straty: w sezonie 2018/2019 było to 31,17 mln zł, a w 2017/2018 - 44,1 mln zł. Budżet obciążały wydatki na pensje, bo kadrę budowano z myślą o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy, który udało się osiągnąć dopiero w bieżącym sezonie.

Duże pieniądze klub dostawał natomiast ze sprzedaży młodych, polskich piłkarzy: Sebastiana Szymańskiego, Radosława Majeckiego i Michała Karbownika, posiłkował się też finansowaniem od Dariusza Mioduskiego.

Dołącz do dyskusji: Legia Warszawa po serii porażek i ataku kiboli na dnie także wizerunkowo. „Kryzys większy niż za ITI”

7 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Kibic
Ale kibole zapomnieli o prezesie no przecież ten najbardziej zasłużył
odpowiedź
User
Liverpool2005
Jaki prezes, taki klub ! Lepiej nie będzie, chyba że kudłaty odejdzie z klubu
odpowiedź
User
fakty
słaby prawnik słaby manager i jeszcze slabszy własciciel ktory kupił klub za klubowe pieniadze jeszcze bardziej go zadluzajac Przyjaciel tzw projektanki Przetakiewicz znanej z medialnego bełkotu i jej syna oraz przyjaciel wdowy pod Janie Wejchercie która klepneła deal z przejeciem - przyjaciólka Przetakiewicz Ps cóz płaca za to kibice i sponsorzy Poziom dna i mułu ale najwazniejszy jest lans i bicie taniej piany
odpowiedź