Kultura startupów
Moda na tworzenie w Polsce startupów i zatrudnianie się w nich jest rezultatem kilku przynajmniej zjawisk - pisze Barbara Górska.
Wykształconym i zafascynowanym nowoczesnymi technologiami Millenialsom wciąż trudno znaleźć godziwą posadę za dobre pieniądze. Na stanowisku „juniorskim“ w korporacji zarabia się często kiepsko, wymagania bywają wyśrubowane, a w dodatku trudno zwycięsko przejść przez rekrutację. Millenialsi mają w samej swej naturze niecierpliwość i zmienność. Obcowanie z technologią od wczesnego dzieciństwa, wyrobiło w nich postawę „on-demand / instant-gratification“. Sprawy mają dziać się szybko, na rezultaty nie ma sensu czekać latami, życie mocno przyspiesza a wraz z nim cywilizacyjny postęp. Przywiązywanie się na dłużej do określonych warunków funkcjonowania ma sens tylko wtedy, gdy towarzyszy mu silne poczucie sprawczości.
Czyli rzadko lub nigdy. Lepiej więc komunikować się poprzez WhatsApp niż mailem, jeździć Uberem niż kupować własne auto, informacji i rozrywki szukać w necie zamiast w odbiorniku tv i... już dziś zostać CEO własnej firmy zamiast dochrapywać się takiej posady przez dwadzieścia lat harówki na etacie (bez żadnej pewności, że los te wysiłki wynagrodzi). Kolejne źródło mody to atrakcyjne, zaraźliwe wzorce ze świata (a od niedawna też z kraju). Mainstream medialny co prawda ich nie promuje, ale za to są łatwo dostępne w sieci, która jest fundamentalnym żywiołem „generacji start up“. Wystarczy zatem poprzyglądać się jak działają osoby takie jak Steward Butterfield (twórca Slacka), Perry Chen (Kickstarter), Mikael Hed (Angry Birds), Biz Stone (Twitter) czy John Hanke z Niantic Labs, człowiek, który stoi za fenomenem Pokemon Go - i czarno na białym można się przekonać, że wiara w spektakularny sukces „wysiedziany“ latami w korporacji jest reliktem i ułudą, przynależną siwiejącemu pokoleniu Baby Boomers’ów i innym „starcom“.
Moda, jak to moda, czasem sprowadza na manowce. Gdy szalenie modne są spódniczki mini, nie znaczy to, że powinny je nosić panny niskie i puszyste. Nie wszyscy twórcy start up’ów zostaną Zuckerbergami, bo nie wszyscy wyposażeni są w zespół cech uprawdopodabniający odniesienie sukcesu na polu własnego biznesu. Nie wszyscy udźwigną takie zadanie intelektualnie i nie wszystkim wystarczy determinacji i szczęścia.
Czy więc modę tę trzeba obśmiewać?
Nie, bo rosnąca moda na przedsiębiorczość jest jednak w naszej - od bardzo niedawna wolnorynkowej - Polsce czymś potrzebnym, zdrowym i pożądanym. Wyzwala odwagę, zaangażowanie i aktywność, promuje innowacyjność, buduje społeczne zaufanie, poprawia wizerunek do niedawna pogardzanej „inicjatywy prywatnej“, uczy odpowiedzialności i zasad fair play, uczy zarządzania czasem, wiedzą, sobą samym i innymi ludźmi. Wreszcie zaszczepia pasję i kreatywność, co jest drogą do silnego identyfikowania się z zawodowymi celami i często drogą do... dużego materialnego sukcesu. Który może w rezultacie przestanie być kiedyś w naszym kraju kategorią wstydliwą i podejrzaną? Choć na razie trochę trudno to sobie wyobrazić.
Barbara Górska, szefowa firmy Górska Communications&Strategy