Yes w ogniu krytyki. Oskarżenia o rainbow washing w akcji #YesforLove
Nowa promocja marki Yes Biżuteria opatrzona hasłem #YesForLove została skrytykowana przez ekspertów, konsumentów i aktywistów na rzecz praw osób LGBT+. Firmie zarzucono rainbow washing, czyli próbę wywołania wrażenia, że solidaryzuje się z dyskryminowaną grupą osób nieheteronormatywnych, podczas gdy robi po prostu marketing obliczony na zwiększenie zysków.
W tym tygodniu marka Yes rozpoczęła kampanię marketingową #YesforLove, w ramach której rozda obrączki ślubne pierwszym 10 parom jednopłciowym, które zalegalizują w Polsce swój związek.
Każda osoba, która w czerwcu kupi pierścionek zaręczynowy za co najmniej 1000 zł, może otrzymać obrączki w prezencie wtedy, gdy w końcu związki partnerskie w Polsce zostaną zalegalizowane. Wystarczy, że na Instagramie wrzuci zdjęcie z zaręczyn z opisem #YESforLove.
Konkurs #YESforlove w ogniu krytyki
Regulamin akcji precyzuje, że nagrody będą ważne do 2027 roku, a do wyboru jest tylko kilka modeli obrączek.
Jak wyjaśniała w informacji dla mediów szefowa marketingu Yes Justyna Lach: - Od lat w swoich reklamach pokazujemy Polskę tolerancyjną i przyjazną wszystkim, w tym osobom LGBTQ+, bo w takim kraju chcielibyśmy żyć i wierzymy, że każdy z nas może zawalczyć o to, by było to możliwe. Jesteśmy całym sercem za równością, sprawiedliwością, szacunkiem i otwartością. Im głośniej będziemy domagać się legalizacji związków jednopłciowych, tym większa jest szansa, że to się w Polsce stanie.
Fala krytyki Yes. Marka oskarżana o rainbow washing
Akcja i jej nastawiony na zysk charakter nie przypadła do gustu komentującym w sieci. Na markę w social mediach wylewa się fala krytyki, między innymi ze strony aktywistek i aktywistów na rzecz praw osób nieheteronormatywnych. Nie zabrakło także głosów osób LGBT+, które piszą o braku szacunku ze strony firmy, o wykorzystywaniu ich trudnej w naszym państwie sytuacji do nabijania zysków.
"Nikt nie uwierzy w to, że w ciągu czterech lat śluby osób LGBTQ+ zostaną zalegalizowane. To jest przykre i obrzydliwe" - brzmi fragment jednego z komentarzy.
"Organizujecie konkurs, który w podręcznikach do marketingu będzie wklejany jako definicja Rainbow washingu. I który zwyczajnie upokarza (tak, to dobre słowo - upokarza) pary jednopłciowe. A gdy już myślałam, że gorzej być nie może, to natrafiłam na punkt regulaminu, który mówi o tym, że nagrody, a owszem, będą, ale tylko jeśli małżeństwa jednopłciowe zostaną w Polsce wprowadzone do 2027 roku. Nawet takiego minimum nie możecie zrobić dla par LGBT - dać im gwarantowanych nagród? Takie to wsparcie społeczności LGBTQ+ z terminem ważności i dodatkowymi warunkami. Jeśli zaangażowany marketing ma być robiony w taki sposób, to lepiej nie robić go wcale"- napisała influencerka i ekspertka ds. komunikacji marketingowej Janina Bąk.
Na ten komentarz marka odpowiedziała, że "jesteśmy ostatnią firmą, która chciałaby kogokolwiek upokarzać czy wykluczać".
"Wy sobie robicie jaja? Jak możecie upokarzać osoby LGBTQ+? W regulaminie wskazujecie, że prawo dopuszczające możliwość zalegalizowania związku małżeńskiego pary jednopłciowej musiałoby być wprowadzone do 31 grudnia 2027 r. Doskonale wiecie, że to jest absurd i fikcja, bo choć wierzę że prawo kiedyś się zmieni, to szansa że stanie się to w ciągu najbliższych 4 lat jest znikoma. Możecie wesprzeć społeczność LGBTQ+ na milion różnych sposobów, ale wolicie uprawiać tani marketing, który uprzedmiotawia osoby do niej należące. Wstyd" - nie kryje oburzenia influencerka o nicku nie.pelnosprytna.
Z kolei specjalista ds. marketingu społecznie zaangażowanego Grzegorz Miecznikowski skomentował: "Dziękuję za cudowny przykład #RaibowWashing do każdej prezki, którą od tej pory będę robić o tęczowym marketingu".
Aktywistka i influencerka Martyna Jałoszyńska oceniła, że tą akcją marka pokazała swoje prawdziwe intencje stojące za włączeniem w komunikację marketingową praw osób LGBT+.
"W sumie to może należy wam podziękować za tę akcję - może uświadomi niektórym wierzącym w dobre intencje firm, że dla korporacji nie ma czegoś takiego jak walka o prawa człowieka czy zaangażowanie społeczne - liczy się tylko zysk. Dokładnie to pokazaliście tym żenującym konkursem - że macie zerową empatię i brakuje wam poczucia elementarnej przyzwoitości, a wszystkie tego typu działania i kampanie z waszej strony obliczone są tylko i wyłącznie na zwiększenie obrotów. Rozwiązanie jest jedno: przeprosiny, wpłata na jedną z organizacji, które naprawdę pomagają i skończenie z udawaniem, że jesteście jakimiś bojownikami o lepszy świat. Nie jesteście. Jesteście zwykłą firmą, która w żałosny sposób próbuje robić kasę na ludziach, którzy chcieliby po prostu mieć podstawowe prawa" - napisała Jałoszyńska.
"Pretekst do dyskusji o równości małżeńskiej"
Yes nie pozostawiała krytycznych komentarzy bez odpowiedzi. Zdaniem firmy, promocja #YesforLove to "pretekst do dyskusji o równości małżeńskiej w Polsce i o tym, że nasz rząd lekceważy wyrok Trybunału Praw Człowieka i że to nie jest w porządku i powinno się zmienić".
"Na hasło pinkwashing możemy odpowiedzieć tyle, że “serio?” Jesteśmy jedną z nielicznych firm w Polsce, która w ogóle porusza ten temat, pokazuje społeczność LGBTQ+ i zwraca uwagę na nierówności. Prowadzimy biznes, ale wierzcie nam, ta akcja nie jest nastawiona na zysk. I spokojnie, obiecujemy, że obrączki przekażemy niezależnie od zmian w prawie. Tak więc tak. Jesteśmy z wami, a nie przeciwko wam. Wspierajmy się. Peace and love" - napisano na profilu marki.
Za przygotowywanie reklam dla marki Yes odpowiada agencja 180heartbeats + Jung v. Matt. Agencja 180heartbeats + Jung von Matt nie jest autorem konkursu #YesforLove.
W ubiegłym roku kampania Yes "jestem kobietą" zdobyła Grand Prix konkursu reklamoego Effie Awards.
Dołącz do dyskusji: Yes w ogniu krytyki. Oskarżenia o rainbow washing w akcji #YesforLove