TVP odcina się od akcji „Jaoka” przed siedzibą TVP Info. „Nie wysłała go TAI, nagrywał do swojego internetowego programu”
Telewizja Polska zapewniła, że Mikołaj „Jaok” Janusz w sobotę wieczorem nie został wysłany przez TAI do demonstrujących przed siedzibą TVP Info i nie reprezentował tam publicznego nadawcy. - Uczestniczył w proteście przed TVP aby zarejestrować materiał do swojego, internetowego programu - poinformowano.
- Pan Mikołaj Janusz, performer i dokumentalista, znany z prześmiewczych materiałów zamieszczanych w sieci, uczestniczył w proteście przed TVP aby zarejestrować materiał do swojego, internetowego programu. Nie był tam wysłany przez Telewizyjną Agencję Informacyjną i nie reprezentował TVP - stwierdziła Telewizja Polska w komunikacie wydanym w poniedziałek wieczorem.
- W swojej dotychczasowej działalności pan Janusz uczestniczył w kilkuset tego typu wydarzeniach, zawsze działając na pograniczu satyry i performance'u. Protestujący bardzo szybko go rozpoznali i zareagowali agresją na jego obecność. W wyniku przepychanki do jakiej doszło, Pan Janusz został poturbowany i zraniony, co zgłosił do właściwych organów - dodał publiczny nadawca.
„Jaok” w przebraniu, utarczka z demonstrantami
W sobotę wieczorem kilkudziesięciu uczestników protestu przed siedzibą TVP Info przy placu Powstańców w centrum Warszawy atakowało słownie Magdalenę Ogórek, która podeszła do swojego samochodu i chciała odjechać. Demonstrujący krzyczeli „Wstyd i hańba”, „Kłamczucha” i „Zatrudnijcie dziennikarzy” oraz pokazywali kartki z podobnymi napisami. Niektórzy starali się zablokować dziennikarce wyjazd.
Interweniowali policjanci. W niedzielę zidentyfikowano ośmiu uczestników manifestacji i dostarczono pierwsze wezwania na przesłuchania. - Wśród ustalonych 8 osób są te, które wielokrotnie brały udział we wcześniejszych zgromadzeniach, m.in. pod Sejmem. Przy odmowach przyjęcia mandatu karnego, odmowach składania wyjaśnień czy nieprzyznaniu się do winy kierujemy wnioski o ukaranie do sądu - poinformowała Komenda Stołeczna Policji w poniedziałek po południu.
Przed siedzibą TVP Info od kilkunastu dni wieczorami odbywają się pikiety, zazwyczaj z udziałem kilkunastu osób. Protestują one przeciw programom informacyjnym i publicystycznym TVP, porównując je do PRL-owskiej propagandy. Zaczepiają też wychodzące osoby, m.in. dziennikarzy i pracowników technicznych.
W niedzielę wieczorem na ponad godzinę przed zajściem z Ogórek do demonstrujących podszedł dziennikarz i youtuber Mikołaj „Jaok” Janusz, od grudnia współpracownik „W tyle wizji” i „W tyle wizji extra” w TVP Info. Miał nałożoną sztuczną brodę i okulary. Podczas gdy demonstranci puszczali melodię z czołówki „Dziennika Telewizyjnego”, on włączył przez megafon piosenkę z refrenem „Ole, ole”. Mówił też protestującym, że są opłacani przez Sorosa. Janusz został szybko rozpoznany. Grupka protestujących zmusiła go do oddalenia się pobliską ulicą.
Relację z tego zajścia Janusz zamieścił na kanale Pyta.pl w niedzielę rano, tytułując ją: „Za pi€niądze Soro$a”. Zwrócił uwagę, że w pewnym momencie jeden z demonstrantów próbował wyrwać mu mikrofon, a w innym został kopnięty w nogę.
W niedzielę Janusz zrelacjonował to w TVP Info. Zaznaczył, że już we wcześniejszych dniach manifestujący przed siedzibą stacji zachowywali się agresywnie, więc żeby ochronić koleżanki z redakcji, starał się skupiać uwagę na sobie.
W materiałach TVP Info oraz „Wiadomości” był przedstawiany jako dziennikarz TVP.
.@JaokJanusz: zostałem uderzony w rękę i kopnięty w piszczel; gdyby ktoś mniejszy ode mnie znalazł się w tej sytuacji, to rozszarpaliby go chyba#wieszwiecej @tvp_info pic.twitter.com/TcWA30wkL4
— portal tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) 3 lutego 2019
- Ale, że Jaok z Pyta.pl , który chodził na wszelakie marsze, żeby prowokować czasem na granicy ostrej bójki, dzisiaj jako dziennikarz TVP żali się, ze atakują TVP, to ciężkie do udźwignięcia - skomentował Szymon Krawiec z „Wprost”. - Każdy normalny dziennikarz albo i media worker przyłapany na tym, jak w przebraniu i po chamsku zaczepia i prowokuje demonstrantów, wyleciałby z roboty w sekundę. Odchodziłby ze spuszczoną głową, przez nikogo nie żegnany. Tak byłoby wszędzie - tylko nie w TVP - ocenił Witold Głowacki z „Polski The Times”.
Lis i Węglarczyk: „Jaok” jako pracownik TVP był prowokatorem
Krytycznych opinii o zachowaniu Mikołaja Janusza wobec manifestujących było więcej. - Przepraszam bardzo, bo chyba nie bardzo rozumiem - facet, który przyszedł ze sztuczną brodą i megafonem dość ewidentnie podburzać zgromadzonych, jest dziennikarzem TVP - napisała Dominika Długosz z Newsweek.pl. - Pracuje w TVP. Dziennikarze, którzy tam jeszcze pracują, nie są pokazywani na wizji - odpowiedział jej Mikołaj Wójcik z „Faktu”.
Prowokatorem zachęcającym tłum w sobotę do atakowania pracowniczki TVP okazał się być jej kolega z pracy w "ostoi prawdy, wolności i pluralizmu" (© @KurskiPL).
— Bartosz Węglarczyk 🇵🇱🇪🇺🇺🇸 (@bweglarczyk) 4 lutego 2019
Jestem pewny, że policja ustali szybko, dlaczego ów pan był częścią „dziczy" (© @jbrudzinski).
- Wczoraj stała długa kolejka do potępiania protestujących przed TVP. Ciekawe z jakich to względów kolejka do potępiania prowokacji pod TVP, przeprowadzanej przez człowieka z TVP, zakładającego sobie sztuczną brodę - skandal z prowokacją absolutny - jest o niebo krótsza - napisał w poniedziałek Tomasz Lis z „Newsweeka”.
- Bandyterka z TVP za nasze pieniądze organizuje prowokacje, które mają dać władzy pretekst do uderzenia w obywateli - demokratów, a samej TVP pretekst do opluwania oponentów PIS. To są metody ze ściągawki SB - ocenił.
Mikołaj Janusz w nagraniu i na swoim profilu twitterowym pokazał zdjęcie rany, którą odniósł wskutek uderzenia. - Tonący brzydko się chwyta. Primo, zdjęcie nie jest stare tu macie sprzed chwili. Jeden konkretnie mi przykopał. Secundo, byłem w tym i jeszcze innych strojach na setkach demonstracji i jakoś nie wywoływało to szału, ale rozumiem, że zwierzę da się sprowokować samym wyglądem - stwierdził w odpowiedzi na krytyczne wpisy.
Tonący brzydko się chwyta. Primo, zdjęcie nie jest stare tu macie sprzed chwili. Jeden konkretnie mi przykopał. Secundo, byłem w tym i jeszcze innych strojach na setkach demonstracji i jakoś nie wywoływało to szału, ale rozumiem, że zwierze da się sprowokować samym wyglądem. pic.twitter.com/W9m6rsUg8t
— Mikołaj "Jaok" Janusz (@JaokJanusz) 4 lutego 2019
- No tak, bo ludzi przebranych za Pana Kleksa przecież wolno kopać... - ironizował. - Już wczoraj wrzucałem, że zakładam strój karnawałowy żeby w ogóle wejść do budynku - dodał Janusz.
„Jaok” w relacjach TVP przedstawiany jako jej dziennikarz
Po publikacji oświadczenia Telewizji Polskiej dziennikarze komentujący tę sprawę na Twitterze zwrócili uwagę, że w niedzielę w TVP Info i „Wiadomościach” w materiałach o utarczce z protestującymi Mikołaj Janusz był przedstawiany jako dziennikarz TVP.
- Sprytne! Można powiedzieć, że Jaok zaczepia ludzi jako przedstawiciel Pyta.pl, a jak ktoś już mu odda, to cudownie zamienia się w dziennikarza TVP - kpił Szymon Krawiec. - Nie da się odciąć od tego gościa. Pozostaje pytanie, którego nikt mu oczywiście nie zada bo nie będzie okazji, kto mu to podpowiedział i kto to zaakceptował - oceniła Kataryna.
- Sam sobie zaakceptował, bo robił to dla swojego kanału internetowego, który prowadzi od wielu lat. Nie jest dziennikarzem, tylko komikiem, performerem, powszechnie znanym z różnych prowokacji na publicznych wydarzeniach - odpowiedział jej Jacek Łęski, dziennikarz TVP prowadzący m.in. „Alarm” i „Studio Polska”. - Ale w TVP był podpisany jako dziennikarz TVP gdy opowiadał o pobiciu - zwróciła uwagę Kataryna.
Wg Jacka Łęskiego, dziennikarza TVP, pan Jaok nie jest pracownikiem TVP.
— Jacek Nizinkiewicz (@JNizinkiewicz) 5 lutego 2019
To ja tu to zostawię... bo szkoda gadać. pic.twitter.com/jWkRdCWOWq
- Idąc tokiem rozumowania TVP, skoro Jaok reprezentował Pyta.pl, a nie stację, to telewizja daje przyzwolenie na tak niskie standardy swoich pracowników. Okej. W takim razie do osób, które z nazwiska wymieniano w „Wiadomościach”, powinien dołączyć i sam Jaok. Co za profesjonalizm! - skomentowała Żaneta Gotowalska z „Gazety Wyborczej”.
Dołącz do dyskusji: TVP odcina się od akcji „Jaoka” przed siedzibą TVP Info. „Nie wysłała go TAI, nagrywał do swojego internetowego programu”