IKE i ZUS nie gwarantują, że emerytury Polaków będą godziwe
Ani IKE, ani ZUS nie gwarantują, że emerytury Polaków będą godziwe - powiedział ekspert ekonomiczny Instytutu Jagiellońskiego i wykładowca SGH dr Artur Bartoszewicz.
Na wtorkowym posiedzeniu Sejmu zaplanowano głosowanie rządowego projektu ustawy o przeniesieniu pieniędzy z otwartych funduszy emerytalnych (OFE) na indywidualne konta emerytalne (IKE) i do ZUS. Projekt zakłada likwidację OFE i daje uczestnikom wybór czy zgromadzone środki (ok. 148,6 mld zł) trafią na IKE, czy też zostaną przeniesione na konto w ZUS.
Co daje OFE
Bartoszewicz, pytany, jaki wariant uważa za korzystniejszy, powiedział, że "tu nie ma rozwiązania lepszego i gorszego", natomiast kluczowe jest pytanie za ile lat uczestnik OFE przechodzi na emeryturę. "Jeśli ma tylko kilka lat pracy, to powinien iść w ZUS, ale jeżeli przed nim jest kilkanaście lub kilkadziesiąt lat aktywności zawodowej i gotów jest podjąć ryzyko, by zwiększyć swoje zasoby emerytalne, to może rozważać IKE" - powiedział.
Odnosząc się do pytania, jakie rozwiązanie jest lepsze dla państwa, ekonomista wskazał, że "państwo wygra zawsze, w każdym rozwiązaniu". Dodał też, że tzw. opłata przekształceniowa, pobierana przy przelaniu pieniędzy z OFE na IKE z punku widzenia uczestnika jest lepsza, niż naliczanie jej przy wypłacie środków, czyli po przejściu na emeryturę. "Z uwagi na niepewność co do następców, to lepiej zapłacić dzisiaj te 15 proc." - wyjaśnił.
Ekonomista wskazał, że stworzony w efekcie reformy emerytalnej w 1999 roku system "jest chory" i trudno na nim budować bezpieczeństwa na starość. Zaznaczył, że póki co, nie ma środków, które zabezpieczałyby przyszłe emerytury.
"ZUS wypłacając zobowiązania obecnym emerytom nie gromadzi kapitału na nasze świadczenia, a już wiadomo, że z powodów demograficznych przyszłe wpływy ze składek będą mniejsze" - wyjaśnił.
Z kolei IKE - jak dodał - jest z założenia niestabilne, oparte na koniunkturze i sprawności zarządzających środkami. Ekonomista podkreślił, że aby takie zabezpieczenie w Polsce powstało, to obecni 20, 30 czy 40-latkowie powinni odkładać połowę swoich zarobków, co - jak zaznaczył - jest niemożliwe, ponieważ na to może sobie pozwolić tylko "garstka", która "w dużej mierze skorzystała na zmianach wprowadzonych po 1999 roku". Największymi beneficjentami ustawy emerytalnej - jak powiedział - stali się zarządzający OFE, którzy przekonali społeczeństwo do zasilenia OFE miliaradami złotych.
Bartoszewicz zaznaczył, że 2015 r. w wyniku decyzji ówczesnego rządu i wyroku Trybunału Konstytucyjnego ok. 150 mld zł z OFE "wyprowadzono" z funduszy. "Dzisiaj rozważane jest rozwiązanie, które likwiduje patologie i pozwala Polakom wybrać, czy iść do IKE, czy do ZUS" - powiedział.
Dodał jednak, że ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie gwarantuje, że emerytury Polaków będą godziwe. "Owszem, IKE stwarza możliwość powiększenia mojego kapitału, ale niestabilność rynkowa powoduje, że ja nie mam pewności, jaka będzie moja emerytura" - wyjaśnił.
Dysproporcje majątkowe między przyszłymi emerytami
W jego ocenie system, nawet zreformowany, będzie pogłębiał dysproporcje majątkowe między przyszłymi emerytami, ponieważ - jak wskazał - "ci, których stać na zabezpieczenie będą bardzo bogaci, a postali, czyli większość, bardzo biedni". Ekonomista zauważył, że już teraz ci, których na to stać, inwestują w nieruchomości i nakręcają spiralę cen sprawiając, że statystycznego Kowalskiego nie stać na mieszkanie.
Bartoszewicz nie wykluczył możliwości zmiany systemu emerytalnego w przyszłości. "Jest kryzys, mamy bardzo mocno zadłużone państwo, w pewnym momencie może pojawić się chęć zmiany logiki zarządzania środkami publicznymi. Nie mam pewności, że instrumenty dzisiaj tworzone będą realizowane w przyszłości" - powiedział.
"Nie wierzę, że nie pojawi się polityk, który będzie chciał zmienić system tłumacząc, że proponowane przez niego rozwiązanie będzie bezpieczniejsze i lepsze, zwłaszcza w kontekście konieczności zmniejszenia długu publicznego" - wskazał. Przyznał, że wprawdzie do tego potrzebna jest zmiana ustawy, ale - jak zauważył - "ustawy w Polsce się zmienia i zastępuje".
Zapytany, jak jego zdaniem, mogłaby wyglądać zmiana systemu emerytalnego, ekonomista powiedział, że rozwiązaniem, które zmniejszyłoby dysproporcje majątkowe pomiędzy emerytami i pozwoliłoby zbudować kapitał zabezpieczający świadczenia, byłoby wprowadzenie limitu kwoty dziedziczenia.
"To oznacza, że np. bez względu na to, ile zgromadziłeś pieniędzy przez całe życie, będziesz mógł przekazać dzieciom tylko np. 10 mln zł. Postała część powinna iść na wspólny system emerytalny" - wyjaśnił. Przyznał, że takiego systemu nie ma nigdzie na świecie, ale, jak się wydaje, dziś nie ma innego sposobu na realne zmniejszenie dysproporcji dochodowych i emerytalnych.
"Po prostu musimy sobie powiedzieć, że trzeba rozwiązać problem w sposób nowy, a nie szukać rozwiązań, które są w innych państwach, gdyż obecnie stosowane są nieskuteczne" - powiedział. Bartoszewicz zaznaczył, że za chwilę wszystkie państwa będą miały problemy z realizowaniem świadczeń emerytalnych i bez rewolucji w systemach się nie obejdzie.
Rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne zakłada, że każdy uczestnik OFE będzie miał do wyboru dwie możliwości.
Domyślnie będzie to przeniesienie środków z OFE na IKE przy pobraniu 15 proc. tzw. opłaty przekształceniowej. Pieniądze te będą dziedziczone, ale dalsze wpłaty na IKE będą wyłącznie dobrowolne, nie trafią tam już żadne części późniejszych składek emerytalnych.
Druga możliwość to złożenie deklaracji o przeniesieniu swoich środków na rachunek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, działającego w imieniu i na rzecz Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Te pieniądze przestają być dziedziczone. Zostaną zapisane na indywidualnym koncie prowadzonym w ZUS, a odpowiadające im aktywa trafią do FRD.
W Ocenie Skutków Regulacji oszacowano wartość aktywów OFE na ok. 148,6 mld zł.
W uzasadnieniu wskazano, że w celu zagwarantowania prywatnego charakteru środków, które zostaną przeniesione z OFE na IKE, projektodawca wskazuje jednoznacznie, że środki te będą stanowiły prywatną własność oszczędzającego na IKE i ze względu na ich prywatny charakter nie będzie można ich w drodze ustawowej transferować na rzecz budżetu państwa. Jedyne dozwolone prawnie transfery środków przeniesionych z OFE na IKE do systemu finansów publicznych będą dotyczyły emerytur branżowych.
Projektowane rozwiązanie daje ubezpieczonym realne prawo wyboru emerytury opartej na dwóch filarach i gwarantuje prywatny charakter oszczędności na IKE, które będą podlegały dziedziczeniu - podkreślił rząd w uzasadnieniu.
Autorzy projektu wskazali, że zakłada on zasilenie FRD aktywami pochodzącymi z OFE (odpowiadającymi wartości środków zgromadzonych przez osoby, które wybiorą ZUS zamiast IKE). Ma się to przełożyć zarówno na znaczące wzmocnienie FRD, jak i na stworzenie nowych instrumentów umożliwiających osiągnięcie w długim okresie wyraźnie wyższych stóp zwrotu niż obecnie, co całościowo będzie korzystne dla zabezpieczenia państwa przed ryzykami demograficznymi.
Zgodnie z projektem powszechne towarzystwa emerytalne (PTE) zarządzające OFE staną się towarzystwami funduszy inwestycyjnych (TFI), a OFE przekształcą się w specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte (SFIO). Aktywa netto OFE zostaną przekazane na IKE prowadzone w SFIO przez TFI.
Projektowana ustawa ma - co do zasady - wejść w życie z dniem 1 czerwca 2021 r.
Dołącz do dyskusji: IKE i ZUS nie gwarantują, że emerytury Polaków będą godziwe