Fałszywi obserwatorzy marek w social media kosztują reklamodawców 1,3 mld dolarów rocznie
Marki płacą miliardy dolarów rocznie za wypromowanie swoich produktów za pośrednictwem influencerów w mediach społecznościowych. Jednak jak wynika z najnowszych badań, fałszywi obserwatorzy w mediach społecznościowych będą w tym roku kosztować reklamodawców 1,3 miliarda dolarów.
Influencer marketing daje markom i firmom możliwość szybkiego wypromowania się za pośrednictwem wpływowych osób w internecie. Posty czy relacje sponsorowane mogą okazać się jednak oszustwem – szczególnie wtedy, gdy okazuje się, że konta z setkami tysięcy obserwujących tak naprawdę obserwują fejkowi użytkownicy lub boty. Wtedy pieniądze reklamodawców mogą de facto pójść na marne, bo influencerzy ci nie będą w rzeczywistości osiągać zakładanych zasięgow.
Firma Cheq, zajmująca się cyberbezpieczeństwem i mediami cyfrowymi wspólnie z ekonomistą i profesorem Roberto Cavazosa z Uniwersytetu w Baltimore oszacowała, że taka nieuczciwa działalność fejkowych influencerów w tym roku będzie kosztować reklamodawców 1,3 miliarda dolarów.
W raporcie wskazano, że rynek ten wart jest w sumie 8,5 mld dolarów, z tego liczba oszustw będzie stanowić ok. 15 proc. działań influencerów. Według badań firmy, mikroinfluencer z liczbą 10 tys. obserwujących może zarobić 250 dolarów za post sponsorowany, natomiast konto z liczbą miliona lub dwoma milionami obserwujących – nawet 250 tys. dolarów za post.
Według ekspertów przygotowujących to badanie, marki inwestujące w influencer marketing powinny inwestować w programy sprawdzające czy wpływowe osoby z których usług będą korzystać, śledzą prawdziwe konta.
Platformy społecznościowe wprowadzają zmiany, które mogą wpływać na działanie oszustów. Na przykład Instagram powiedział w zeszłym tygodniu, że rozszerza test, aby ukryć „polubienia” na większej liczbie rynków.
Instagram testuje ukrywanie polubień
„Chcemy, aby twoi followersi skupili się na tym, czym się dzielisz, nie jak dużo polubień mają twoje posty. Podczas tych testów tylko ty będziesz w stanie widzieć liczbę lajków pod twoimi postami” - brzmiał komunikat do użytkowników aplikacji w wybranych krajach, w których ograniczono widoczność liczby lajków pod postami.
Zmianę pozytywnie oceniał Wojciech Kardyś, współwłaściciel agencji Good For You. - To wspaniała wiadomość. Na pewno na znaczeniu straci proceder kupowania like'ów i być może klienci wreszcie przestaną na nie zwracać większą uwagę - tłumaczy w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.
Podstawą weryfikacja
Teraz kwestię fałszywych influencerów komentuje: - Jak wielokrotnie powtarzałem, bariera wejścia w świat influencerów jest zbyt niska. Kupno followersów, lajków a teraz nawet filtrów do zdjęć jest na porządku dziennym. Poziom obniżyliśmy my, marketerzy. Wysyłamy masowo produkty, nie sprawdzając profili. Korzystamy z automatyzacji, w której liczy się masowość, a nie jakość. Stąd to zaniżanie poziomu - stwierdza w rozmowie z nami.
Według eksperta podstawą jest sprawdzanie i analizowanie kont.
- Zatrudnijmy osobę, którą można poduczyć lub konsultujcie projekty z ekspertami, którzy już tę wiedzę mają. No i najważniejsze, należy korzystać z narzędzi do analizy demograficznej na Instagramie. Jest już spory wybór na rynku. Takie narzędzie zwróci się po pierwszym projekcie influencerskim. Dopóki nie zaczniemy porządnie weryfikować kont, dopóty będziemy "przepalać" budżety, a fake-influencerzy będą powstawać jak grzyby po deszczu. Weryfikacja, weryfikacja, weryfikacja - podkreśla.
Dołącz do dyskusji: Fałszywi obserwatorzy marek w social media kosztują reklamodawców 1,3 mld dolarów rocznie