SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Ewa Wanat: Wolność słowa jest sprawą naczelną

- Jestem przeciwko tabuizowaniu jakichkolwiek tematów, bo tabu są niebezpieczne - rodzą lęki. Często niepodejmowanie, przemilczanie jakiegoś tematu ułatwia rozmaite nadużycia - mówi Wirtualnemedia.pl Ewa Wanat, redaktor naczelna Radia TOK FM.

Ewa Wanat podkreśla, że „łatwiej jest przekraczać jakieś niedozwolone granice, bo ci, którzy to robią nie obawiają się, że wyjdzie to na jaw”. - Tak jest na przykład w kwestii molestowania dzieci. Wokół tego tematu była swego rodzaju zmowa milczenia, nie poruszało się go, był wstydliwy, sprawcy czuli się bardziej bezkarni, a ofiary - bardziej bezbronne. Kiedy zaczyna się mówić o pewnych rzeczach, stają się one bardziej widoczne i można im przeciwdziałać, a ofiary nie czują się tak samotne i napiętnowane. Sprawcy mogą zacząć też zastanawiać się nad tym, co robią; to, że coś się wyda może powstrzymywać przed takimi działaniami - podkreśla szefowa TOK FM.

Z Ewą Wanat rozmawialiśmy m.in. o kwestii wolności słowa. - Uważam, że wolność słowa jest sprawą naczelną i jeżeli ta wolność ma być tylko dla niektórych, to tak, jakby jej w ogóle nie było. Wolność dotyczy wszystkich. Tak, jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie wolne słowo jest wartością nadrzędną i choćby nie wiem jak nas to bolało, musimy to zaakceptować również wobec tych, którzy używają tej wolności w niecnych celach, kłamią, manipulują - wyjaśnia Wanat.

Redaktor naczelną Radia TOK FM zapytaliśmy także o kwestie związane z zachowywaniem przez dziennikarzy obiektywizmu i bezstronności. - Dziennikarze powinni stosować się do ogólnie obowiązujących standardów dziennikarskich. Podczas kampanii wyborczej, zresztą tak, jak i poza nią, trzeba zapraszać po prostu przedstawicieli wszystkich opcji politycznych i umożliwiać im prezentowanie swoich racji - mówi Ewa Wanat.

- Niestety niektórzy politycy do pewnych mediów nie chcą przychodzić - przykładem jest choćby Jarosław Kaczyński, który pojawia się najchętniej np. na antenie Radia Maryja lub na łamach „Rzeczypospolitej” czy „Gazety Polskiej”, a od nas konsekwentnie odrzuca zaproszenia - ale to jego wybór, nie nasz. Radio TOK FM na czas kampanii wyborczej przygotowało kilka specjalnych programów. Sprawdzam, ile czasu która opcja polityczna była obecna na antenie, staram się, żebyśmy w miarę dostępności polityków zachowali równowagę - wyjaśnia redaktor naczelna TOK FM.


Z Ewą Wanat, redaktor naczelną Radia TOK FM rozmawiamy m.in. o rzetelności dziennikarskiej, prawicowych publicystach, spotach reklamowych „Gazety Polskiej Codziennie”, ramówce i słuchaczach TOK FM oraz konkurencyjnych rozgłośniach radiowych.


Krzysztof Lisowski: Od czasu do czasu pod adresem różnych mediów kierowane są zarzuty dotyczące jednostronności lub braku rzetelności dziennikarskiej. Jako szefowa dużej rozgłośni informacyjno-publicystycznej ma Pani jakiś złoty środek na zachowanie dziennikarskiego obiektywizmu?

Ewa Wanat, redaktor naczelna Radia TOK FM: Dziennikarze powinni stosować się do ogólnie obowiązujących standardów dziennikarskich. Podczas kampanii wyborczej, zresztą tak, jak i poza nią, trzeba zapraszać po prostu przedstawicieli wszystkich opcji politycznych i umożliwiać im prezentowanie swoich racji. Niestety niektórzy politycy do pewnych mediów nie chcą przychodzić – przykładem jest choćby Jarosław Kaczyński, który pojawia się najchętniej np. na antenie Radia Maryja lub na łamach „Rzeczypospolitej” czy „Gazety Polskiej”, a od nas konsekwentnie odrzuca zaproszenia – ale to jego wybór, nie nasz. Radio TOK FM na czas kampanii wyborczej przygotowało kilka specjalnych programów. Sprawdzam, ile czasu która opcja polityczna była obecna na antenie, staram się, żebyśmy w miarę dostępności polityków zachowali równowagę.

Krążą opinie, że TOK FM jako totalną przeciwwagą dla Radia Maryja…

Niektórzy rzeczywiście próbują przyprawić nam taką „gębę”. To bzdura, do Radia Maryja zaprasza się polityków PiS-u i ludzi o tych samych poglądach, nie ma tam żadnej dyskusji, my natomiast zapraszamy polityków wszystkich opcji – od Zielonych, Palikota, po PiS czy Marka Jurka. Monitoruję to, kogo zapraszają autorzy i wydawcy programów nie tylko podczas kampanii wyborczej, ale też w ciągu normalnego roku. Zapraszamy również publicystów innych mediów, o innych poglądach, np. dziennikarzy z „Rzeczpospolitej”, „Uważam Rze”, z „Frondy”.

Tomasz Sakiewicz w wywiadzie dla nas wyraził opinię, że wszystkich prawicowych publicystów z mediów już wyrzucono…

Zacznijmy od tego, że Tomasz Sakiewicz nie jest dziennikarzem, a gazeta, którą robi nie jest normalną gazetą, ale biuletynem partyjnym. Czy widział Pan kiedyś jakiegoś redaktora naczelnego, który organizuje wiece partyjne?

Nie, ale mam wrażenie, że jest wielu dziennikarzy, którzy wyrażają jasno swoje poglądy polityczne w przygotowywanych materiałach…

Właśnie przed chwilą oglądałam na youtube występ pana Tomasza Sakiewicza z niejakim agentem Tomkiem, który jest kandydatem PiS-u na posła do Sejmu. Tomasz Sakiewicz jeździ z nim po Polsce i robi mu kampanię wyborczą. W innych gazetach redaktorzy naczelni nie robią kampanii wyborczych konkretnym partiom ani konkretnym ludziom. Media mają swoje sympatie, dziennikarze mają swoje sympatie, przeważnie są to sympatie do jakiegoś światopoglądu, jakiejś idei, ale nie do konkretnych partii. Nie mogę zapraszać do TOK FM Tomasza Sakiewicza jako publicysty, bo byłoby to oszustwo. Kiedy wreszcie przestanie on udawać dziennikarza, jawnie opowie sie jako polityk i np. założy swoją partię, wówczas z przyjemnością będę zapraszała go jako polityka. Nie mogę mieszać Tomasza Sakiewicza, który nie jest dziennikarzem, a udaje dziennikarza, z innymi dziennikarzami, bo to nie byłoby wobec nich uczciwe i sprawiedliwe. Tomasza Sakiewicza nikt nie chce zapraszać, ponieważ dawno wyszedł z roli i to jest jego problem. On nie jest dziennikarzem, a jego gazeta to nie jest gazeta.

Dlaczego wszystkie telewizje odrzuciły spoty reklamowe „Gazety Polskiej Codziennie”?

Widziałam obie te reklamy. W jednej z nich są oskarżenia o nawoływanie do zabójstw politycznych. W tym spocie jest mowa o tym, że Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski wprost nawoływali do mordów politycznych, to jest tam dość wyraźnie powiedziane. Nie chce mi się nawet tego komentować. Poza oceną merytoryczną, czy etyczną tej reklamy jest również i to, że to teza niebezpieczna dla wszystkich. Zarówno dla tego, kto tę reklamę zleca, jak i dla tego, kto tę reklamę emituje, bo nadawca może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za to, że emituje na swojej antenie coś, co jest niezgodne z prawem. Co do drugiej reklamy mam wątpliwości - można ewentualnie uznać, że jest niezgodna z kodeksem etyki reklamy, gdyż wywołuje lęk. Mówię o tej reklamie ukazującej w bardzo sugestywnym ujęciu, z niepokojącą muzyką megafony zamontowane na słupach elektrycznych w miastach. Dźwięk wydobywający się z nich może podobno zabić – tak głosi ta reklama. Abstrahując od tego, czy to jest prawda, czy nie - ja tego nie wiem, chciałabym zobaczyć taki artykuł, materiał dziennikarski na ten temat – ale używanie tego typu argumentu w przekazie reklamowym może budzić u nadawcy wątpliwości.

Można stwierdzić: w naszym kraju mamy wolne słowo i przecież każdy może powiedzieć, co chce…

Uważam, że wolność słowa jest sprawą naczelną i jeżeli ta wolność ma być tylko dla niektórych, to tak, jakby jej w ogóle nie było. Wolność dotyczy wszystkich. Tak, jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie wolne słowo jest wartością nadrzędną i choćby nie wiem jak nas to bolało, musimy to zaakceptować również wobec tych, którzy używają tej wolności w niecnych celach, kłamią, manipulują - tak, jak to robi reklama „Gazety Polskiej Codziennie”. Sama mam mieszane uczucia, ale bardziej skłaniam się ku temu, aby jednak nie ograniczać nawet tego typu przekazów, zwłaszcza w mediach publicznych. Te spoty przede wszystkim świadczą o tym, czym jest tak naprawdę „Gazeta Polska Codziennie” i kim są ludzie, którzy ją tworzą. Odcinając odbiorców od takich treści traktuje się ich protekcjonalnie: „jesteście dziećmi i nie możemy wam czegoś takiego pokazać, bo tego nie zrozumiecie”. Taki protekcjonalizm mediów jest dla mnie denerwujący. Te reklamy dostępne były w internecie, wszyscy je oglądali jako zakazany owoc, nierzadko z myślą: „zobaczcie, jaka w Polsce jest cenzura: coś musi być na rzeczy, skoro cenzurują tego typu treści; pewnie rzeczywiście powiedzieli coś takiego, co dla władzy jest niebezpieczne”.

A na swojej antenie nadawałaby Pani tego typu reklamy?

Jako szefowa medium chyba bym się nie zdecydowała tego emitować – z obrzydzenia. Na całe szczęście do TOK-u nikt z tymi reklamami nie przyszedł i cieszę się, że nie musiałam takiej decyzji podejmować.

Jaki jest w tym momencie profil słuchacza radia TOK FM?

Nasi słuchacze to mieszkańcy dużych miast, w większości mężczyźni (trochę mnie to boli, bo wolałabym, żeby słuchało nas jednak trochę więcej kobiet), są to zazwyczaj osoby w wieku 30-60 lat. 95 procent naszych słuchaczy ma wykształcenie wyższe lub średnie. Taki profil słuchacza nas bardzo cieszy i chciałabym takich odbiorców utrzymać jeszcze przez długi czas.

Nie chciałaby Pani przyciągnąć przed odbiorniki młodszych słuchaczy?

Nasze badania pokazują, że od kilku lat wzrasta grupa osób młodszych, którzy słuchają TOK FM - mam tu na myśli studentów ostatnich lat i absolwentów studiów wyższych. Jednak polski rynek zdominowany jest przez stacje rozrywkowe. Rozgłośni takich, jak nasza de facto nie ma, a młodzi ludzie traktują radio przede wszystkim jako źródło rozrywki. Dlatego stosunkowo trudno jest przyciągnąć przed odbiorniki młodszych słuchaczy i namówić ich do słuchania w większości słowa mówionego.

Od jakiegoś czasu trwają podobno prace nad stworzeniem kilku internetowych kanałów Radia TOK FM? Na jakim etapie jest ten projekt?

Nie mogę jeszcze za wiele na ten temat powiedzieć. Na razie mamy rozbudowany własny portal internetowy, na którym są podcasty, streaming, a także kanał muzyczny tokmusic.pl. O innych kwestiach będę mogła powiedzieć dopiero za jakiś czas.

Czy Pani zdaniem jest jeszcze w Polsce miejsce na jakąś rozgłośnię, w której dominować będzie słowo, a nie muzyka?

W Polsce zasadniczo nie ma miejsca na żadne nowe rozgłośnie, między innymi dlatego, że nie ma w tej chwili wolnych częstotliwości analogowych. Jeśli jakieś częstotliwości się zwalniają, to jest to zazwyczaj w małych miejscowościach i taka sytuacja nie gwarantuje sukcesu komercyjnego. Może dałoby się przekształcić istniejące rozgłośnie na inny profil, ale nie sądzę, aby nadawcy byli tym zainteresowani, m.in. dlatego, że radio informacyjno-publicystyczne jest dużo droższe od radia muzycznego. My musimy zatrudniać dużo więcej ludzi, a ludzie są najdrożsi. Musimy przyciągnąć słuchacza wysoką jakością treści, a jest to jednak znacznie droższe od prezentowania muzyki. Uważam, że mało jest firm, które mogą pozwolić sobie na tak drogie przedsięwzięcie.

Ostatnio spotkałem się ze stwierdzeniem, że TOK FM to rozgłośnia niszowa…

Jesteśmy niszowi w sensie zasięgu – bo nie ogólnopolscy, lecz ponadregionalni, ale nie w sensie treści, czy wagi merytorycznej. Najlepiej o tym świadczy fakt, że kiedy TVP zaczęła znowu skręcać w stronę misji, sięgnęła po dziennikarzy TOK FM - Łukasza Grassa, Martę Perchuć-Burzyńską czy Kamila Dąbrowę, żeby prowadzili jej programy.

Słucha Pani najpopularniejszych rozgłośni radiowych?

Szczerze? Prawie w ogóle nie słucham innych stacji. Czasami Radia PIN - ze względu na muzykę, czasami słucham też Dwójki, a inne stacje po prostu mnie denerwują.

W czołówce najpopularniejszych stacji są w Polsce RMF FM, Radio Zet, Jedynka oraz Trójka. W czym tkwi tak ogromna popularność tych rozgłośni?

Wynika to m.in. z prawa pierwszeństwa - RMF i Zetka były pierwsze na rynku - dostały jedyne dwie ogólnopolskie częstotliwości dla stacji komercyjnych i zajęły całą ogólnopolską przestrzeń. Zasięg techniczny mają największy ze wszystkich stacji komercyjnych w Polsce. Jedynka i Trójka też mają bardzo dobry zasięg za sprawą nadajników, które istnieją już od kilkudziesięciu lat. To po pierwsze. A po drugie, radio traktuje się jako medium rozrywkowe. To jest medium tła, medium, które towarzyszy. Przynajmniej trzy z czterech wymienionych przez Pana rozgłośni spełniają te warunki - dają słuchaczom to, czego szukają, a większość ludzi szuka w radiu rozrywki. Atutem jest więc w takim radiu to, że nie wymaga od słuchacza skupienia uwagi i nie trzeba odrywać się od innych czynności, żeby go słuchać. Na tym polega sukces tych rozgłośni.

W 2010 roku została Pani uhonorowana nagrodą Fundacji Równości „Hiacynt” m.in. za otwartość oraz podejmowanie ważnych tematów. Są jakieś tematy/problemy, o których mimo wszystko trudno się Pani rozmawia z zaproszonymi gośćmi?

W tej chwili nie przychodzi mi nic do głowy. Chyba nie. Generalnie jestem przeciwko tabuizowaniu jakichkolwiek tematów, bo tabu są niebezpieczne - rodzą lęki. Często niepodejmowanie, przemilczanie jakiegoś tematu ułatwia rozmaite nadużycia. Łatwiej jest przekraczać jakieś niedozwolone granice, bo ci, którzy to robią nie obawiają się, że wyjdzie to na jaw. Tak jest na przykład w kwestii molestowania dzieci - mówiłam już o tym i pisałam - wokół tego tematu była swego rodzaju zmowa milczenia, nie poruszało się go, był wstydliwy, sprawcy czuli się bardziej bezkarni, a ofiary - bardziej bezbronne. Kiedy zaczyna się mówić o pewnych rzeczach, stają się one bardziej widoczne i można im przeciwdziałać, a ofiary nie czują się tak samotne i napiętnowane. Sprawcy mogą zacząć też zastanawiać się nad tym, co robią; to, że coś się wyda może powstrzymywać przed takimi działaniami.

Jakie są plany dotyczące ramówki jesiennej, która w TOK FM zacznie się tak naprawdę po wyborach parlamentarnych?

Jeżeli będziemy dokonywać zmian programowych, to dopiero w przyszłym roku. Od października nie planujemy żadnych większych zmian.


O rozmówcy
Ewa Wanat - absolwentka polonistyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. W Monachium, gdzie przez pewien czas mieszkała, studiowała także wiedzę o teatrze oraz język niemiecki. Po powrocie do Polski w 1990 roku przez 13 lat związana była zawodowo z Poznaniem. Znalazła się w zespole tworzącym Radio „S” (dzisiejsza Eska), gdzie piastowała wiele funkcji: reporter, DJ, autorka reportaży i programów publicystycznych, wydawca programu, równolegle współpracowała z lokalnym dodatkiem „Gazety Wyborczej” pisząc recenzje teatralne. Od 1994 współpracowała z TVP jako reporter, wydawca programów, spikerka, autorka programów publicystycznych, filmów dokumentalnych i reportaży. W 1997 roku tworzyła redakcję informacji i publicystyki w telewizji WTK, a także była wydawcą serwisów informacyjnych w Radiu Plus i prowadziła własną firmę producencką. Od stycznia 2003 jest redaktor naczelną Radia TOK FM.

Dołącz do dyskusji: Ewa Wanat: Wolność słowa jest sprawą naczelną

17 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
yogi
Jak czytam, że Sakiewicz nie jest dziennikarzem, tylko udaje dziennikarza, to mam pytanie: co za pętak prowadził ten wywiad? Dlaczego nie zadał pytania o Żakowskiego, o Paradowską, o Jarosława Kurskiego? To są politycy udający dziennikarzy, pracujący w tym radiu dla ćwierćinteligentów. Wirtualnemedia ma, jak widzę, równie świetnych wyrobników jak TOK FM.
odpowiedź
User
Hehe
TOK FM ma słabą słuchalność i tak pozostanie, gdyż to radio jest po prostu głupie i kierowane do ludzi niemyślących, a wyznających "kult inteligentów" zapraszanych do ich programów. RMF czy ZET mogą się tylko śmiać z tego nieprofesjonalnego grajdołka.
odpowiedź
User
uplinkzewsi
A Michnik nie jeździł z Kwaśniewskim po Polsce?
;)
odpowiedź