SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Bohdan Tomaszewski był ostatnim dżentelmenem polskiego dziennikarstwa (wspomnienia)

Bohdan Tomaszewski o sporcie potrafił opowiadać inaczej niż komentatorzy sportowi robią to teraz. Dla młodszych od siebie dziennikarzy był ikoną dziennikarza przedwojennego, z epoki, której już nie ma - zmarłego Tomaszewskiego wspominają Marek Rudziński, Przemysław Babiarz, Michał Pol i Andrzej Janisz.

Dziennikarz sportowy Bohdan Tomaszewski przez ponad 50 lat był związany z Polskim Radiem, a ostatnio komentował w Polsacie Sport. Zajmował się głównie tenisem, lekką atletyką i kolarstwem. Zmarł w piątek 27 lutego br., miał 93 lata (więcej na ten temat).

Andrzej Janisz, dziennikarz i komentator sportowy Polskiego Radia, zapamięta Bohdana Tomaszewskiego jako „ostatniego dżentelmena polskiego dziennikarstwa”. - Był to wytworny, świetnie ubrany mężczyzna o nienagannych manierach i ujmującym stylu bycia. Często udzielał rad, choć nigdy nie przekraczał pewnego dystansu i nie pozwalał sobie na zbytnie poufałości. Był otoczony chmurą dymu, to nierozerwalnie z nim związane. Człowiek starej daty, konserwatywny, a jednocześnie otwarty na pewnego rodzaju nowinki. Rozumiał, że świat nie został takim, jakim on go zapamiętał z młodości - wymienia Andrzej Janisz.

Dla Janisza Tomaszewskim był wybitnym dziennikarzem. - Nie wiem, czy nawet nie najwybitniejszym w historii Polskiego Radia - zaznacza. - On wprowadził dziennikarstwo sportowe na wyższy poziom. Dawniej ta dziedzina traktowana była jako drugi albo trzeci nawet rodzaj dziennikarstwa. Jak komuś się nie udało tam gdzie zaczynał to zostawał dziennikarzem sportowym. A Tomaszewski temu absolutnie zaprzeczył. Zaczynał pracę w 1947 roku w Szczecinie ze znajomością języka angielskiego, z tym, że przyjaźnił się z aktorami, reżyserami i pisarzami. Oni wszyscy widzieli w nim partnera do rozmowy - wspomina dziennikarz Polskiego Radia

Janisz wskazuje, że opowieści Tomaszewskiego były niekończącymi się rozmowami o sporcie. - Potrafił o sporcie opowiadać inaczej niż my opowiadamy teraz. Mówił nie o wyniku tylko o istocie sportu. Dla niego nie najważniejszą rzeczą były wynik i zwycięstwo. Oczywiście, cieszył się kiedy Polacy wygrywają, ale potrafił też docenić tego przegranego i potrafił o tym opowiedzieć. A przy tym opowiadał o tym wspaniałym językiem, teraz może trochę archaicznym, niemniej nadal pięknym - nadmienia Andrzej Janisz.

Przemysław Babiarz, dziennikarz i komentator sportowy TVP, przypomina sobie głównie osobiste spotkania z Bohdanem Tomaszewskim. - Miałem to szczęście, że już na początku mojej pracy w telewizji, a ona rozpoczęła się egzaminem, spotkałem Bohdana Tomaszewskiego. Zasiadał w komisji, która kwalifikowała nowych adeptów, był to 1992 rok. Kazał mi z wyobraźni skomentować fragment zawodów sportowych. Tak to się zaczęło. Potem wielokrotnie spotykaliśmy się przy okazji imprez sportowych, np. w studiu telewizyjnym - opisuje Przemysław Babiarz.

- Przekazał mi trzy rady, które zapamiętałem na całe życie. Pierwsza - aby nie zamęczać widzów zbyt dużą ilością szczegółów, bo to niszczy skojarzenia. Druga - poprzedź moment startu zawodnika odrobiną pauzy, ciszy, żeby ten start wybrzmiał, a napięcie urosło. Po trzecie, mawiał: panie Przemysławie, czasami największą zaletą komentatora jest cierpliwość. Żeby doczekać do końca zawodów, ale i czekanie na swoją szansę, bo komentator musi mieć swoja szansę, ktoś musi go gdzieś wysłać - mówi dziennikarz Telewizji Polskiej.

Babiarz przypomina sobie, jak podczas kursów do telewizji Bohdan Tomaszewski szkolił młodych kandydatów. - Mówił: Pamiętajcie, tylko dużo czytajcie dobrej literatury, barwnego opisu w języku polskim. Zawsze polecał Sienkiewicza. Potem gdy miałem zajęcia ze studentami wydrukowałem sobie fragment jak Wołodyjowski walczy z Bohunem. I rzeczywiście, kiedy się to przeczyta widać, że Sienkiewicz był mistrzem dynamicznego opisu - mówi Przemysław Babiarz.

Z kolei Michał Pol, redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego”, przypomina, że dziennik, którym kieruje ostatni raz rozmawiał z Bohdanem Tomaszewskim w grudniu. - On niechętnie udzielał wywiadów, ale zgodził się na rozmowę z „Przeglądem Sportowym”, ponieważ czuł z nami więź, był naszym równolatkiem. Rozmawiałem też z nim kilkukrotnie i próbowałem go namówić na wywiad dla Muzeum Powstania Warszawskiego do Archiwum Historii Mówionej. Chodziło o jego powstańcze i okupacyjne wspomnienia. Miał to przemyśleć - podkreśla Pol.

Michał Pol uważa, że Bohdan Tomaszewski przez młodszych od siebie dziennikarzy był postrzegany jako ikona dziennikarza przedwojennego i epoki, której już nie ma. - To jak się ubierał, zawsze elegancko, i zachowywał wskazywało na jego wysoką klasę. Miał nienaganne przedwojenne maniery. Jeżeli zabierał głos na konferencji prasowej - zawsze wstawał. A jednocześnie był bardzo otwarty na młodych ludzi, wsłuchiwał się w to, co mieli do powiedzenia. Ja niemalże ważyłem każde słowo, by nie użyć przy nim żargonu i nie spalić się ze wstydu - mówi redaktor naczelny „Przeglądy Sportowego”.

Marek Rudziński, dziennikarz sportowy Telewizji Polskiej, wspomina, że po raz pierwszy z głosem Bohdana Tomaszewskiego zetknął się w dzieciństwie, gdy jako sześcioletnie dziecko słuchał w Polskim Radiu jego relacji z igrzysk olimpijskich w Rzymie. - Kiedy przyszedłem do Polskiego Radia w lipcu 1982 roku pana Bohdana już nie było w redakcji sportowej. Żeby być dobrym sprawozdawcą słuchałem taśm z nagraniami relacji Tomaszewskiego i Tuszyńskiego. Starałem się wyłapywać to, jak mówili, jak przeżywali i na co zwracali uwagę - mówi Rudziński.

Od końca lat 80. Rudziński i Tomaszewski prowadzili wspólnie audycję radiową „Co słychać, panie Bohdanie?”. - Długo trzeba było go na to namawiać, bo to był taki czas, kiedy on się w ogóle nie udzielał w mediach. Udało się dzięki jego żonie Izabelli. Pan Bohdan był przy całym procesie powstawania audycji. Spędzaliśmy na nagraniach wiele godzin, towarzyszył mi również w czasie montażu. Był to taki czas kiedy poznaliśmy się bliżej - wspomina dziennikarz.

W swoim wspomnieniu o Bohdanie Tomaszewskim, opublikowanym na portalu polsatsport.pl, dyrektor ds. sportu w Telewizji Polsat Marian Kmita napisał, że trudno jest wymienić jego najmocniejszą stronę jako człowieka i komentatora. - Zawsze cechował go profesjonalizm i znakomite przygotowanie do zawodu. Miał także dobre serce - w każdym próbował znaleźć coś dobrego. Zawsze w sposób odpowiedni wyważał emocje. Nikogo nie krzywdził. Często dyskutowaliśmy o tym, gdzie kończy się obiektywna relacja dziennikarska, bezstronna a gdzie są te elementy emocjonalne, jak daleko można się posunąć. On to doskonale wiedział. Bardzo dbał o to, by przez swój komentarz, być bodźcem do rozwoju sportowców. Często rozmawialiśmy o Agnieszce Radwańskiej i Jerzym Janowiczu. Był bardzo szczęśliwy, że dożył jej finału, a także jego półfinału! Cieszył się, że dożył zwycięstwa nad Niemcami w piłce nożnej. Nigdy się nie poddawał, to był prawdziwy sportowych duch - napisał Marian Kmita.

Bohdan Tomaszewski urodził się 10 sierpnia 1920 roku w Warszawie. Wyczynowo uprawiał tenis ziemny, w wieku 15 lat zaczął treningi w WKS Legii Warszawa, w 1939 roku wywalczył mistrzostwo Polski juniorów, a po wojnie był zawodnikiem SKT Szczecin. W latach 1942–1944 uczył się na tajnych zajęciach Szkoły Głównej Handlowej. Walczył w powstaniu warszawskim, a po jego kapitulacji przebywał w obozie w Ożarowie.

Otrzymał wiele nagród, m.in. Złote Pióro, Złoty Mikrofon, Super Wiktora i tytuł Mistrza Mowy Polskiej. W 2005 roku został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Był pomysłodawcą turnieju dla młodych tenisistów Tomaszewski Cup.


6 marca odbędzie się pogrzeb Bohdana Tomaszewskiego. Spocznie na Starych Powązkach.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się o godzinie 10.30 w kościele Św. Karola Boromeusza (ul. Powązkowska 14). Po mszy świętej, prochy zmarłego przeniesione zostaną do grobu rodzinnego na Starych Powązkach.

Dołącz do dyskusji: Bohdan Tomaszewski był ostatnim dżentelmenem polskiego dziennikarstwa (wspomnienia)

8 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
kibutz
To akurat prawda. Był dżentelmenem. I to było widać.
odpowiedź
User
alinas
Największym gentelmenem jest nasz ukochany Jaroslaw polskę zbaw. Wara wam niewierni od niego.
odpowiedź
User
nika
"Manners maketh man"
Pan Bohdan na pewno nim był, zaś Kamil D. czy Tomcio Lis na pewno do tego grona nie należą. Słoma z butów, ceniona zresztą przez szefów. Chory system.
odpowiedź